Dziewczyna z cmentarza i opiekunka z domu seniora. Polecamy powieści Valerie Perrin! [recenzja]
Odkąd przeczytałam „Życie Violette”, kupuję w ciemno wszystkie książki Valerie Perrin, które ukazują się w języku polskim. Ostatnia, którą przeczytałam to „Zapomniane niedziele”, a już w kolejce czeka „Colette”.
Valerie Perrin to francuska autorka, która pracuje jako fotografka i scenarzystka, a prywatnie jest partnerką życiową reżysera, scenarzysty i producenta filmowego Claude’a Lelouch’a. Jej powieści przetłumaczone zostały na ponad 30 języków i stały się światowymi bestsellerami. W Polsce dotąd ukazały się cztery – najnowsza to „Colette”, a wcześniej „Zapomniane niedziele”, o której piszę poniżej, a także „Cudowne lata” i „Życie Violette”.
Niespieszne odkrywanie tajemnicy
Moja miłość do książek tej autorki zaczęła się właśnie od tego ostatniego tytułu – pierwszej książki Valerie Perrin, która ukazała się w Polsce, a którą dostałam na urodziny i natychmiast stała się jedną z moich ulubionych. Dawno nie czytałam książki, która aż tak bardzo by mnie dotknęła i zachwyciła. Podobnie jak nie przestanę zachwycać się wrażliwością i oryginalnością bohaterek Valerie Perrin, językiem jej powieści, umiejętnością powolnego snucia opowiadanych historii, niespiesznego, stopniowego odkrywania tajemnicy.
Po „Życiu Violette” zaczęłam już polować na książki Perrin i kupować w ciemno wszystkie przetłumaczone na język polski. I tak trafiły na moją półkę „Zapomniane niedziele”. Zaznaczam, że – jeśli ktoś kieruje się opisem na okładce – to może się zniechęcić, bo na pierwszy rzut oka miejsca, w których toczy się akcja obu książek wydają się mało pociągające. Violette – kolorowa, ciepła i piękna kobieta – pracowała jako dozorczyni cmentarza, Justine z „Zapomnianych niedziel” jest młodą dziewczyną, która pracuje w domu spokojnej starości „Pod Hortensjami”. Jak sama mówi – ma dwie pasje: muzykę i starszych ludzi. Wraz z kuzynem wychowywana w małej miejscowości przez dziadków – jest wycofana, zbyt dojrzała jak na swój wiek, jakby zamrożona i pozbawiona emocji, brak jej wiary w siebie i w ludzi. Jak dowiadujemy się na kolejnych kartach powieści - ojcowie jej i wychowywanego z nią kuzyna byli bliźniakami i wraz z żonami zginęli w wypadku samochodowym, osierocając dzieci.
Pani z Plaży
Justine, ponieważ uwielbia starszych ludzi, w domu spokojnej starości szybko nawiązuje przyjaźń z czarującą staruszką Hélène. Jak opowiada dziewczyna: „To pani z pokoju numer 19. Dzięki niej czuję się tak, jakbym cały czas była na wakacjach. A jeśli się zna codzienność opiekunki na oddziale geriatrii, można powiedzieć, że wakacje są naprawdę luksusem. Personel nazywa ją Panią z Plaży. Kiedy zaczęłam tu pracować, dowiedziałam się, że Helene spędza całe dnie na plaży pod parasolem. Podobno kiedy zjawiła się „Pod Hortensjami”, na dachu budynku mewa uwiła gniazdo, choć w okolicy nie ma mew. To środek Francji. Kosy, wróble, kruki i szpaki – tych ptaków jest pełno, ale mew nie ma. Z wyjątkiem tej jednej, która mieszka nad nami”.
Jak twierdzi bohaterka książki, każdy człowiek ma swojego ptaka. Helene ma właśnie mewę, która znika wraz z mężem kobiety Lucienem, gdy ten wyrusza na wojnę. Po wojnie przez wiele lat nie wraca, ale Helene słusznie nie wierzy w jego śmierć, bo mewy też przez długie lata przy niej nie ma. Ptak wraca wraz z mężem, który – jak się okazuje – podczas wojny stracił pamięć, zapomniał, że ma żonę i związał się z inną kobietą.
Trzy historie
Akcja książki „Zapomniane niedziele” to właściwie trzy historie – pierwsza, główna dotyczy Justine i jej życia, a także odkrywanej przez nią tajemnicy jej rodziny. Druga to dramatyczna historia z młodości rodziców Justine, opowiadana przez pryzmat jej dziadków, którzy po tragedii przygarnęli dzieci. Trzecia to z kolei historia życia Helene – niezwykłej kobiety, z którą Justine się zaprzyjaźnia i której losy spisuje w niebieskim zeszycie.
Valerie Perrin cudownie to wszystko opisuje, z magią wciągając czytelnika w swój świat. Trudno oderwać się od historii, które snuje, przytaczając zresztą mnóstwo fascynujących wątków pobocznych. Jak choćby ten, od którego wziął się tytuł książki. O co chodzi z „zapomnianymi niedzielami”. Niedziele to dzień, w którym pensjonariusze domu „Pod Hortensjami” szczególnie czekają na odwiedziny bliskich. Ale wielu z nich nie może się ich doczekać, bo nikt ich nigdy nie odwiedza. Pewnego dnia jednak zaczynają się tajemnicze telefony.
Tak opowiada o tym Justine: „Zaczęło się 25 grudnia. Trzy rodziny zostały powiadomione telefonicznie o śmierci bliskich przebywających „Pod Hortensjami”. Kiedy członkowie tych rodzin zjawili się u nas rano następnego dnia, żeby zorganizować pogrzeb, ich bliscy – dziadkowie czy babcie – przywitali ich z uśmiechem szczęścia, ucieszeni tymi niespodziewanymi wizytami. (…) Dzwoni ktoś z pokoju 29, gdzie leży pan Paul, który już od trzech lat cały czas śpi. Lekarze kategorycznie twierdzą, że to niemożliwe, by to on telefonował. Ale nikt nie zauważył nikogo, kto by wślizgiwał się do pana Paula, żeby w tajemnicy dzwonić do rodzin nigdy nieodwiedzających bliskich”.
Kiedy jest się starym?
Wątek telefonów, który staje się nawet podstawą policyjnego śledztwa, przewija się przez całą książkę. Na ostatniej stronie ciekawość czytelnika zostaje zaspokojona - dowiadujemy się, kto dzwonił i dlaczego.
Cudowne i poruszające są też przemyślenia Justine, na przykład te dotyczące starości: „Tak naprawdę nie wiem, kiedy jest się starym. Moja szefowa mówi, że starość zaczyna się wtedy, gdy człowiek nie jest już w stanie zająć się własnym domem albo gdy musi zostawić samochód w garażu, bo stał się niebezpieczny dla innych, a kończy, kiedy łamie mu się kość biodrowa. Ja uważam, że starość zaczyna się od samotności. W chwili, gdy odchodzi partner. Do nieba albo do kogoś.
Moja koleżanka Jo twierdzi, że oznaką starości jest ględzenie i że jest ono chorobą, na którą można zachorować w bardzo młodym wieku. Inna koleżanka Maria mówi, że starość zaczyna się wówczas, kiedy człowiek nie słyszy dobrze, albo kiedy dziesięć razy dziennie szuka kluczy. Ja mam 21 lat i już szukam kluczy dziesięć razy dziennie”.
Bardzo polecam Państwu książki Valerie Perrin – „Zapomniane niedziele”, „Życie Violette” i „Cudowne życie”. Najnowsza – „Colette” – już leży na mojej półce i czeka. Patrzę na nią i odwlekam moment czytania, żeby mi nie było żal, że przeczytałam już wszystkie dostępne w języku polskim książki tej autorki.
Magdalena Gill
Valerie Perrin, „Zapomniane niedziele”. Wydawnictwo Albatros.
Audycja „Dwie strony sztuki" Bogumiły Wresiło i Iwony Muszytowskiej-Rzeszotek o książkach i filmach - w każdy czwartek o 20.05 w PR PiK - TUTAJ do posłuchania.