Pianista, kompozytor, aranżer, producent muzyczny, multiinstrumentalista – bydgoszczanin.
"Kiedy próbowałem zakładać tę rodzinę, dochodziłem do pewnej ściany zdając sobie sprawę, że już z większej ilości rzeczy nie mogę zrezygnować. Jeśli zmienię swój tryb życia i to co jest dla mnie tlenem (muzyka), jeśli wyzbędę się naturalnych dla mnie odruchów i potrzeb, będę jakimś takim warzywem, które wegetuje..."
Środa, 16 lipca - godz.18.10
Siedzimy niedaleko miejsca, które jest dość ważne dla Ciebie, mam namyśli Twoje muzyczne początki
- Tak, w tym miejscu jeszcze nigdy nie siedziałem, bo zdradzę, że rozmawiamy siedząc w fontannie Polskiego Radia PiK, a za nami jest budynek szkoły muzycznej, fontanna Szwalbego, Filharmonia Pomorska i Akademia Muzyczna – cały ten teren, który jest ewenementem w skali światowej, gdzie wszystkie instytucje muzyczne są w jednym miejscu. To jest dla mnie bardzo ważne miejsce, tutaj dorastałem chodziłem tutaj przez 19 lat do różnych szkół.
Przeszedłeś tu szczeble artystycznej edukacji, ale fascynacja jazzem przyszła kiedy miałeś zaledwie kilkanaście lat.
- Jazzem się zainteresowałem kiedy miałem lat 14 i jakoś tak się świetnie złożyło, że od razu mogłem grać w big-bandzie Pałacu Młodzieży, który prowadził Jerzy Rawicki. Tam poznałem świetne amerykańskie aranżacje, miałem piękną możliwość grania ze znakomitymi kolegami w składzie, to było jak bym złapał Pana Boga za nogi. Przypomnę, że chodziłem do klasy ze wspaniałym perkusistą jazzowym Marcinem Jahrem, Grzegorzem Daroniem, który oprócz bycia świetnym perkusistą jest także kompozytorem muzyki filmowej, czy rewelacyjnym saksofonistą Markiem Marszałkiem. To był fantastyczny czas, choć nie było mi łatwo, bo miałem bardzo surowego profesora od fortepianu - Karola Marcinkowskiego. Dziś jestem mu bardzo wdzięczny, choć był bardzo restrykcyjny i ortodoksyjny jeśli chodzi o podejście do wszystkiego innego co nie było związane z programem nauczania. Moi rodzice musieli przychodzić na zajęcia, bo nie zawsze byłem dość dobrze przygotowany, ale koniec końców udało mi się znaleźć wspólny język z moim profesorem, no i skończyłem średnią szkołę z wynikiem bardzo dobrym z wyróżnieniem.
A rodzice jak się zapatrywali na Twoje jazzowe wyskoki, sam byłeś niejako skazany na muzykę.
- Jestem z muzycznego domu, moi rodzice są śpiewakami operowymi, no i tej innej muzyki niż operowa w moim domu było bardzo dużo. Rodzice lubili musicale, muzykę z lat 50, 60, pieśni neapolitańskie. No więc ta muzyka towarzyszyła mi od dziecka, a jak rodzice widzieli, że oprócz tego co mam zadane garnę się do innych rzeczy i spędzam wiele czasu przy instrumencie bardzo się cieszyli. Kiedy zacząłem grać jazz dostałem od nich bardzo prosty komunikat – „jeżeli będziesz uważał, żeby to co Cię pasjonuje nie przesłoniło dyscypliny szkolnej, to na wszystko ci pozwalamy”. Chociaż miałem w domu surową dyscyplinę. Mimo, że mogłem pod koniec liceum wyjeżdżać na koncerty w pobliżu Bydgoszczy, moi rodzice mi na to nie pozwolili, uważając że środowisko jazzowe może być dla takiego młodzieńca niebezpieczne i dziś jestem im za to bardzo wdzięczny.
Jak ktoś obserwuje Twoją karierę to ma wrażenie jakbyś chwycił Pana Boga za nogi, ale tak nie jest, bo na ten sukces musisz ciężko pracować.
- Jest taki truizm, że jak ktoś jest utalentowany to życie ma usłane różami. Zdarzają się takie przypadki, choć chyba nie odkryję Ameryki mówiąc, że w większości przypadków ten talent jest jednym z elementów do osiągnięcia sukcesu, ale liczy się ciężka praca. Tu wszystko zależy od naszych cech charakteru, ja zawsze byłem bardzo pracowity i umiałem wybrać to co jest dla mnie rzeczywiście ważne. Dlatego poszedłem na studia do bydgoskiej Akademii Muzycznej na fortepian klasyczny, mimo że wiedziałem, że pianistą klasycznym już nie będę. Chciałem poznawać dogłębnie możliwości fortepianu, czyli to czego nie dała by mi żadna uczelnia jazzowa. Przez to wykonywałem podwójną robotę, bo z jednej strony sam uczyłem się jazzu i studiowałem grając na instrumencie. W pewnym momencie zafascynowałem się jeszcze aranżacją, orkiestracją, grą na różnych instrumentach, kompozycją i dyrygenturą. Ale nie żałuję i dziś czuję się szczęśliwym – spełnionym człowiekiem, bo te wszystkie poznane rzeczy doprowadziły mnie do stanu dość dobrego balansu wewnętrznego.
40. już Ci stuknęła jakiś czas temu – czy zacząłeś walczyć ze swoim pracoholizmem?
- Nie walczę, pogodziłem się.
Ale on może Ciebie zwalczyć.
- Już mnie zwalczył. W zeszłym roku miałem stan przedzawałowy, który mnie zaskoczył i trochę postawiło mnie to do pionu. Jednak pracując tyle co ja i mając 44 lata, nie da się uniknąć takich niespodzianek, ale to jest moja decyzja i bez tej pracy czułbym się jak inwalida. Pół roku temu postanowiłem zmienić priorytety, staram się teraz wysypiać, przez lata miałem tendencję pracowania po nocach, picia straszliwych ilości kawy, niekiedy pomagania sobie alkoholem. Od pół roku udaje mi się odnajdywać na nowej płaszczyźnie, sprawiłem sobie kota, który pomaga mi w moim nowym rozkładzie dnia. Jak to mówił Mały Książę – jesteś odpowiedzialny za to, co oswoiłeś, poświęcam mu bardzo wiele czasu.
I nie myślałeś o założeniu rodziny?
- Myślę o tym od ponad 20 lat. To jest tak wieloznaczny temat. Każdy z nas decydując się na założenie rodziny z czegoś rezygnuje. Siłą rzeczy, kiedy próbowałem zakładać tę rodzinę, dochodziłem do pewnej ściany zdając sobie sprawę, że już z większej ilości rzeczy nie mogę zrezygnować. Jeśli zmienię swój tryb życia i to co jest dla mnie tlenem (muzyka), jeśli wyzbędę się naturalnych dla mnie odruchów i potrzeb, będę jakimś takim warzywem, które wegetuje. Próbowałem wielokrotnie to zmieniać i szukać rozwiązań z drugą stroną, a doskonale wiemy, że kobiety mają też swoje ambicje, nie tylko jako partnerki, które zajmują się domem. One chcą również się spełniać zawodowo, więc jestem w takim momencie, w którym zdaje sobie sprawę jak ciężko jest znaleźć osobę, która odnalazła by się w tym wielkim świecie, w którym ja funkcjonuję. Jednak nie zrażam się i cały czas szukam.
Zobacz także
Śpiewaczka – sopran, która niedawno obchodziła 30-lecie pracy artystycznej. „...Śpiew był zawsze gdzieś w moim sercu. Śpiewałam już jako dziecko… Czytaj dalej »
Lora Szafran z przyjaciółmi, Agą Zaryan i Miłoszem Wośko opowiadają o najnowszej płycie „Lora Szafran Ewa Demarczyk Inspiracje”. „...Kochamy podobną… Czytaj dalej »
Wokalistka, pedagog Akademii Muzycznej w Gdańsku, która przed tygodniem wydała kolejną, 13. już swoją płytę. Nowy album nosi tytuł „Eurodyka”. … Czytaj dalej »
Światowej sławy śpiewak, który występował na największych scenach świata, od końca XX wieku reżyser operowy, kolekcjoner sztuki, przez ostatni tydzień… Czytaj dalej »
Lider i gitarzysta grupy NaVi „...sztuka naprawdę jest wymagająca, dlatego że to co się napisze, gdzieś tam w jakimś felietonie, w artykule, w czymś… Czytaj dalej »
Sześć lat po wydaniu ostatniego albumu „Miód i dym”, który miał premierę w 2017 roku, wydała kolejną solową płytę „Śnienie”. „...muszę… Czytaj dalej »
Niedawno ukazał się drugi zestaw nagrań pianisty Mieczysława Kosza wynalezionych w Archiwum Polskiego Radia. Szesnaście utworów zarejestrowanych w latach… Czytaj dalej »
Polski gitarzysta, kompozytor i wokalista. Członek Akademii Fonograficznej ZPAV. Popularność zdobył dzięki występom w zespołach Breakout, Test i Perfect… Czytaj dalej »
Aktor teatralny, musicalowy i filmowy, a ostatnio piosenkarz. „...zamykałem się, jak nikogo nie było w domu, albo jak była babcia gdzieś w drugim pokoju… Czytaj dalej »
Dyrygent brazylijskiego pochodzenia, który 6 października br. poprowadził „Galę Operową” na zakończenie 61. Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego – Kontrasty… Czytaj dalej »