Wokalistka, laureatka nagrody głównej i publiczności konkursu "Serca Bicie", pamięci Andrzeja Zauchy.
"Nie o to chodzi, żeby śpiewać jak inni. Każdy powinien odnaleźć swoją własną drogę. Jeśli nauczyciel daje pewną swobodę i warsztat, a potem otwiera drzwi i mówi idź, to jest to super. Uważam, że piosenki nie należy jedynie odśpiewywać, żeby ktoś usłyszał melodię czy rytm. Chodzi o to, by to była jakaś prawda, historia, które ja chcę dziś ludziom opowiedzieć..."
W środę, 7 czerwca 2017 – o godz. 18.10
Miło jest zdobywać nagrody?
- Bardzo miło. Miło... bo nie dość, że jest miło kiedy się je dostaje, to dają one dużo energii i zapału do pracy na potem.
A jeszcze bardziej miłe, że te nagrody się zbiegły: nagroda jury z nagrodą publiczności.
- Nie spodziewałam się. Śpiewamy dla ludzi, jury też jest publicznością, ale to jednak mniejszość. Jeśli już większości – publiczności – się podoba to jest to największa nagroda.
Marta, powiedz skąd się wzięłaś? Sfrunęłaś gdzieś z wysoka i od razu zauroczyłaś publiczność.
- Wzięłam się z północy, prawie znad morza, z małej miejscowości Potęgowo. Bardzo lubię tam wracać – tam jest najpiękniejsze niebo na świecie. Tam rozpoczęłam pierwsze kroki wokalne, chyba jeszcze w zerówce. Potem była w Lęborku szkoła muzyczna pierwszego stopnia na fortepianie, była szkoła muzyczna drugiego stopnia na śpiewie operowym, nie skończyłam jej i już pojawiłam się tu w Bydgoszczy na Akademii Muzycznej, w klasie śpiewu jazzowego Joanny Zagdańskiej.
Bydgoska Akademia Muzyczna to był pierwszy wybór?
- Najpierw zdawałam na Akademię Muzyczną w Gdańsku, ale się tam nie dostałam. Dziś uważam, że może tak miało być. Przez te cztery lata bardzo dużo się nauczyłam, zdobyłam doświadczenie i poznałam nowych ludzi. Akademia dała mi wiele odwagi, dużo możliwości i umiejętności.
Trafiłaś do klasy Joanny Zagdańskiej, która wychowuje swoich studentów nie na swój obraz i podobieństwo, a potrafi wykrzesać i oszlifować ten diament, który dostaje.
- To jest bardzo dobre i tak powinno być. Nie o to chodzi, żeby śpiewać jak inni. Każdy powinien odnaleźć swoją własną drogę. Jeśli nauczyciel daje pewną swobodę i warsztat, a potem otwiera drzwi i mówi idź, to jest to super. Dzięki Pani Joannie mogę podążać własną drogą, nie musiałam wejść do jakiegoś "pudełka" i w nim zostać. Dziś już mam większą świadomość tego, gdzie chce iść, ale na początku musiałam słuchać podpowiedzi. Pani Joanna spisała się bardzo dobrze, bo dała mi dużo odwagi, żebym mogła spróbować robić coś tak jak ja chcę.
A właściwie jaka jest ta droga Marty Fitowskiej.
- Zaczęła się na poważnie właściwie cztery lata temu. Wygrałam wtedy konkurs - Maraton Piosenki Osobistej w Świeciu i to było ważne. Śpiewałam tam dwie piosenki, które skomponowałam razem z Łukaszem Spoczyńskim, klawiszowcem z Gdańska. Zostaliśmy tam docenieni, wygraliśmy nagrodę główną i nagrodę specjalną - dostaliśmy możliwość nagrania piosenek w studiu Recpublika w Lubrzy. To mi dało takie poczucie, że trzeba się wziąć w garść. Postanowiliśmy z Łukaszem, że założymy zespół. W sumie bardzo długo odkładałam tę decyzję, bo nie wiedziałam jak się za to zabrać, ale czas gonił, więc trzeba było działać. Miałam kilku perkusistów, basistów, gitarzystów, do których po kolei dzwoniłam i proponowałam współpracę. Wybór padał dość losowo, ale okazało się, że chyba nie ma przypadków. Muzykom bardzo spodobał się materiał i choć było mało czasu włożyli w to całe swoje serca. Zrobiliśmy trzy dni intensywnych prób i pojechaliśmy do studia. Nagraliśmy sześć piosenek i był to bardzo dobry start. Od tego się zaczęło.
Ten zespół się nazywa …
- Ten zespół nazywa się MOA. W październiku ubiegłego roku Agencja Muzyczna Polskiego Radia wydała nasz pierwszy singel "Ile udźwignie niebo", a cała płyta ma się ukazać jesienią. Te historie musiały dojrzeć, część z nich nie zmieniła się za wiele muzycznie, ale piosenki nabrały emocji. Dziś wiem jak chcę je opowiedzieć, bo uważam, że piosenki nie należy jedynie odśpiewywać, żeby ktoś usłyszał melodię czy rytm. Chodzi o to, by to była jakaś prawda, historia, które ja chcę dziś ludziom opowiedzieć. One musiały stać się prawdziwe i to wymagało czasu. Wymagało, żeby pobyć z nimi w różnych momentach i nadać im sensu. Chłopcy chyba myślą tak samo. Sądzę, że warto było poczekać te dwa lata i sprawić, że płyta będzie tym, czym naprawdę chcemy, żeby była.
Zobacz także
Dyrygent brazylijskiego pochodzenia, który 6 października br. poprowadził „Galę Operową” na zakończenie 61. Bydgoskiego Festiwalu Muzycznego – Kontrasty… Czytaj dalej »
Aleksandra Borak znana z formacji „NasTroje” debiutuje jako Olka z piosenkami „Ruletka” i „Zimno mi”. „...zaczęłam śpiewać, jak byłam w przedszkolu… Czytaj dalej »
Anna - już nie Ania - wydała właśnie kolejny singiel z nowego albumu. Piosenka nosi tytuł „Plan na miłość”. „...chcemy kochać, chcemy być kochani… Czytaj dalej »
Maciej Figas, dyrektor Opery Nova, „Bydgoszczanin roku 2022”. „...ilość problemów związanych z funkcjonowaniem instytucji znacząco przekracza te… Czytaj dalej »
Wokalistka, aktorka, człowiek instytucja. „...zawsze powtarzam, że działam trochę pod prąd, nie *mainstreamowo* i zawsze jestem takim trochę wywrotowcem… Czytaj dalej »
Wokalista, kompozytor i autor tekstów. Z wykształcenia jest nauczycielem techniki i informatyki oraz socjologiem. Ponadto ukończył specjalizację francuską… Czytaj dalej »
Tenor, solista wielu teatrów operowych, w kraju i za granicą. „...to jest taki dosyć zazdrosny zawód, więc wymaga pełnego skupienia. Ja rzeczywiście… Czytaj dalej »
Pisarz z Barcina, który przed momentem wydał swoją dziesiątą powieść. „...Ktoś mi kiedyś powiedział z wyrzutem, że moje książki nie kończą się… Czytaj dalej »
Fotografik, fotoreporter, bydgoszczanin z wyboru, w 2021 został Bydgoszczaninem roku.. „...jeździło się od najmłodszych lat do Sopotu na „Nonstopy”… Czytaj dalej »
13 czerwca, w dniu swoich urodzin wydała najnowszy singiel pt. „Amsterdam”. Jest to pierwsza premierowa piosenka wydana po albumie pt. „Miód i dym”… Czytaj dalej »