Paweł Lucewicz

2024-02-23
Paweł Lucewicz. Fot.nadesłane

Paweł Lucewicz. Fot.nadesłane

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Paweł Lucewicz

Kompozytor muzyki filmowej, dyrygent i producent muzyczny, absolwent bydgoskiej Akademii Muzycznej, autor muzyki m.in. do ostatniej ekranizacji „Znachora”.

...miałem marzenie już idąc na studia do Bydgoszczy, a ta myśl o tym, żeby w życiu pisać muzykę do filmów towarzyszy mi od trzynastego roku życia. Także jestem wielkim szczęśliwcem, że udaje mi się robić to, co sobie, będąc młodym człowiekiem wymarzyłem (...) Kino mnie zgarnęło i spełniam marzenia. Jestem szczęśliwy, że rzeczywiście tych propozycji filmowych i telewizyjnych przychodzi do mnie, tyle, że to wyczerpuje też moje możliwości czasowe...”

Piątek, 23 lutego 2024 o godz. 20:05
Jest Pan kompozytorem powiedziałabym niezwykle wszechstronnym muzyki filmowej, ale nie tylko. Zaczniemy od ścieżki dźwiękowej ze „Znachora”, bo posypały się nominacje.
- To cudowna niespodzianka i rzeczywiście pękam z dumy od kilku dni, ponieważ tych nominacji pojawiło się kilka, a to wielkie szczęście i radość.

To jest bardzo ważne, że jest dobry odbiór. Ten feedback jest bardzo ważny?
- Takim priorytetem na pewno dla kompozytora jest ten odbiór kinowy, ale nie ukrywam, że to, że muzyka potrafi działać poza filmem, jest zauważona, słyszalna i budzi emocje, jest szalenie miłe i to, że to ma swoje odzwierciedlenie w tych nominacjach jest również bardzo miłe.

Już o muzyce ze „Znachora” mówiliśmy kilkakrotnie naszej antenie, przy okazji rozmów z zespołem Svahy, bo też mamy taki mały incydent bydgoski, ale rzeczywiście dziewczyny zaśpiewały w tym filmie.
- Tak i to przewspaniałe rzeczy. Wykonały jakiś ogrom pracy, żeby doszło w ogóle do tego, aby te pieśni w filmie się znalazły. Natomiast jest to w moim odczuciu perełka tego soundtracku.

A jak doszło do współpracy z dziewczynami?
- Z Małgosią (Żurańską-Wilkowską) znamy się od wielu lat, poznaliśmy się kiedyś na Spotkaniach Zamkowych w Olsztynie. Kiedy wpadła mi gdzieś informacja w sieci, że razem z pozostałymi koleżankami założyły zespół Svahy, zakodowałem sobie to w głowie, że kiedy się przydarzy sytuacja, żeby wykorzystać jakieś ludowe rzeczy, to może być fajny kontakt i coś dobrego z tego może wyniknąć. Więc taką moją pierwszą myślą, kiedy okazało się, że w Znachorze jest przestrzeń na to, żeby wykorzystać ludowe śpiewane rzeczy, w taki czysty, ludowy sposób, to pierwszą moją myślą był kontakt do Małgosi i zaproponowanie jej zrobienie tego wspólnie. Niestety podczas naszej pierwszej rozmowy, do momentu właściwie kiedy reżyser i producentka zaakceptowali ideę takiego wykorzystania muzyki ludowej, nie mogłem dziewczynom ze Svahów zdradzić co to jest w ogóle za film. Mogłem jedynie podzielić się tylko informacją, że robimy kostiumowe kino, że akcja się dzieje sto lat temu na Mazowszu i potrzebuję mazowieckich, autentycznych z regionu pieśni, które będą wiarygodne, że były znane i popularne na tych terenach.

Czyli chodziło o pieśni prosto z Kolberga, prawda?
- Dokładnie tak.

Zespół SVAHY, a w środku reżyser dźwięku Tadeusz Mieczkowski oraz Paweł Lucewicz i jego syn Noah. Fot. nadesłane
A jak się rozpoczęła Pana przygoda ze Znachorem?
- Przybyłem na zaproszenie producentki Magdy Szwedkowicz, z którą zrobiliśmy wcześniej dwa filmy, a Magda wymyśliła mnie jako kompozytora do Znachora. Zaproponowała mnie reżyserowi - Michałowi Gaździe. Musiałem przygotować jakiś materiał i byłem konkursowany w pewien sposób, to znaczy po pierwszych jedenastu dniach zdjęciowych powstał taki fragment początkowej sekwencji filmu i zostałem poproszony o to, żeby przygotować propozycję muzyczną - jak wyobrażam sobie ten świat Znachora. A Michał wiedział, czego oczekuje i okazało się, że nasze myśli się tutaj splotły, że ten świat odczuwamy podobnie i tak się znalazłem w filmie.

Był Pan jedyny, który był niejako testowany?
- Z tego, co mi wiadomo, tak.

A jak się pisze muzykę do takiego filmu, żeby ona kolokwialnie mówiąc, siedziała w tym obrazie?
- Czasem metodą prób i błędów. Proces jest powtarzalny przy każdym kinie. W moim przypadku, kiedy obraz zostaje zamknięty, spotykamy się ze wszystkimi osobami decydującymi, żeby rozmawiać o tym, jak wyobrażamy sobie muzykę w filmie, jak odczuwamy sam film, albo potrzeby adresowane do muzyki. Następnie powstają propozycje. Pierwsze, drugie poprawki, zmiany, uwagi. Czasem przekładamy, czasem wymieniamy. Trudno jest oszacować film tak tylko umawiając się na pewne rzeczy. Kiedy muzyka w filmie już się znajduje, okazuje się, że coś pasuje, albo odkrywamy inną przestrzeń. Więc jest to proces, który jest żywy na całym etapie powstawania muzyki do filmu.

Bo kompozytor pełni bardzo ważną rolę w filmie. Ta muzyka może naprawdę dodać wiele obrazowi, prawda?
- Tak, nie wiem, na ile jest to świadome dla widza, który ogląda już zamknięte dzieło i sytuacja jest zastana, natomiast na etapie komponowania muzyki nie. Niesamowite jest odkrywanie tego, jaki wpływ muzyka potrafi mieć na odbiór sceny, na kształtowanie postrzegania wszelkich sytuacji przez widza. Możemy lirycznej scenie nadać jakiś niepokojący ton, albo z takiej obyczajowej sceny uczynić szalenie radosną. Wpływ muzyki jest przeogromny, ale to niesie też za sobą cały szereg decyzji, czasem trudnych, ponieważ w tym procesie bardzo intensywnie wchodzimy w postaci bohaterów. Czyli, co powoduje jakąś decyzję naszego bohatera, jaki jest jego stan, z czym on przychodzi, ile chcemy widzowi zdradzić? Ja mam „nadwiedzę”, wiem, jak się film skończy, co dalej się wydarzy, ale nie chcemy przecież zdradzać w środku filmu rzeczy, do których chcemy doprowadzić. Także rola i funkcja muzyki potrafi być w filmie ogromna i w procesie czasem te kroki trzeba stawiać ostrożnie.

A ile jest tak zwanych odrzutów z produkcji? To znaczy jak pisze Pan muzykę do filmu, to nie wszystko się z tego Pana dzieła ukazuje w obrazie.
- Trochę rzeczy zostaje. Nie potrafię sobie właśnie budować tak zwanej szuflady kompozytorskiej z rzeczy, które pozostają. Zwykle miewam ich niewiele. Może to też wynika z tego, że w moim przypadku muzyka powstaje bardzo precyzyjnie, jest uszyta na miarę sceny, że ona się zaczyna w odpowiedniej ramce filmu i też kończy się w bardzo precyzyjnym momencie. Zdarza się, że w obrębie samej muzyki robimy poprawki, żeby troszkę jeszcze dobudować emocji, żeby był silniejszy „pik”, albo dodamy motoryki, natomiast myślę, że szczęśliwie nie zdarza się tak, żebym miał, nie wiem 20 minut niewykorzystanej muzyki. Bywają jakieś pojedyncze tematy.

Czy kompozytor bywa na planie filmowym?
- To jest w sumie niepotrzebne. A bywa jak jest ku temu pretekst muzyczny, to jest taka wdzięczna sytuacja. W sumie kompozytor może się okazać jakimś głosem wsparcia odnośnie rozstawienia zespołu, albo sposobu kamerowania przy tych wszelkich muzycznych rzeczach. Natomiast tak, co do zasady nie bywa. Reżyser jeśli chciałby już rozpocząć proces rozmowy o muzyce, to robi to w momencie kiedy już film zacznie być montowany? Natomiast jeśli ma ochotę reżyser podzielić się tym, jak wyglądają kostiumy, scenografia, jak ten świat jest budowany, to zaprasza kompozytora na plan, choć niewiele z takiego obrazu planu filmowego potrafi się przenieść na rytm i opowieść filmową. Plan filmowy jest szalenie powolny. Przestawianie oświetlenia, inscenizacji, próba, ustawianie kamer, wymiana obiektywów, to wszystko trwa bardzo długo, więc nie jesteśmy w stanie odczuć tempa i emocji, jakby poza samą sceną, kiedy widzimy pracujących aktorów. Jednak plan filmowy potrafi też zbudować inne wyobrażenie filmu, niż to, kiedy widzimy już jego dynamikę i tempo w zmontowanym obrazie. Montażyści lubią mówić, że film powstaje na montażu, ja bym nie był tak odważny, żeby powiedzieć, że film powstaje w moim studiu, ale montażowo na pewno arcy wielkie rzeczy można z takim roboczym materiałem zrobić.

Jak rozpoczynał Pan pracę nad muzyką do Znachora, to poszukiwał Pan takiego leitmotivu, który by się przewijał chociażby tylko w Pana głowie, nawet gdyby on był niewykorzystany?
- Pojawiła się taka myśl, żeby pracować motywami dedykowanymi bohaterom, natomiast oś fabularna i zmiana miejsca, w którym się dzieje akcja sprawiły, że nie do końca by te leitmotivy służyły opowieści. Motywy pojawiają się w filmie i mamy motyw Marysi, który w kluczowych miejscach odzywa się. Udało się wybrnąć z tego dedykując bohaterom instrumenty. Oni mają swoje muzyczne brzmienie. Niekoniecznie jest to leitmotiv melodyczny. Okazało się, że operowanie instrumentem, brzmieniem, które jest przynależne do bohatera, nawet jeżeli tego bohatera byśmy nie widzieli, ale ten flet zagra, to wierzę, że dla widza to jest informacja, że teraz jest o nim. Także metodą prób i błędów taki sposób okazał się najbardziej funkcyjny.

Po raz pierwszy ilustrował Pan bohaterów poszczególnymi instrumentami?
- Tak, chyba to jest pierwsze kino, w którym było to świadome i na wczesnym etapie powstawania filmu. Udało się. Może to ja się zakręciłem, jak to ładnie ująć, że użyłem instrumenty, które są przyporządkowane bohaterom. Zwykle operujemy rzeczywiście motywami muzycznymi. Ale przy Znachorze to, że postać nam się zmienia, świat nam się zmienia i ta praca motywem nie do końca się przekładała i nie spełniała naszych oczekiwań odnośnie narracji muzycznej.

Skomponował Pan naprawdę wiele ścieżek dźwiękowych do bardzo różnych filmów, bo mamy i „Disco Polo”, „Carte blanche”, „Bokser”, mamy też seriale: „O mnie się nie martw” „Szadź”, „Pod powierzchnią” czy „Prokurator”. Czy kiedy kończył Pan studia w bydgoskiej Akademii Muzycznej, tu jest kolejny akcent bydgoski, myślał Pan, że będzie kompozytorem filmowym przede wszystkim?
- Tak, takie miałem marzenie już idąc na studia do Bydgoszczy, a ta myśl o tym, żeby w życiu pisać muzykę do filmów towarzyszy mi od trzynastego roku życia. Także jestem wielkim szczęśliwcem, że udaje mi się robić to, co sobie, będąc młodym człowiekiem wymarzyłem.

Czyli można powiedzieć, że spełnia Pan swoje marzenie z lat dzieciństwa, a jednak rozpoczął Pan swoją pracę od pisania muzyki do sztuk teatralnych. To jest zupełnie inny sposób pisania muzyki.
- Zgadza się. To chyba taka pierwsza możliwość zetknięcia się z fabułą, z grą aktorską, z odkrywaniem tego, co muzyka może zaoferować sztuce. Dziś mogę uznać, że było to przedszkole dla filmu, ale proszę nie odebrać, że przedszkole, to znaczy, że coś mniej, czy dziecinniej, bo teatr jest szalenie wymagający, natomiast też najłatwiej chyba było pozyskać sztukę teatralną do napisania muzyki. Świat filmowy jest mimo wszystko hermetyczny i trudno jest zdecydować się producentowi na debiutującego kompozytora, bez żadnego doświadczenia. Teatr był tutaj bardziej przyjazny i otwarty, w tych takich początkowych moich krokach.

A jednak pozostał Pan raczej wierny ekranowi.
- Kino mnie zgarnęło i spełniam marzenia. Jestem szczęśliwy, że rzeczywiście tych propozycji filmowych i telewizyjnych przychodzi do mnie, tyle, że to wyczerpuje też moje możliwości czasowe.

Zobacz także

Marcin Styczeń

Marcin Styczeń

Paweł Szkotak

Paweł Szkotak

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Paulina Rubczak

Paulina Rubczak

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Profesor Piotr Salaber

Profesor Piotr Salaber

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Damian Sikorski

Damian Sikorski

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę