37 dni walki z morzem, bólem i samotnością. Szubski po rekordzie Guinnessa wrócił do Bydgoszczy
Bydgoszczanin Sebastian Szubski, który kilka dni temu pobił rekord Guinnessa, samotnie opływając Wielką Brytanię kajakiem w zaledwie 37 dni, wrócił do rodzinnego miasta.
Na pierwszy rzut oka ten sukces może wydawać się efektem kilku miesięcy przygotowań. W rzeczywistości to kulminacja ponad 30-letniej pracy – systematycznych treningów, wyrzeczeń i tysięcy godzin spędzonych na wodzie. Szubski szacuje, że w ciągu kariery przepłynął ponad 50 tysięcy kilometrów, a do ekspedycji wokół Wysp Brytyjskich szykował się przez dziewięć miesięcy – nie tylko fizycznie, ale też logistycznie i psychicznie.
Choć doświadczenie miał ogromne, z morskim kajakiem typu surfski zetknął się dopiero rok temu. Jak sam przyznaje – na początku nie ufał nawet własnym umiejętnościom. Jednak intensywne warunki panujące wokół wybrzeży Szkocji pozwoliły błyskawicznie wejść na wyższy poziom. Już po kilku dniach na trasie jego sprawność techniczna wzrosła o kilka klas. Wyzwanie było ekstremalne – codzienne wielogodzinne wiosłowanie, nagłe zmiany pogody, wysokie fale, prądy i samotność, z którą trzeba było się zmierzyć nie tylko fizycznie, ale i mentalnie.
Rekordowy rejs nie był tylko sportową próbą sił. Miał również głęboki wymiar osobisty. Szubski od lat zmaga się z chorobą afektywną dwubiegunową. Przez długi czas nie mówił o niej głośno. Wyszedł ze swojej strefy komfortu nie dla rozgłosu, lecz po to, by pokazać innym, że niezależnie od sytuacji, warto walczyć o siebie.
Powrót do Bydgoszczy po 37 dniach samotnej podróży to dla Sebastiana Szubskiego nie koniec historii, lecz kolejny rozdział. Kajakarz nie ukrywa, że myśli już o kolejnych wyzwaniach. Jakich? Tego jeszcze nie zdradza.
Więcej szczegółów poniżej: