Tomasz Szymuś

2021-05-15
Tomasz Szymuś Fot. Magda Jasińska

Tomasz Szymuś Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Tomasz Szymuś

Kompozytor, aranżer, pedagog i znany dyrygent, prowadzący orkiestry festiwalowe i orkiestrę „Tańca z gwiazdami”.

„Środowisko sprawiało, że wszystko się kręciło wokół muzyki. Nie mieliśmy innych tematów, kompletnie. Nie było telewizji, nie było internetu, więc nasze rozmowy toczyły się wokół instrumentalistów...”


Piątek, 13 maja godz. 20:05
Jak wygląda obecnie Pana życie?

- Patrząc z boku, dzień jest bardzo nudny. Wstaję o 5:00, trzy godziny pracuję. Potem budzi się moja rodzina i wszyscy działamy „na kupie”, więc wtedy nie jestem w stanie pracować. Jakoś to ogarniamy z żoną do 14:00. Kiedy najmłodsze dziecko idzie spać, to mogę znowu popracować, no i później wieczór pozostaje też na pracę. Tak to wygląda przez ostatni rok. Wcześniej prowadziłem tryb życia takiego muzyka jazzowego, czyli wstawałem kiedy chciałem i pracowałam do nocy.

Czy godzina 5:00 to jest ten najlepszy czas na tworzenie?


- Nie. Jednak jak coś trzeba zrobić, to muszę się przymusić do tego i w tej chwili uzyskałem taki tryb pracy. Ale tak w ogóle, z perspektywy czasu, to godzina 5:00 jest najlepszą godziną, bo nikt nie przeszkadza, nikogo nie ma. Wtedy jest naprawdę taka błoga cisza, można najwięcej i najszybciej zrobić.

Wstaje Pan o 5:00, to o której kładzie się Pan spać?

- Potrafię przespać się dla zdrowia w ciągu dnia. Zawsze mam jedną czy dwie drzemki w pracy.

No dobrze, ale zanim przyszła dyrygentura, wcześniej były ćwiczenia na fortepianie - to już w ognisku - a potem obój, który wpadł tak przypadkiem?

- Całkowitym przypadkiem, bo to były naprawdę takie ciekawe czasy, kiedy było kilku chętnych do nauki gry na gitarze na jedno miejsce w szkole muzycznej. A dlaczego akurat gitara? Bo fascynowały mnie gitary. W mojej rodzinie były tradycje muzyczne. Mój pradziadek grał na akordeonie. Jego córki, czyli moja babcia i siostra babci też były związane z muzyką. Zawsze się śpiewało i ciągnęło mnie do muzyki od samego początku. Pamiętam ten dziadkowy akordeon do dzisiaj. Mam takie zdjęcia, że doczepiam się do niego i przeszkadzam. Później rodzice kupili pianino, takie, które stroiło sekundę w dół, po prostu tragicznie. Nie dało się go nastroić, teraz jest tylko meblem. Kiedy się zafascynowałem muzyką, to pamiętam, że były płyty Marka i Wacka, nie wiem czy którykolwiek ze studentów pamięta ten fortepianowy duet. Potem nagle w moim życiu pojawił się Pat Metheny, gitarzysta jazzowy, no i wtedy słuchając tej muzyki i tych aranżacji zapragnąłem być gitarzystą, ale się nie dostałem na gitarę, więc był obój. Dziś też zawdzięczam obojowi wiele, zresztą uważam, że w życiu wszystkie takie przypadki coś dają. Grając na oboju potrafię napisać na każdy instrument dęty, czyli zawsze jest coś po coś. Tak samo uwielbiam śpiewać. Śpiewałem w chórach i przenoszę tę fakturę chóralną na smyczki. To jest właściwie bardzo bliskie do powielenia. Więc wszystko jest po coś w życiu.

A chciało się ćwiczyć na oboju?

- Nie

Cóż za szczerość…

- Każdy z którym teraz dyskutuję, a przecież mamy przyjaciół muzyków, całe życie się otaczam muzykami, niewielu jest takich, którzy lubią ćwiczenie na instrumencie po 6 - 8 godzin dziennie. Wiadomo, że trzeba to zrobić, żeby osiągnąć poziom gry.

To jak Pan „odfajkowywał” to ćwiczenie?

- Moment fascynacji oboju, czy ten mój początek, to był rzeczywiście taki, że ćwiczyłem wiele godzin, bo chciałem być wielkim oboistą, a to wymaga dodatkowej nie tyle techniki, co kondycji. Trzeba ćwiczyć, żeby z niej nie wypaść. 2 dni bez ćwiczenia powoduje, że później nie jestem w stanie zagrać 5 minut. To powodowało, że ten instrument brałem codziennie i w końcu ćwiczenie przechodziło w rutynę. Jak czytam książki o muzykach, o kompozytorach, to mam podobne wrażenia jak i oni, o tym samym piszą. Ta codzienność przechodzi w rutynę, a później się bez tego nie da żyć. Chociaż może nie w rutynę, a raczej w taką codzienność i trudno bez tego żyć później.

W którym momencie Pan stwierdził, że nie będzie tym wielkim oboistą?

- Przyczyniło się do tego wiele rzeczy. Miałem chore zatoki i trudno było to wyleczyć, ale jednocześnie zafascynowałem się jazzem i fortepianem, więc równolegle ćwiczyłem bardzo dużo na fortepianie i na oboju, i po chorobie zatok ten obój poszedł na drugi plan, a ja zająłem się właśnie już wówczas komponowaniem i aranżowaniem. Kupiłem sobie instrumenty klawiszowe z jeszcze dodatkowymi brzmieniami, byłem zafascynowany brzmieniami Jeana-Michela Jarre’a, który wtedy zaczął grać na tych instrumentach. To mnie też pochłonęło, więc kupiłem te instrumenty, jeździłem do Paryża i grałem na akordeonie w metrze, żeby zarobić na pierwszy keyboard. Spędziłem w metrze dwa - trzy miesiące, jeżdżąc i grając.

Fajna przygoda…

- Dziś bym nie polecał, ale wtedy to było coś niesamowitego. Przywiozłem wymarzony instrument po trzech miesiącach muzykowania, na który tu musiałbym zarabiać przez lata.

A potem był ten azymut z Bartoszyc via Katowice do Warszawy?

- Sam początek to ognisko, potem była szkoła w Olsztynie, a potem był jazz, który spowodował moją ekspansję do Katowic na Wydział Jazzu.

I to były chyba jeszcze takie czasy, kiedy nie było innych wydziałów jazzu w Polsce?

- To był jeden jedyny wydział muzyki rozrywkowej.

I za pierwszym razem się udało?

- Tak, udało się za pierwszym razem. No właśnie to teraz jest oczywiste, że ktoś za pierwszym razem dostaje się na studia, wtedy to kilka razy ludzie zdawali, żeby się dostać. Najczęściej wokaliści zdawali kilka razy i wokaliści byli najbardziej dojrzali.

Czego Pan się nauczył na tych studiach, dość rozrywkowych.

- Jak sama nazwa wskazuje, były to rozrywkowe studia i tak w szerokim słowa tego znaczeniu - rozrywkowe. Nauczyłem się rozrywkowego życia, codziennie rano w akademiku dookoła gdzieś ktoś grał na instrumencie i trudno było cokolwiek robić i trudno też było siedzieć w takim otoczeniu bez wyrzutów sumienia. Więc jak dookoła wszyscy grają, wszyscy ćwiczą, to samemu się bierze instrument i się gdzieś idzie ćwiczyć. No i wieczory oczywiście - słuchanie muzyki, środowisko sprawiało, że wszystko się kręciło wokół muzyki. Nie mieliśmy innych tematów, kompletnie, nie było telewizji, nie było internetu, więc nasze rozmowy toczyły się wokół instrumentalistów. Było też gremialne spisywanie solówek z nagrań. Robiło się to tak, że w magnetofonie trzeba było obniżyć prędkość, żeby było łatwiej spisać.

A pamięta Pan ten moment, kiedy po raz pierwszy pomyślał Pan „nie będę tylko aranżował i komponował, ale również stanę się dyrygentem”?

- To w moim przypadku był przypadek, bo aranżowaniem zajmowałem się właściwie jeszcze w podstawówce, tylko oczywiście to były takie dotknięcia tego. Natomiast w pewnym momencie, właśnie w teatrze, dzięki pewnym koncertom, jeden z producentów teatralnych robił też festiwal w Sopocie - to się nazywało wówczas TOP Trendy. On pozyskał pierwszą emisję telewizyjną tego festiwalu, którą mógł sprzedać w całej Polsce i w związku z tym potrzebował orkiestry i kogoś, kto napisze aranżacje, porozmawia z artystami, z każdym się spotka i jeszcze poprowadzi to od pulpitu. No i widział, że ja takie rzeczy robię właśnie na deskach teatru, więc zaproponował mi to. To było trochę z jego strony bardzo ryzykowne, bo amatorowi zaproponował coś takiego. Natomiast udało mi się to zrobić i to był mój pierwszy duży koncert jednocześnie z dyrygowaniem i ze złożeniem orkiestry, więc od tej pory właściwie co roku robię jakiś festiwal.

A programy telewizyjne to jest zupełnie inna praca.

- Tak, to taka praca na słuchawkę. Na uszach mam słuchawki i tak pracuję w oderwaniu od rzeczywistości. Muszę szybko reagować na nieprzewidziane sytuacje.

Takie nieoczekiwane sytuacje mogą nastąpić, ale wówczas trzeba mieć zespół samych gwiazd, a Pan ma zespół samych gwiazd. Ci muzycy występują też w innych big-bandach w innych orkiestrach.

- Właśnie, to są muzycy, którzy są zaprawieni w bojach. Wiedzą, że trzeba siedzieć od 8:00 do 16:00 bez przerwy, nie marudzą, bo wiedzą, że trzeba to zrobić, by wieczorem dobrze zagrać. I ten czas sobie każdy w taki sposób rozkłada, żeby też mieć chwilę na odpoczynek, na przemyślenie, na uspokojenie i żeby zagrać koncert, to jest najważniejsze, to są prawdziwi muzyczni snajperzy. Bardzo lubię z nimi pracować.

Zobacz także

Tadeusz Olchowski

Tadeusz Olchowski

Marcin Styczeń

Marcin Styczeń

Paweł Szkotak

Paweł Szkotak

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Paulina Rubczak

Paulina Rubczak

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę