Jak wyglądało wiejskie życie? „Tu zatrzymuje się czas”. Odwiedzamy Muzeum Borów Tucholskich [zdjęcia]
Czym była centryfuga, topek czy kruka? Na te i inne pytania odpowiada Muzeum Borów Tucholskich w Tucholi. Na trzech piętrach znajdują się ekspozycje stałe, m.in. „Chata Borowiacka”, wystawa etnograficzna oraz sala poświęcona florze i faunie regionu.
W muzeum można zobaczyć tradycyjne narzędzia, stroje, meble i przedmioty codziennego użytku. Instytucja organizuje też wystawy czasowe, warsztaty edukacyjne oraz spotkania z twórcami ludowymi.
Placówka przyciąga zarówno mieszkańców, jak i turystów zainteresowanych kulturą regionu. Jego misją jest kultywowanie i upowszechnianie dziedzictwa Borów Tucholskich. To doskonałe miejsce do poznania tradycji i historii tych ziem.
– Muzeum Borów Tucholskich to obowiązkowy punkt na mapie odwiedzin każdego turysty, który przyjeżdża w nasze rejony. Gdy pogoda nie zawsze dopisuje, to dobrze, że są takie miejsce, jak muzea. Bardzo się cieszymy, bo wtedy rzeczywiście frekwencja i ruch turystyczny bardzo się wzmaga – opowiada Wioletta Chabowska.
– Sam budynek wyróżnia się w mieście, to dawny spichlerz. Budynek, który pełnił funkcje gospodarcze, kiedyś skupowano zboże, zioła, produkowano lody, rozlewano wody gazowane, była też składnica telewizorów. Od 1980 roku dostosowano pomieszczenia i znajduje się tu Muzeum Borów Tucholskich. Stawiamy głównie na ekspozycje etnograficzne. Pokazujemy dawne, codzienne wiejskie życie naszych przodków, naszych Borowiaków. Właśnie o tym mówimy, o tej tradycji. Przenosimy się trochę w czasie, odwiedzający nas turysta może na chwilę zwolnić. W takim sensie, że tak nie pędzi. Ten czas tu się nieco zatrzymuje – dodaje.
Muzeum Borów Tucholskich zachęca również zapachem domowych potraw. – Pokazujemy dwa pomieszczenia. Pierwsze pełni funkcję kuchni. Sprzęty, które były wykorzystywane na co dzień, służące między innymi do prania, robienia masła i chleba. Mamy odtworzoną platę – piec kuchenny, możemy gotować. Mówimy o tych potrawach, jakie serwowali nasi przodkowie. Dodatkowo przygotowujemy lekcje muzealne. Pokazujemy dawne życie. Robimy z dziećmi masło, pierzemy na tarach. Myślę, że jest to niezła lekcja, ale też zatrzymania się, czy przeniesienia w czasie.
– Wiele sprzętów budzi zaskoczenie i podziw, do czego mogły one służyć. Myślę, że bardzo ciekawym eksponatem jest pralka, taka prababcia pralki automatycznej. Pochodzi z lat 30., ma korbę do kręcenia, w momencie, gdy nie było prądu. Bęben otwiera się tak, jak w pralce współczesnej. Dodatkowo ma pokrywę, żeby woda nie chlapała nam na kuchnię. Jest też centryfuga, czyli wirówka do mleka. Potrzebna była do oddzielania mleka od śmietany. Po to, żeby oddzielić jedno od drugiego. Wiadomo, ze śmietany robi się masło. Z mleka, kiedy odstało swoje i zrobiło się zsiadłe, można było warzyć twaróg – wyjaśnia Chabowska.
Więcej w relacji Tomasza Kaźmierskiego.
Pozostałe propozycje na letnie wypady w ramach naszego „Wakacyjnego przewodnika po regionie” - można znaleźć TUTAJ.