14 sierpnia 2013, o godz. 18:05
- prezes kujawsko–pomorskiego Związku Lekkiej Atletyki, człowiek o wielu pasjach, pomysłodawca i organizator festiwalu "Serca Bicie" pamięci Andrzeja Zauchy.
"…Zaucha jest mało grany w mediach, dzięki naszemu festiwalowi mówi się o nim więcej, a i młodzi artyści sięgają po jego utwory. Kontynuujemy jego twórczość – kiedy widzę jak na eliminacjach do konkursu młodzi wokaliści wykonują jego piosenki, to serce rośnie...."
Powtórka audycji w sobotę - 17 sierpnia, o godz. 22.05
W tym roku minęło 40 lat Pana związku z Zawiszą
- Fajny jubileusz, do klubu Zawisza trafiłem w kwietniu 1973 roku, a legitymację odbierałem w czerwcu tego roku. Najpierw były biegi średnie, potem miały być rzuty, ale zawsze byłem przy lekkiej atletyce. W wieku 18 lat zachorowałem na żółtaczkę i potem trudno się było już pozbierać - tak zakończyłem karierę zawodnika i zostałem najmłodszym trenerem Zawiszy. Skończyłem kurs instruktora i w wieku 21 lat rozpocząłem pracę szkoleniową.
Wszystko rozpoczęło się w Fordonie?
- Fordon to moje miejsce, tam były pierwsze kroki sportowe, szkolne, pierwsza miłość.
Trenował Pan w "Wiśle" Fordon
- Najpierw jako piłkarz, nawet nieźle mi szło. Później zmieniłem szkołę i zmieniły się priorytety, była przez moment koszykówka w Astorii. Zobaczył mnie trener Edward Szklarczyk i zostałem lekkoatletą.
Dziś jest Pan działaczem i organizatorem sportowym, ma Pan jeszcze ochotę na oglądanie zawodów?
- Oczywiście, oglądam różne dyscypliny, ale lekka atletyka jest mi najbliższa.
Ten rok to rok wyróżnień i nagród
- Otrzymałem jedną z trzech nagród "The European Athletics Member Federation Award", jest ona wręczana osobom, które przez lata pracowały dla swojej narodowej federacji lekkoatletycznej. W tym roku otrzymało ją troje Polaków. To miłe, bo to odznaczenie środowiska . Chciałbym jeszcze wraz z innymi zorganizować Puchar Świata. Liczę, że do Bydgoszczy przyjadą gwiazdy światowej lekkiej atletyki.
Gdyby ktoś kazał Panu wybrać między sportem a muzyką to co by Pan wybrał?
- Sport … Muzyką się specjalnie nie interesowałem, owszem słuchałem jej ale znawcą nie byłem. Teraz organizacja festiwali Andrzeja Zauchy to jest odskocznia od sportu. Przy tym wypoczywam. Za nami już pięć edycji. Kiedy organizowaliśmy pierwszy festiwal nie myślałem, że wytrwam do piątego, a już myślę o szóstym.
Tegoroczny festiwal był pod hasłem Zaucha – symfonicznie i chyba wyszedł?
- Tak, tak ocenili widzowie. Podjęliśmy teraz decyzję, że koncert powtórzymy w warszawskiej Sali Kongresowej. Zaucha jest mało grany w mediach, dzięki naszemu festiwalowi mówi się o nim więcej, a i młodzi artyści sięgają po jego utwory. Kontynuujemy jego twórczość – kiedy widzę jak na eliminacjach do konkursu młodzi wokaliści wykonują jego piosenki, to serce rośnie.
Ma Pan teraz kłopot – co można jeszcze zrobić po koncercie symfonicznym? Ale będzie gorzej albo...
- Galówka będzie na pewno inna. Już nad tym myślimy, ale jeszcze niczego nie zdradzę. Nasz festiwal jest już promocyjnie rozpoznawalny w Polsce.
Nie zamierza Pan skończyć na piątym?
- Nie, nawet gdybym miał go zrobić w Domu Kultury. Miałem problem z XIII Mityngiem Lekkiej Atletyki i zrobiłem go prawie bez kasy. Mam nadzieję, że poziom festiwalu "Serca Bicie" będzie jeszcze wyższy niż w tym roku.
Skąd zainteresowanie akurat Zauchą.
- Przypadek, mój syn kiedyś na egzaminy do szkoły aktorskiej wybrał sobie cover Andrzeja Zauchy. Zainteresowałem się dlaczego nie ma festiwali, a sam Zaucha jest prawie zapomniany. Po roku już robiliśmy pierwszy festiwal.
Wróćmy do Bydgoszczy i sportu. Miasto ma problem bo jest tu zbyt dużo dyscyplin sportowych i nie wiadomo na co postawić.
- Mamy już drużynę piłkarską w najwyższej klasie rozgrywek, do tego żużel, siatkówka, koszykarki i sporty wodne. Choć w przypadku sportów wodnych – nie ma zbyt wiele chętnych do oglądania. Bydgoszcz może powiedzieć, że jest miastem sportu, choć ostatnio kryzys dogonił i nas. Mam nadzieję, że to tylko chwilowe i niedługo lekka atletyka będzie królowała w naszym regionie.
Nie miał Pan żalu kiedy podczas ostatnich wyborów zarządu PZLA nie został Pan nadal wiceprezesem?
- Nie, nie miałem, to jest za bardzo absorbujące. Ja już zrobiłem sporo dla lekkiej atletyki w Polsce, niech teraz się wykażą młodzi.