Rozmowa Dnia

Maria Mazurkiewicz

2023-10-05
Maria Mazurkiewicz/fot. Maria Mazurkiewicz, Facebook

Maria Mazurkiewicz/fot. Maria Mazurkiewicz, Facebook

Rozmowa dnia – PR PiK – Maria Mazurkiewicz

Gościem „Rozmowy dnia" była Maria Mazurkiewicz, wicekurator oświaty, kandydująca do Senatu. Rozmawialiśmy między innymi o zarzutach opozycji w stosunku do systemu edukacji.

Michał Jędryka: Dlaczego Pani kurator z takim doświadczeniem w oświacie, w zawodzie nauczycielskim decyduje się na wejście w politykę?
Maria Mazurkiewicz:
Właściwie, to nie wchodzę. Jestem w niej cały czas. Niejednokrotnie to powtarzam ludziom, którzy twierdzą, że nie interesują się polityką. Odpowiadam, że polityka interesuje się Tobą, to nasze wspólne życie. To, co robimy na co dzień i nie da się być obok. Niejednokrotnie, kiedy mowa jest o różnego rodzaju problemach politycznych, nie zauważa się, że one często wynikają z niezbyt dobrze funkcjonującej oświaty, edukacji. Paradoksalnie, bardzo często jest tak, zwłaszcza kiedy w mojej pracy spotykam się z samorządowcami, słyszę wręcz pogardliwe słowa w kierunku oświaty. Nie uważamy tego tematu za polityczny, ale do znudzenia powtarzam słowa Jana Zamoyskiego „Takie będą Rzeczypospolite, jakie ich młodzieży chowanie”. Mamy pretensje, że nie mamy dobrych fachowców, polityków, ekonomistów, lekarzy. Skąd oni się mają wziąć? To nie jest tak, że nagle kosmici nam sprowadzą. Musimy ich dobrze wykształcić, ukształtować i wychować.

Czy ta relacja nie jest w dwie strony? Czy to jest tak, że dobre państwo tworzy dobrą szkołę, a może na odwrót?
– To działa w jedną, jak i w drugą stronę. Dobre państwo musi dbać o dobrą szkołę i to chociażby widać w ostatnim czasie, kiedy próbuje się łatać te wieloletnie zaległości. Jeszcze na początku mojej pracy wicekuratora, kiedy zaglądałam do różnych szkół. Zresztą sama, kiedy pracowałam, to widziałam te przaśne, stare ławki sprzed wielu lat, tak samo pomoce dydaktyczne. W tej chwili szkoły wypiękniały. Pojawiły się różnego rodzaju hale sportowe, laboratorium przyszłości z najcudowniejszymi przyrządami. Mojej ukochane gabinety do nauki techniki, po prostu rewelacja. Warunki poprawiły się znacznie, tylko teraz jest ważne, by nauczyciele też zmienili swój sposób myślenia o uczniach i o szkole. Można powiedzieć, że uczniowie trochę nam odlecieli, urodzili się z komórką i komputerem w ręku. Często powtarzam, że nauczyciel musi podążać za uczniem. To mówi każdy, kto zajmuje się oświatą, ma tego świadomość. Mamy wielu wspaniałych, rewelacyjnych nauczycieli, którzy rzeczywiście to robią, starają się rozwijać uczniów i znajdować w nich to, co jest dobre. Z drugiej strony mamy też wielu „hamulcowych”. Niejednokrotnie miałam z tym do czynienia, kiedy ktoś mówi, „w ogóle, po co to, postawić czwórkę piątkę dziesiątkę i tylko o to chodzi, żeby uczniowie mieli dobre stopnie”. Właśnie nie o to chodzi, żeby uczniowie mieli dobre oceny. Szkoła służy do tego, żeby dobrze ich rozwinąć.

Powiedziała Pani, że mamy uczniów, którzy urodzili się w czasach, gdzie były już komputery i komórki. Uważają za swój normalny świat, ale czy to nie jest też tak, że nauczyciel jest też po to, żeby pokazać temu uczniowi, że istnieje życie poza komórką i komputerem?
– Oczywiście, ale też powinien nauczyć jednego i drugiego. Jestem wielkim zwolennikiem edukacji nieformalnej, czyli wyjścia z ławki szkolnej i wchodzenia do muzeum, na łąkę i pokazania jak naprawdę wygląda robaczek, a nie tylko na zdjęciu. Do tego służy między nimi to, że uczniowie klas czwartych otrzymują laptopy. To też jest rodzaj podręcznika, mają nauczyć się jak posługiwać się narzędziem. Każdy nauczyciel, nie tylko informatyki ma nauczyć ucznia, do czego to narzędzie służy i jak je wykorzystać do tego, aby lepiej funkcjonowała otaczająca rzeczywistość. Jednak też jednocześnie nauczyć, że komputer to nie cały świat, że są relacje z innymi ludźmi. Przecież dzisiaj, kiedy rozmawiamy z pracodawcami, najczęściej na naszych konferencjach związanych z doradztwem zawodowym, niejednokrotnie to wybrzmiało. Przedsiębiorcy mówią, że problem kandydatów do pracy, to nie jest problem braku umiejętności czy wiedzy, a braku kompetencji miękkich. Młodzi zaprezentować nie umieją wyjść do ludzi, mówić do nich. Nie umieją współpracować z zespołem. Tego można nauczyć się tylko poza komputerem.

Co trzeba jak najszybciej zmienić w szkołach? Za co pani zabrałaby się jako polityk?
– Zabrałabym się za „lepsze obudowanie” szkoły pomocą międzyresortową. W tej chwili szkoły coraz częściej borykają się z różnego rodzaju problemami, wynikającymi z sytuacji domowej. Niegdyś, za naszych czasów, kiedy byliśmy uczniami, jak był problem i szkoła widziała, że dziecko ma jakiś problem, to wychowawca czy pedagog szedł do domu i rozmawiał z rodzicami. Zwłaszcza gdy na przykład dziecko nie chodziło do szkoły. Dzisiaj szkoła nie ma takich kompetencji. To jest ważne, aby przepisy wręcz zobligowały MOPS-y, GOPS-y, sądy, kuratorów sądowych do ścisłej współpracy ze szkołą. Po to, aby pomagać dzieciom w tych wszystkich trudnych, rodzinnych sytuacjach. Z racji wieku nie poradzą sobie samodzielnie. (...)

Jan Szopiński

2023-10-04
Jan Szopiński/fot. Archiwum

Jan Szopiński/fot. Archiwum

PR PiK - Jan Szopiński - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Lewicy Jan Szopiński, kandydujący do Sejmu z listy Lewicy w okręgu bydgoskim. Rozmawialiśmy o toczącej się kampanii wyborczej.

Michał Jędryka: Panie pośle, w kończącej się kadencji był Pan przewodniczącym podkomisji, która zajmowała się migrantami, i stąd pierwsze pytanie: kontrole na granicach, sytuacja migracyjna w Polsce. Jak Pan patrzy na te kontrole, które pojawiły się od dziś, od północy, na granicy ze Słowacją?
Jan Szopiński:
Trudno by udawać, że w Polsce nie ma problemu dotyczącego z jednej strony migracji, z drugiej strony też kwestii wydawania w Polsce nielegalnych wiz. Ale wracając do poziomu pierwszego. Trudno przypuszczać, że Polska nie będzie reagowała, kiedy przez Polskę przebiega jakiś szlak migracyjny, [dlatego Polska] wprowadza w tej sprawie stosowne obostrzenia.

Te obostrzenia dla naszych młodszych Radiosłuchaczy są zupełnie nieznane, ale dla tych, którzy mają tyle lat, co ja, pamiętają wyjazdy do Czechosłowacji, do NRD... Rzeczywiście takie kontrole na granicach były. W tej chwili jesteśmy w strefie Schengen i w strefie Schengen wprowadzane są różnego typu obostrzenia. Przypomnę, że jako pierwsi zapowiedzieli w tej sprawie obostrzenia Niemcy, jako że Polska niestety, pomimo funkcjonowania zapory granicznej (na granicy z Białorusią – przyp. red.), to w pierwszym półroczu 2023 roku do Niemiec w sposób nielegalny dotarło blisko 15 tysięcy różnego typu migrantów, różnego typu uchodźców, którzy się w Niemczech znaleźć nie powinni, bo nie mieli w tej sprawie żadnych dokumentów

Zresztą układ z Schengen przewiduje, że kraje członkowskie mogą w szczególnych sytuacjach wprowadzić na jakiś czas kontrole graniczne, stąd też ta kontrola jest wprowadzona na 10 dni.

Prawda. Mam nadzieję, że ta kontrola nie jest wprowadzana w związku z tym, że za chwilę mają się odbyć wybory, a jest to rzeczywiste zagrożenie, które wynika z tego szlaku, który wiedzie przez Słowację. Natomiast w strefie Schengen obowiązują różnego typu działania, obostrzenia, decyzje, w których Polska niestety – w kwestii na przykład handlu wizami – nie spełniła. W związku z tym jest to też problem do rozwiązania po stronie naszej ojczyzny.

To jest problem, o którym już tyle powiedziano, że na razie go zostawmy – bo chyba wszystko, co było do powiedzenia – przed decyzjami prokuratury i sądu – zostało powiedziane.
Obawiam się Panie Redaktorze, że jednak nie. Jako że gdyby nie media, to Polacy nic by nie wiedzieli, że w kwietniu został aresztowany niejaki Edgar K., który był pośrednikiem wizowym w dostarczaniu nielegalnym wiz dla różnego typu obcokrajowców, i że został wypuszczony dopiero po czterech miesiącach. Powiedziałbym, nie mamy zakończenia tej sprawy. Zupełnie nie do przyjęcia jest informacja, że pan w wieku lat 25, mający doskonałe relacje rządowe na najwyższych szczeblach naszych władz, sam załatwiał, nie będąc pracownikiem MSZ, owe wizy.

No dobrze, zakończenie tej sprawy powinno być takie, że zarzuty już zostały przedstawione, będzie jakiś proces, jakiś wyrok.
No tak, ale na tym etapie Polacy chętnie by się dowiedzieli, kto w Ministerstwie Spraw Zagranicznych, oprócz ministra Wawrzyka, za to odpowiada, bo pan minister Rau schował się w tej sprawie na pewnym etapie i nie odpowiadał na żadne pytania, a na pewno pan Edgar K. sam tych wiz nie załatwiał. Jest tam zarzut dotyczący przyjęcia przez niego korzyści majątkowych [w wysokości] blisko pół mln zł, a jeszcze dodam, że ten pan był trochę związany z naszym województwem.

No to też były publikacje prasowe na ten temat. Ja zapytam jeszcze o wypowiedź pani poseł Urszuli Zielińskiej z Koalicji Obywatelskiej, która mówi, że gdyby opozycja wygrała wybory, to KO i tworzony przez nią rząd odstąpi od umowy ze Stanami Zjednoczonymi o budowie elektrowni atomowej. Co Pan o tym sądzi, dobry pomysł, zły pomysł?
Nie wiem, na jakich podstawach oparta jest wypowiedź pani poseł Zielińskiej, czy to są jej informacje, czy to są decyzje podejmowane po stronie największej partii opozycyjnej, ale nie sądzę, żebyśmy – kiedy mamy z jednej strony podpisane umowy, z drugiej przyrzeczone realizacje owych inwestycji w Polsce, inwestycji, przypominam, bardzo w Polsce potrzebnych, odstępowali od tego typu decyzji (...).

Piotr Król

2023-10-03
Piotr Król/fot. archiwum

Piotr Król/fot. archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Piotr Król

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Piotr Król, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Infrastruktury. Rozmawialiśmy o trwającej kampanii wyborczej i o karuzeli obietnic wyborczych.

Michał Jędryka: W Polsce trwa kampania wyborcza, natomiast w Europie Zachodniej – w Parlamencie Europejskim dyskutuje się na temat kolejnego kryzysu migracyjnego, który w Europie od czasu do czasu się powtarza. W PE mają dyskutować, jak ten kryzys w ogóle rozwiązać. Tymczasem Prawo i Sprawiedliwość publikuje spot wyborczy, w którym obciąża winą poprzednio rządzących za zbytnią uległość w sprawie imigrantów. Jak to jest tak naprawdę z imigrantami? Czy Unia Europejska Pana zdaniem sobie z tym poradzi?

Piotr Król: Fakty wskazują na to, że część krajów tzw. starej Unii sobie z tym zjawiskiem nie poradziła. Przyjęła znaczące ilości w dużej mierze nielegalnych imigrantów i próbuje szukać rozwiązań kosztem innych krajów. To nie jest żadna tajemnica, że najprawdopodobniej wygrana Prawa i Sprawiedliwości w 2015 roku spowodowała, że jakieś grupy nielegalnych imigrantów nie dyslokowano u nas, bo przecież publikowaliśmy dokumenty, z których wynikało, że urzędy wojewódzkie były przez ówczesny rząd Platformy i PSL-u obligowane do tego, żeby szukać miejsc dla tych ludzi. Myśmy to zatrzymali, bo jest kluczowa różnica między Ukrainkami, które uciekają przed prawdziwą wojną i w większości podejmują tu pracę, a ludźmi przyjeżdżającymi do Europy, którzy – jakoś tak się składa – gubią swoje dokumenty, paszporty, ale każdy z nich trzyma smartfon w ręku i oczekują, że ktoś ich będzie tutaj utrzymywał bez pracy. To są dwa różne światy. Myślę, że wszyscy śledzą to, co się dzieje na jednej z włoskich wysp i ta ekspansja ma miejsce. Dopóki będzie rządziło Prawo i Sprawiedliwość, to my się na dyslokowanie nielegalnych imigrantów z innych krajów do Polski zgadzać nie będziemy.

To przesłanie PiS jest powszechnie znane, tymczasem opozycja zarzuca Wam hipokryzję. Rafał Ziemkiewicz podsumował to tak: „twierdzą, że Prawo i Sprawiedliwość sprzedawało wizy i nadużyło zaufania partnerów z Unii i ci teraz za karę wyrzucą nas ze strefy Schengen – no chyba, że wybierzemy Tuska”.
– Oczywiście, że straszenie wyrzucaniem ze strefy Schengen jest absurdem. Podawane kwoty są również nieprawdziwe – wynikają z tego, że ludzie, którzy upowszechniają tę fałszywą propagandę mają świadomość, że statystyczny Polak nie musi znać szczegółów, dotyczących procedury przyznawania pozwoleń na pracę i wiz.
Chcę tylko przypomnieć, że najpierw wydaje się pozwolenie na pracę i może się o nie zwrócić – oczywiście spełniając odpowiednie warunki – każdy mieszkaniec innego kraju, natomiast potem jest kolejne postępowanie dotyczące przydzielonej wizyty. O ile można otrzymać pozwolenie na pracę, to nie otrzymanie wizy oznacza, że do Polski nie można przyjechać i przejście tego pierwszego sita nie oznacza, że się przeszło drugie. Na tym w dużej mierze bazują.
Liczby są tutaj bezwzględne – 80 procent pozwoleń i wiz dla cudzoziemców, jeżeli chodzi o pracę na terenie terytorium RP, to są mieszkańcy Ukrainy i Białorusi, czyli jedni uciekli przed wojną, a drudzy przed reżimem Łukaszenki. Trzecie i czwarte miejsce zajmują mieszkańcy Indii i Pakistanu – w mojej ocenie ani na Ukrainie, ani na Białorusi, ani w Indiach czy w Pakistanie islam nie jest dominującą religią.

Dlaczego tak naprawdę Niemcy wprowadzili kontrole na granicy z Polską? O co tu chodzi?
– Wprowadzili też kontrolę na granicy z Czechami, dwa lata temu miało miejsce to samo. Natomiast płyną informacje, że jest tzw. szlak bałkański – że z południa Europy część ludzi przedostaje się właśnie na terytorium Niemiec, część z nich może też próbować przez terytorium Polski.
Trzeba jednak pamiętać o jednej rzeczy – niedawno minister spraw wewnętrznych Włoch ujawnił, że Niemcy przekazały jednej z organizacji tzw. humanitarnych 800 tys. euro. Ta organizacja tylko w ostatnim czasie przewiozła 1600 nielegalnych imigrantów z północnej Afryki do południowych Włoch, a jednocześnie Ministerstwo Spraw Zagranicznych Niemiec zwróciło się do Włoch, dlaczego imigranci trafiają do Niemiec? Tutaj niech każdy sam sobie odpowie. W ramach UE prowadzona jest przez Niemców brutalna polityka, a cała reszta jest tylko konsekwencją. (...)

Marcin Sypniewski

2023-10-02
Marcin Sypniewski/fot. Archiwum

Marcin Sypniewski/fot. Archiwum

Rozmowa Dnia - Marcin Sypniewski

Gościem „Rozmowy dnia” był Marcin Sypniewski, lider listy Konfederacji w okręgu bydgoskim. Rozmawialiśmy o trwającej kampanii wyborczej.

Michał Jędryka: Nadal równy dystans do obu głównych sił politycznych?

Marcin Sypniewski: Oczywiście. Miniony weekend, te dwa duże wydarzenia: konwencja PiS-u i marsz Platformy w Warszawie pokazały, że te oba obozy skaczą sobie cały czas do gardeł, a tak naprawdę nie mają nic nowego Polakom do zaproponowania. Konfederacja jest taką trzecią ofertą, trzecią siłą, która jest przeznaczona dla ludzi, którzy mają dosyć tego sporu, którzy zarówno chcą odsunąć Kaczyńskiego, od władzy, jak i nie dopuścić do władzy Tuska. Tak naprawdę ludzie, którzy nie chcą głosować na PIS albo na Platformę mają do wyboru albo Trzecią Drogę, ale to może być głos zmarnowany, bo ona bije się z progiem wyborczym i może do sejmu nie wejść, albo Lewicę. Lewica to są ekstremiści, radykałowie, nawet Tusk ich nie wziął na wspólną listę, natomiast Konfederacja jest partią, która ma bardzo ciekawą ofertę dla ludzi, którzy nie chcą się w ten spór angażować...

I nie jesteście ekstremistami...
Oczywiście, że nie jesteśmy ekstremistami. Proszę zauważyć, że w zasadzie wszystkie partie w tej kampanii przejmują język Konfederacji. To my od zawsze mówiliśmy, że podczas pandemii dokonywano wydatków z zaprzeczeniem wszystkich zasad gospodarności. To my od zawsze mówiliśmy, że Polska powinna uważać z polityką wobec Ukrainy, że owszem, zależy nam na tym, żeby Rosja przegrała tę wojnę, ale nie możemy się wykrwawiać i pomagać Ukraińcom, bardziej niż się od nas tego wymaga.

Rzeczywistość przyniosła scenariusz zgodny z waszymi przewidywaniami, ale chciałbym zacytować pewien sondaż. Słupki sondażowe, te które znamy, rzeczywiście dają najwięcej tym dwóm głównym siłom politycznym, ale chcę zacytować inny sondaż. Zapytano Polaków, kto utworzy rząd po wyborach parlamentarnych. Około 40% Polaków odpowiada, że to będzie Prawo i Sprawiedliwość, 35%, że to będzie obecna opozycja, ale tylko 7% a więc mniej, niż wasi wyborcy, twierdzi, że nie uda się utworzyć rządu i zostaną przeprowadzone przedterminowe wybory parlamentarne, czyli nawet część waszych wyborców uważa, że będzie jakaś koalicja.
Czas na rozmowy o koalicji jest po wyborach. Konfederacja od początku tej kampanii mówi, że idzie do wyborów nie po to, żeby się dogadać z którąś z tych sił, które rządzą Polską od kilkunastu lat, tylko po to, żeby ten stolik w końcu przewrócić. Chcemy zmienić reguły gry. Nie chcemy się targować o stanowiska. Nas nie zadowalają fotele ministrów, tylko chcemy, żeby w Polsce w końcu coś się zmieniło, żeby po latach tego sporu między PiS-em, a Platformą, który Polakom nie przynosi nic dobrego, w końcu zająć się poprawą tego, jak w Polsce żyjemy. I o to nam chodzi. O całkowitą zmianę systemu podatkowego, systemu emerytalnego, systemu służby zdrowia. Po to Konfederacja idzie do wyborów, żeby oddać Polskę Polakom, i żebyśmy mogli zmieniać Polskę na lepsze.

Dyskutując o tym, co się może zmienić w Polsce, zajrzyjmy do, na przykład, najnowszego numeru „Do rzeczy", gdzie publicysta tego tygodnika przypomina debatę między Sławomirem Mentzenem, a Ryszardem Petru. Ryszard Petru zapytał wtedy Sławomira Mentzena, „Czy gdyby pan miał teraz głosować, czy wyjść z Unii, czy nie wyjść, to jaką decyzję by pan podjął?". Dziennikarz przypomina, że Mentzen zaczął trochę kluczyć, natomiast należałoby powiedzieć wprost: „Należy wyjść z Unii". Jest pan za taką tezą?
To wszystko zależy od okoliczności, dlatego nie odpowiem inaczej, niż Sławomir Mentzen. Oczywiście, Unia Europejska nam się bardzo nie podoba. Nie podobają nam się regulacje, chociażby odnośnie ochrony klimatu, które mogą doprowadzić Polaków do nędzy. To jest naprawdę skandaliczne, co tkwi w głowach eurokratów, co próbują narzucić również Polakom. Całkowite odejście od węgla, zakaz używania samochodów spalinowych, znaczny wzrost kosztów utrzymania domów. To wszystko sprawi, że będzie nam się żyło znacznie gorzej. I te wszystkie zmiany chcemy zablokować (...).

Łukasz Schreiber

2023-09-29
Łukasz Schreiber/fot. Facebook/Łukasz Schreiber Poseł na sejm RP

Łukasz Schreiber/fot. Facebook/Łukasz Schreiber Poseł na sejm RP

Rozmowa Dnia - Łukasz Schreiber

Gościem Rozmowy Dnia był poseł Łukasz Schreiber, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów. Rozmawialiśmy o przebiegu kampanii wyborczej, sondażach oraz politycznym sporze dotyczącym migracji i przywracania kontroli granicznych przez niektóre kraje.

Marcin Kupczyk: Kampania wyborcza dobiega końca. Jak pan ocenia jej dotychczasowy przebieg? Co się w niej panu podoba, albo co się nie podoba? Czy coś pana do tej pory zaskoczyło?
Łukasz Schreiber: Rzeczywiście, dobiega końca ten cały długi okres przedwyborczy, z punktu widzenia Polaków to rzeczywiście już, można powiedzieć, finał. Może zacznę od tego, co mi się w niej nie podoba. Nie podoba mi się na pewno to, że druga strona, opozycja, nie ma w ogóle ochoty dyskutować o programie, o tym, co chcą zrobić, i jak chcą to zrobić, co chcą ewentualnie zmieniać w Polsce, tylko są to tak naprawdę seanse nienawiści urządzane także tutaj, w Bydgoszczy. Byliśmy przecież tego świadkami ze strony Donalda Tuska. To jest ich pomysł. Ich pomysł to jest także „marsz miliona kłamstw", których chcą zaproponować w najbliższą niedzielę. No cóż, niech każdy oceni, jaka jest rzeczywistość. A co mi się podoba w tej kampanii wyborczej? Najbardziej zawsze podoba mi się kontakt z mieszkańcami, możliwość rozmowy w centrach miast, na rynkach, na targowiskach, wszędzie tam, gdzie mogę spotkać mieszkańców mojego okręgu. Jeżdżę, rozmawiam, wziąłem miesiąc urlopu, żeby go wykorzystać właśnie na prowadzenie kampanii wyborczej.

Według wszystkich sondaży wybory wygrywa Zjednoczona Prawica, ale zdobywa za małą liczbę mandatów, by utworzyć samodzielnie rząd. Czy są państwo gotowi na taki scenariusz, i jakie scenariusze w ogóle państwo przewidujecie?
Nie przewidujemy żadnych scenariuszy, my prowadzimy kampanię wyborczą. Chcemy przekonać do siebie Polaków tak, by samodzielnie rządzić. Ja to samo pytanie słyszałem osiem lat temu. Wówczas także każdy nas pytał: „Z kim będziecie rządzić?". Okazało się, że mogliśmy rządzić samodzielnie, a jeżeli to będzie niemożliwe, to wówczas trzeba będzie rozmawiać. Nie wiemy, kto tak naprawdę wejdzie do parlamentu. Są trzy partie, jedna bardzo na granicy progu, dwie także nie mają całkowitej pewności, że ten próg przekroczą. Jest też czwarte ugrupowanie, które w niektórych sondażach otrzymuje 3 do 4 procent, więc tak naprawdę do końca nie wiemy, jak ten parlament będzie wyglądał. Frekwencja może spowodować, że ktoś zniknie, albo się jeszcze pojawi w sejmie. Poczekajmy na finał i zobaczymy, co z tego wyniknie.

Jednym z wiodących obecnie tematów, czy wręcz politycznych sporów jest problem migracji. Na niektórych granicach powracają kontrole. Niemcy rozpoczną tymczasowe kontrole wyrywkowe, elastyczne, jak mówią, na granicach z Polską i z Czechami. Niemcy borykają się z nową odsłoną kryzysu uchodźczego, a swoje decyzje tłumaczą koniecznością ograniczenia działań przemytniczych. Mogliśmy nawet usłyszeć, że nielegalnie migranci napływają przez Polskę.
Po pierwsze, rzeczywiście zgadzam się, że jest to jeden z najważniejszych tematów, które dzisiaj mamy. W ogóle mam wrażenie, że w tym momencie decyduje się pod tym kątem przyszłość nie tylko Polski, ale i Europy. Jesteśmy w takim momencie, w którym musimy zdecydować: stawiamy tamę nielegalnej imigracji, tak jak starał się polski rząd, polskie służby, polskie wojsko, polska straż graniczna, postawić na wschodniej granicy Unii Europejskiej - przypominam. Uważam, że to samo można zrobić na południowej i na zachodniej granicy Unii Europejskiej. Po drugie, rzeczywiście wydaje się, że przyszedł czas na zaostrzenie tej polityki, także migracyjnej. O tym trzeba mówić. Po trzecie, jest w tej opowieści trochę fake newsów. Rozróżniajmy sytuację, w której ktoś przyjeżdża, np. studiować do Polski, dostaje wizę, dostaje wizę czasową, także po to, by pracować sezonowo, czy u przedsiębiorcy, czy u rolnika, bo takich sytuacji jest sporo i tego właśnie dotyczą wizy czasowe, od sytuacji, w której ktoś próbuje nielegalnie sforsować granice Unii Europejskiej. To widzimy w Lampedusie, na granicy polsko-białoruskiej i w szeregu innych miejsc (...).

Bartosz Kownacki

2023-09-28
Bartosz Kownacki/fot. Archiwum

Bartosz Kownacki/fot. Archiwum

PR PiK - Bartosz Kownacki - Rozmowa dnia

Gościem „Rozmowy dnia” był poseł Bartosz Kownacki, wiceprzewodniczący sejmowej Komisji Obrony Narodowej. Porozmawiamy między innymi o słynnej już linii obrony na Wiśle.

Michał Jędryka: Trwa kampania wyborcza, w kampanii wyborczej między innymi ujawniono plany, które wszystkich zszokowały, plany zakładające, że obrona Polski w przypadku ataku ze wschodu miała odbywać się na linii Wisły. Mówiono czasem, że doktryna była taka, że rzeczywiście ta obrona [wschodu kraju – przyp. red.] będzie słaba i będzie oczekiwanie na wojska NATO, ale chyba nikt nie przypuszczał, że będzie to tak głębokie wycofanie się.
Bartosz Kownacki:
I tak, i nie. Ja obronnością zajmują się od wielu lat i to dla mnie jako – może nie specjalisty, bo to za duże słowo – ale dla osoby, która tym tematem się zajmuje, nie było zaskoczeniem. Można powiedzieć, że to złożyło się w pewną całość w perspektywie sytuacji na Ukrainie, w perspektywie serialu „Reset”, który polecam obejrzeć – to wszystko składa się w całość pewnej doktryny politycznej, która obowiązywała u naszych przeciwników. Ale jakby tak uczciwie popatrzeć na to wszystko, co działo się przez ostatnie kilkanaście lat przed rządami Prawa i Sprawiedliwości, to to nie było zaskoczeniem. Już nie mówię o moich rozmowach z dowódcami, kiedy byłem wiceministrem obrony narodowej, bo wtedy oczywiście wiedzę pewną pozyskałem – proszę zobaczyć, likwidacja jednostek wojskowych, szczególnie na wschodniej ścianie kraju – to było czymś podyktowane, tym, że tej części Polski bronić nie będziemy.

Pamiętam taką poważną dyskusję, pewnie już przez Państwa zapomnianą, kiedy Antoni Macierewicz w roku 2016 zdecydował się przerzucić w miejsce starych czołgów PT-91 po prawej stronie Wisły, zdecydował się przerzucić leopardy, które stacjonowały de facto pod Odrą, kilkaset kilometrów, do Wesołej – i właśnie przerzucenie przez Wisłę, to było zasadnicze. Był rwetes, ogromne ataki na ministra Macierewicza – przecież to się składa w całość: nie ma jednostek wojskowych, nie ma dobrych czołgów, które mają bronić i takie założenie, że my po prostu tej części Polski bronić nie będziemy. Nic nadzwyczajnego dla kogoś, kto się tą tematyką zajmuje, ale rzeczywiście te założenia, dokumenty, które zostały ujawnione – to trzeba bardzo jasno powiedzieć, bo były takie zarzuty, że to były dokumenty, które ujawniają jakoś niebywale skryte tajemnice państwowe...

No właśnie, to jest zarzut opozycji, że ujawniono tajemnice państwową.
Przed chwilą Panu udowodniłem, że to nie była żadna tajemnica, tym bardziej dla białego już wywiadu rosyjskiego – już nie mówię bardziej zaawansowanego, ale białego wywiadu rosyjskiego. Jeżeli ktoś likwiduje jednostki wojskowe, nie dyslokuje jednostek po prawej stronie Wisły, nie dyslokuje ciężkiego sprzętu po prawej stronie Wisły, to nie trzeba odkrywać Ameryki, że on tej części nie będzie bronił, być może ma inne plany na zachodzie swojego kraju, ale wschodu bronić nie będzie, tutaj nie trzeba było być wielkim odkrywcą.

Abstrahując od tego, ten dokument jest już dziś dokumentem historycznym, dziś polska armia wygląda znacząco inaczej, niż wyglądała jeszcze kilka lat temu. Dziś te jednostki wojskowe są odbudowywane, dziś nie tylko czołgi leopard będą po prawej stronie Wisły, więc to jest dokument archiwalno-historyczny, które może posłużyć jako pewien akt oskarżenia – być może przed Trybunałem Stanu – dla tych, którzy te decyzje podejmowali, ale nie ma żadnego waloru, który miałby wartość dla Rosjan i byłoby do wykorzystania przez Rosjan, już prędzej nawet dokument dezinformujący, bo nie świadczy o tym, jak dzisiaj będzie przebiegała obrona Polski – zasadniczo różnie od tego, co proponowali nasi przeciwnicy (...).

Norbert Pietrykowski

2023-09-27
Norbert Pietrykowski/fot: Twitter

Norbert Pietrykowski/fot: Twitter

PR PiK - Rozmowa dnia - Norbert Pietrykowski

Gościem „Rozmowy dnia” był Norbert Pietrykowski, lider bydgoskiej listy Polska 2050 w wyborach do Sejmu. Rozmawialiśmy o trwającej kampanii wyborczej.

Michał Jędryka: Szymon Hołownia, lider Waszego ugrupowania Polska 2050, które jest w tej koalicji Trzeciej Drogi, napisał na platformie X: „dość wieców pod płaszczykiem kazań, dość wskazówek dawanych przez polityków w sutannach”, no i również mówi, że trzeba „zrobić porządek” z religią w szkołach. Jak to jest, czy myśli Pan, że po wyborach coś się zmieni w tej sprawie, gdybyście je wygrali – w każdym razie gdybyście byli w jakimś układzie rządzącym?
Ja może najpierw kilka słów powiem o sobie.

Dobrze, to od tego zacznijmy.
I cóż, jestem absolwentem Akademii Medycznej w Bydgoszczy, potem całe życie w przedsiębiorczości, w biznesie. Udało mi się stworzyć dużą wiodącą firmę, która dzisiaj w Bydgoszczy zatrudnia ponad 500 osób – są to laboratoria, które są rozpowszechnione w całej Polsce, także myślę, że udało mi się coś zrobić.

Jest Pan człowiekiem sukcesu.
Tak, a później stowarzyszenia – Stowarzyszenie Polska 2050, wolontariat, dużo takich wolontariackich akcji, no a teraz polityka, która daje mi satysfakcję. Dzięki temu, że wynika to z mojego doświadczenia, wiedzy, wiem, że mogę bardzo dużo zrobić. I oczywiście nie idę do polityki dla pieniędzy ani dla żadnych innych korzyści.

To po co Pan idzie do polityki?
Całe wynagrodzenie będę przekazywał na fundacje i stowarzyszenia osób potrzebujących z naszego okręgu.

To jest jakaś deklaracja.

To jest przyrzeczenie i obiecuję, że je zrealizuję (...).

To teraz przejdźmy do tego, co napisał Szymon Hołownia. Jak to jest z tym: państwo – Kościół, religia w szkole?
Uważam, że znaleźliśmy się w sytuacji, że wszystko stało się polityką.

Tak.
Polityka wchodzi wszędzie – pojawia się film w kinie, to też jest deklaracja polityczna. Polityka jest w Kościele, polityka jest w gospodarce, nawet wiemy, że w cenach paliw jest polityka – nie o to chodzi. Gospodarka, Kościół, sztuka powinny być jak najdalej od polityki.

A jak to osiągnąć?
Przyjazny rozdział Kościoła od państwa, bardzo przyjazny, nie na zasadzie… Ja uważam, że jesteśmy krajem, który ma wielkie przywiązanie do tradycji i religii i trzeba to szanować, trzeba to doceniać, ale oczywiście, jak wspomniałem, nie może być tak, że ta polityka jest wszędzie. Politycy nie powinni zajmować się wszystkim, bo na wszystkim się nie znają. Tak jak wspomniałem, polityka powinna być jak najdalej od gospodarki, od edukacji, od Kościoła. Nie o to chodzi.

Nie rozumiem – jak najdalej od gospodarki? Niestety nie da się chyba tego rozdzielić, bo w sposób konieczny polityka wpływa na gospodarkę.
Tak, ale politycy nie mogą decydować o cenach paliw. Nie może być tak, że politycy mówią: dzisiaj paliwo kosztuje tyle, a jutro tyle. Mamy dzisiaj najtańsze paliwa w Europie dlaczego – dlatego, że za dwa tygodnie mamy wybory. Po wyborach 16 października możemy się obudzić i będzie najdroższe. Nie o to chodzi, gospodarka musi mieć swój tor, niezależny od polityków, wtedy ona idzie dobrze. Jeśli politycy sztucznie sterują gospodarką, wtedy zaczyna się chaos.

Ale wszędzie gospodarka zależy od pewnych regulacji, prawda? Od pewnych ram prawnych, które tworzą politycy.
Regulacji tak, ale nie bezpośredniego wpływu. Ja jestem zwolennikiem tego, żeby przedsiębiorcom nie przeszkadzać. Biznes lub spokój, biznes lubi rozwój, dlatego mamy w swoim programie PIT, CIT i VAT do 2026 roku bez zmian. Już nie wprowadzajmy żadnych nowych ładów, starych ładów, bezładów, zostawmy. Przedsiębiorcy sobie dadzą radę, tylko dajmy im spokój (…).

Piotr Gliński

2023-09-26
Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. Fot. PAP/Tomasz Gzell

Wicepremier, minister kultury i dziedzictwa narodowego Piotr Gliński. Fot. PAP/Tomasz Gzell

PR PiK - Rozmowa dnia - Piotr Gliński

Gościem „Rozmowy dnia” był prof. Piotr Gliński – minister kultury i dziedzictwa narodowego. Rozmawialiśmy między innymi o otwarciu nowego budynku bydgoskiego archiwum.

Michał Jędryka: Rozmawiamy zaraz po otwarciu nowego budynku Archiwum Państwowego w Bydgoszczy. To ekspresowa inwestycja, bo był Pan rok temu wmurowywać akt erekcyjny, a dziś oddajemy do użytku ten budynek.
Piotr Gliński: To inwestycja bardzo sprawnie zrealizowana. Co prawda - wtedy już był stan budowy zaawansowany, ale jeszcze nie było widać, że to taki piękny budynek. Były oczywiście wizualizacje i one się sprawdziły. Cieszę się, bo 35 lat trwa historia budowy Archiwum w Bydgoszczy i udało się to szybko zrealizować. To jest bardzo potrzebne, bo archiwa są niedoceniane. Nie rozumiemy, że archiwa są absolutnie niezbędne dla funkcjonowania nowoczesnego państwa, bo to jest nie tylko kwestia pamięci, ale także współczesnego funkcjonowania, korzystania z różnych dokumentów, które muszą być w odpowiedni sposób przechowywane. Archiwa pełnią także bardzo ważną rolę edukacyjną, społeczną. W tej chwili przecież następują zmiany pokoleniowe, społeczeństwo się starzeje i mamy zjawisko np. archiwów rodzinnych, społecznych i to wszystko też musi być zaopiekowane. Musi być przekazane kolejnym pokoleniom i archiwa do tego służą. Bardzo się cieszę, że udało nam się przełamać niemożność inwestycyjną. Myśmy w ogóle w kulturze zrobili prawie 8 tys. inwestycji, bo one były niezbędne. Kultura przez lata była niedoinwestowana, zaniedbana. W tej chwili odrabia te straty i także w archiwach to widać.

Mówię to jako laik, ale pamiętam, jak wchodził kapitał początkowy w ZUS-ie i wtedy wiele osób szukało dokumentów, które świadczą o ich pracy. Być może to jest też jedna z ważnych funkcji archiwum - nie tylko kulturowych, ale społecznych?
- Oczywiście że tak. Ale pamiętajmy, że coraz więcej osób interesuje się przeszłością. Stajemy się w III RP - z wielkim trudem - takim społeczeństwem, które ma trochę więcej wolnego czasu. Starzejemy się, w związku z tym więcej osób podsumowuje swoje życie, szuka korzeni. I mamy boom, jeżeli chodzi o poszukiwania genealogiczne i rozkwit archiwów społecznych, lokalnych. To wszystko ktoś musi gromadzić, w odpowiedni sposób przechowywać dla przyszłości, a jednocześnie istotny jest dostęp do archiwów dla celów czysto pragmatycznych, urzędowych, sądowych, prywatyzacyjnych albo odwrotnie. To wszystko jest bardzo istotne i bardzo się cieszę także z tego, że archiwa się cyfryzują, mamy doskonały program „Szukaj w archiwach”, czyli ich dostępność jest coraz większa.

Wiem, że Pan interesuje się nie tylko tym budynkiem bydgoskiego Archiwum, ale również inną inwestycją - kampusem Akademii Muzycznej.
- To są 402 miliony zainwestowane z budżetu państwa. Działkę dostarczyło miasto, natomiast państwo polskie buduje kampus Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, bo to jest konieczne. To świetna Akademia, znana głównie ze swoich wspaniałych pianistów, ale także uczelnia bardzo rozproszona, która mieści się w siedmiu zabytkowych budynkach w całym mieście. Warunki pracy są bardzo złe. Musieliśmy to przełamać, dlatego budujemy w tej chwili kampus, ale mamy w Bydgoszczy także plany na kolejne inwestycje rządowe. Być może wspólnie z województwem będziemy realizowali rozbudowę Filharmonii bydgoskiej. Mam nadzieję, że to się szybko uda zrealizować. (...)

Zbigniew Ziobro

2023-09-25
Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro/fot. archiwum

Minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro/fot. archiwum

PR PiK - Rozmowa dnia - Zbigniew Ziobro

Gościem „Rozmowy dnia” był minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. Rozmawialiśmy między innymi o sporze o film „Zielona granica”, o stosunkach z Unią Europejską oraz o tym, co dalej z reformą wymiaru sprawiedliwości.

Michał Jędryka: Był Pan w minioną niedzielę w Inowrocławiu. Jaki był cel Pana wizyty?
Zbigniew Ziobro: Byłem wspierać pana Ireneusza Stachowiaka i wszystkich kandydatów Zjednoczonej Prawicy w nadchodzących wyborach, ale też przekonywać mieszkańców, by udali się na referendum. To niezwykle ważne referendum, bo jeżeli 50 proc. wyborców weźmie w nim udział i powie, że nie zgadza się na relokację imigrantów, to jakikolwiek rząd by nie rządził, będzie tym związany na mocy ustawy i nie będzie mógł przyjmować tysięcy uchodźców, których bogate kraje chcą nam przekazać - zwłaszcza tych, z którymi mają największe problemy, jeżeli chodzi o przestępczość zorganizowaną i brak chęci do pracy. Chcą, żebyśmy to my Polacy ich utrzymywali, sami stworzyli ten problem, a teraz mówią, że solidarność ma być pod pistoletem sankcji finansowych, jeśli się na to nie zgodzimy.
Jeśli więc referendum będzie wiążące, pójdzie 50 proc. obywateli - Polacy wypowiedzą się, że sobie tego nie życzą, to ustawowo jest to zobowiązanie dla każdego rządu, który nie będzie mógł się na to zgodzić i ma przed Unią Europejską „glejt”.

Nie będzie można również sprzedawać spółek Skarbu Państwa, wyprzedawać majątku narodowego. Na ile to jest twarde zobowiązanie - nie będzie można wtedy sprywatyzować żadnej spółki Skarbu Państwa?
- Co do zasady - prywatyzacja nie będzie mogła być prowadzona. Można sobie wyobrazić jakieś indywidualne roszady, związane z reorganizacją spółek Skarbu Państwa. Jesteśmy ciężko doświadczeni prywatyzacją z początku lat 90., gdzie za przysłowiową złotówkę sprzedawano wielki majątek – mówiąc, że kapitał nie ma narodowości i że to się opłaca. Wiemy, że wiele przedsiębiorstw zostało kupionych, a następnie zlikwidowanych, ponieważ konkurencja likwidowała sobie tutaj konkurencję. Woleli traktować nas jako rynek zbytu, a produkcję przenosić, czy rozwijać u siebie.

W Bydgoszczy mamy takie przykłady – chociażby Zachem…
- To jest jeden z przykładów mi znanych. Takich przykładów jest dużo, dużo więcej - na przykład cementownie w Polsce. Budujemy autostrady, drogi, a liczne nasze znakomite, nowoczesne cementownie zostały właśnie w ten sposób kupione, a następnie zamknięte. Tak samo przemysł przetwórczy, jeżeli chodzi o żywność. Dlatego kapitał ma narodowość, ludzie kierują się interesami, które wykraczają poza myślenie w aspekcie czysto ekonomicznym. Często też kalkulują, że bardziej opłaca im się u siebie, bo jest przyjemnie, mają wszystko pod kontrolą i przenoszą produkcję do siebie. Są tam też lokalni politycy, którzy na to naciskają. Tak wygląda świat. To są tylko idealistyczne założenia, z lektury liberałów, że kapitał nie ma przynależności narodowej. Ma, liczą się interesy też narodowe, o czym świadczy najlepiej w tej chwili choćby spór z Ukrainą o zboże. Niemcy i Francuzi rozgrywają w nim nas z Ukraińcami, bo chcą, żeby Polacy nie tylko transferowali – umożliwiamy bowiem transfer ukraińskiego zboża do portów bałtyckich, żeby można je było dalej eksportować - ale też żeby zboże z Ukrainy zalewało nasz rynek. Chcą to na nas wymusić i pani von der Leyen – Niemka nie przypadkiem oraz pan Zełenski uznali, że wykorzystają tę sytuację, by doprowadzić do upadłości polskie rolnictwo, by zostało „zagospodarowane” przez oligarchów, czy duże firmy zachodnie i ukraińskie. Na to nie możemy pozwolić, to tez jest gra. Gospodarka ma kapitał, interes narodowy się liczy i to jest kolejny tego przykład.

Gdy się rozmawia z politykami opozycji, mówią tak: „dawno dostalibyśmy pieniądze z Krajowego Planu Odbudowy, gdyby nie minister Ziobro”. Pan podobno to wszystko blokuje. Pan nie chce tych pieniędzy?
- (śmiech) To między bajki włóżmy. Oczywiście te pieniądze są blokowane głównie przez Niemców, Brukselczyków można powiedzieć, ale wiadomo, kto tam pociąga za sznurki, jakie państwo jest najpotężniejsze, jakie ma wpływy. Zresztą pani komisarz jest przecież niemiecką polityk, z rządu pani kanclerz Merkel, przyjaciółką Donalda Tuska, o czym z ostentacją mówi i pokazuje to też w publicznych wystąpieniach. Ona to robi przede wszystkim pod namową polityków Platformy i Lewicy, którzy działają na szkodę polskiego państwa, o czym świadczy przecież to, co robią w Parlamencie Europejskim. Przecież oni podjęli, inicjowali liczne uchwały - pierwszą z nich pan Trzaskowski przygotowywał, jest to udokumentowane - które zmierzały do tego, by szantażować Polskę i blokować pieniądze. (…)
Polska ma możliwość wymuszenia na Unii Europejskiej wypłaty należnych środków z Krajowego Planu Odbudowy i zrobi to po wyborach, jeśli Zjednoczona Prawica je wygra. Unia bierze pieniądze od państw członkowskich i musi mieć – co wynika z twardych zapisów – ich zgodę, jednomyślność, która tak boli Niemców - na podniesienie podatków. Potrzebuje jej od poszczególnych krajów, czyli również od nas. Jeżeli my się na to nie zgodzimy, to wtedy im się wszystko zawali. Warunkiem, żebyśmy się mogli zgodzić musi być nasz interes, a interesem polskiej gospodarki będzie się kierował rząd Zjednoczonej Prawicy. (...)

Jarosław Molendowski

2023-09-22
Jarosław Molendowski/fot:torun.lasy.gov.pl

Jarosław Molendowski/fot:torun.lasy.gov.pl

PR PiK - Rozmowa dnia - Jarosław Molendowski

Gościem Rozmowy dnia był Jarosław Molendowski, dyrektor Regionalnej Dyrekcji Lasów Państwowych w Toruniu. Rozmawialiśmy o eskalacji oskarżeń ekologów oraz opozycji wobec instytucji zarządzającej lasami, a także o próbach interwencji Unii Europejskiej w gospodarkę leśną.

Michał Jędryka: Trwa kampania wyborcza i właściwie Lasy Państwowe to jest taka instytucja, która jest i powinna być z boku kampanii wyborczej, instytucja niepolityczna – a jednak wciąż w tej kampanii wyborczej dzieje się coś, co w jakiś sposób dotyczy i wciąga Lasy Państwowe w tę dyskusję. Między innymi stało się tak, że dwie panie posłanki, Agnieszka Pomaska i Barbara Nowacka, nagrały spot wyborczy w Lasach Piaśnickich i tam pojawiły się oskarżenia, że Lasy Państwowe prowadzą nie tyle wycinkę drzew, że dokonują ich rzezi, że ma się dokonywać to na miejscu pamięci, zupełnie bez zważania na charakter tego miejsca – jak to jest naprawdę Panie Dyrektorze?
Jarosław Molendowski:
Tak jak Pan wspomniał, jest kampania wyborcza. Kampania wyborcza kieruje się swoimi prawami, natomiast odnosząc się do sytuacji pań posłanek, które znalazły się w bliżej nieznanym miejscu, przy rębni prowadzonej przez Lasy Państwowe, natomiast z całą stanowczością i pewnością mogę powiedzieć, że wszystkie miejsca kultu – bardziej znane, nieznane, nowo odkrywane, są zawsze w szczególnej opiece ze strony Lasów, mało tego, często są to miejsca bardzo nieznane, gdzie my leśnicy szukamy osób, które coś więcej na ten temat mogą powiedzieć, abyśmy te miejsca w jakiś sposób szczególny chronili.

Była tam rębnia, z wyoranymi bruzdami, w których będziemy sadzić las. Normalnie prowadzona gospodarka leśna, natomiast miejsce jakoby było w jakiś sposób przez leśników zniszczone – ja w to absolutnie nie wierzę, jestem pewien, że jest to pewnego rodzaju manipulacja, i używanie, według mnie i wielu, wielu osób, niedopuszczalnych metod przedstawiania rzeczywistej sytuacji.

Rębnia, czyli odbywała się tam wycinka lasu. Jeden ze „100 konkretów na pierwsze 100 dni rządów”, które ogłosiła Platforma Obywatelska, jest taki: wyłączymy najcenniejsze przyrodnicze obszary lasów z wycinki i przeznaczymy je tylko na funkcje przyrodnicze i społeczne. Myśli Pan, że to jest punkt rozsądny, że rzeczywiście tak powinno być?
Chodzi też o zapewnienie bezpieczeństwa, bo przecież drzewostany w wieku starszym siłą rzeczy podlegają różnego rodzaju przemianom. Sosna ma swój ograniczony wiek rębności – ona po osiągnięciu tego wieku zaczyna najzwyczajniej w świecie gnić od środka. Tworzy się zgnilizna miękka, która często jest niewidoczna na zewnątrz, a przy silniejszym powiewie wiatru ta sosna może w połowie się złamać, mogą od niej odrywać się gałęzie, konary, może po prostu stwarzać niebezpieczeństwo i często jest tak, że my musimy po prostu na to reagować, bo przecież tych zdarzeń niebezpiecznych jest bardzo dużo i później ci, którzy często mówią, że wycinamy, że to były stare drzewa, zupełnie o tym zapominają, milkną, w żaden sposób nie chcą do tej sprawy wracać, a problem pozostaje po naszej stronie. My musimy lasy chronić, zarówno przyrodniczo, jak i żeby były zawsze dostępne i bezpieczne. Jest to jeden z naszych celów – tych celów jest oczywiście więcej, ale ten jeden cel, zapewnienie bezpieczeństwa społeczeństwu, jest celem najważniejszym (...).

O ważnych sprawach z ważnymi gośćmi...

„Rozmowa Dnia” – od poniedziałku do piątku
po wiadomościach o godzinie 8:30.
Prowadzą: Agnieszka Marszał i Maciej Wilkowski.

Na Wasze pytania i uwagi czekamy
pod adresem mailowym:
rozmowadnia@radiopik.pl


26 15922126961070
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę