Coraz mniej wody w Wiśle, ale flisacy i armatorzy się nie poddają. Jeszcze pływają!
Na stacji hydrologicznej Warszawa-Bulwary nad Wisłą zanotowano najniższy w historii pomiarów stan wody - 8 cm. Niskie stany rzek występują praktycznie w całym kraju. - To m.in. efekt niewielkich opadów śniegu zimą - powiedział prof. Marcin Świtoniak z UMK w Toruniu.
Tydzień temu wodowskaz na Wiśle w Toruniu pokazywał 120 cm, a dziś (we wtorek, 26 sierpnia) 97 cm. Poziom cały czas spada, ale nie jest jeszcze najniższy w historii. Rekordowo niski stan – ok. 89-90 cm – zanotowano kilka razy w ostatnich latach – począwszy od grudnia 2018 r., ale w lipcu tego roku stan rzeki spadł do nienotowanych wcześniej 88 cm.
Na całej długości Wisły, na odcinku obok toruńskiej Starówki, pojawiają się wiślane łachy. Wody jest tak mało, że wiele osób wchodzi na środek rzeki, aby robić zdjęcia toruńskiej panoramy.
– Gleby się od lat przesuszają, poziom wód gruntowych spada. Opady, które przychodzą później, wiosną i latem, spływają ze zlewni, woda trafia do rzek, a one tę wodę odprowadzają – powiedział prof. Marcin Świtoniak
Mimo niskiego stanu Wisły tradycyjne rejsy z turystami odbywają się planowo
Niski stan Wisły na wielu odcinkach nie storpedował rozwijających się w Polsce od kilku lat rejsów tradycyjnymi łodziami wiślanymi. Flisacy i armatorzy zgodnie przyznają, że warunki są trudne, trzeba uważać, ale pływają z turystami zgodnie z harmonogramem.
– Pokonałem cały dystans Wisły od Grudziądza do Solca w woj. świętokrzyskim, bo wracałem z Festiwalu Wisły (odbywającego się w woj. kujawsko-pomorskim największego w Europie zlotu tradycyjnych łodzi rzecznych – przyp. red.). Warunki żeglugowe były trudne, ale bez większych problemów udało mi się przepłynąć trasę. Najtrudniejszy odcinek znajdował się przed Warszawą, na wysokości Żerania, gdzie znajduje się kamienna rafa, zwana „Spójnią”. Na szczęście udało się ją pokonać – powiedział Mieczysław Łabęcki, retman flisacki z Ulanowa, pływający na bacie wiślanym „Pasja” (...).
Marcin Karasiński, armator nasuty „Copernicus”, repliki historycznej łodzi wiślanej i dyrektor Festiwalu Wisły, stwierdził, że żegluga przy grodzie Kopernika odbywa się bez zakłóceń.
– Mamy dobre warunki. Jest płytko, trzeba uważać na piaszczystą mieliznę, która odłożyła się w okolicach mostu kolejowego. Dla wszystkich, którzy znają rzekę obok Torunia, nie sprawia to większych kłopotów. Wszystkie rejsy odbywają się regularnie – powiedział Karasiński.
Przyznał, że większość załóg, która uczestniczyła od 8 do 17 sierpnia w Festiwalu Wisły od Włocławka do Grudziądza, wróciła do swoich miejscowości bez problemu. – Kilka osób postanowiło przywieźć swoje jednostki na przyczepach lub lawetach niskopodłogowych. Szczególnie te jednostki, które były z dalekich okolic, np. z Mysłowic.
Dla replik łodzi historycznych niskie stany wody nie stanowią większego utrudnienia. To wymaga od armatorów większej koncentracji i uwagi w nawigowaniu. Wisła zawsze miała niskie i wysokie stany, a te łodzie od wieków były konstruowane w taki sposób, aby mogły sobie poradzić w różnych warunkach. Festiwal Wisły pokazuje, że polskie tradycje szkutnicze radzą sobie nawet przy tak niskich stanach wody, jak obecnie – podsumował Karasiński.