Pracownicy toruńskiej delegatury WIOŚ oburzeni konferencją wojewody. „Duże nadużycie"
- Delegatura toruńska nigdy nie kontrolowała składowiska odpadów w Giebni. Robiła to jednostka bydgoska. Powiązanie Giebni z Toruniem jest dużym nadużyciem - mówią Polskiemu Radiu PiK pracownicy WIOŚ Toruń.
Pracownicy WIOŚ Toruń poprosili o zmianę głosu, chcąc odnieść się do konferencji z 27 maja. W tym dniu wojewoda kujawsko-pomorski Michał Sztybel poinformował o trzech zawiadomieniach do prokuratury, o odwołaniu zastępcy Wojewódzkiego Inspektora Ochrony Środowiska i czasowej likwidacja delegatury w Toruniu.
Takie kroki wojewoda podjął po wykryciu szeregu nieprawidłowości w tej instytucji. Główny zarzut dotyczy niewstrzymania działalności składowiska w Giebni w gminie Pakość, gdzie zwożone były tysiące ton nielegalnych odpadów.
„Delegatura toruńska nie kontrolowała Giebni"
Zdaniem przedstawicieli WIOŚ Toruń, przekazane przez Michała Sztybla informacje były na tyle nieprecyzyjne, że czasową likwidację toruńskiej delegatury wiąże się z niewstrzymaniem działalności składowiska w Giebni w gminie Pakość, gdzie zwożono nielegalne odpady. Pracownicy z Torunia zapewniają że nie mieli z tą sprawą nic wspólnego.
- Delegatura toruńska nigdy nie kontrolowała składowiska odpadów w Giebni. Kontrolowała to jednostka bydgoska. Powiązanie Giebni z Toruniem jest dużym nadużyciem. Jesteśmy rozgoryczeni, bo jeżeli rzeczywiście były nieprawidłowości, to powinniśmy się z nimi zapoznać. Powinniśmy mieć możliwość skorygowania na przyszłość, albo wyjaśnienia. Czasem mogło chodzić o drobiazgi.
Czasowe zamkniecie delegatury w Toruniu
Pracownicy tłumaczą, że od kilku lat nie mieli kierownika, przez co proces wymierzania kar mógł się przedłużać, ale zawsze mieścił się w ustawowych ramach. Uważają, że jeżeli byłyby w ich pracy jakiekolwiek nieprawidłowości, już wcześniej wykazałaby je kontrola NIK, a nic takiego nie miało miejsca.
- W poprzednich latach Najwyższa Izba Kontroli w każdej z naszych trzech jednostek wojewódzkich stwierdzała pewne uchybienia. Toruń nigdy się nie wyróżniał na tle uchybień jednostki bydgoskiej, czy włocławskiej. Przypisywanie największych uchybień jednostce toruńskiej jest błędne.
W związku z decyzją o czasowym zamknięciu delegatury, pracownicy z Torunia dostali propozycję przejścia do innych delegatur. Przyjęły ją tylko trzy osoby, reszta obawia się dojazdów i pracy zmianowej. - Trudno sobie wyobrazić, by jechać na drugą zmianę do Bydgoszczy, czy do Włocławka, być tam na godz. 15:00 i wracać do domu o godz. 23:00. Każdy ma jeszcze życie rodzinne. Samo postawienie tej sprawy w ten sposób, że na podpisanie decyzji o zmianie miejsca i czasu pracy dostaje się pięć minut, także jest nie na miejscu.