Olga Bończyk

2024-02-09
Olga Bończyk w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Olga Bończyk w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Olga Bończyk

Jak można wyczytać na jej stronie: „Coraz dojrzalsza, a przez to piękniejsza, bardziej świadoma siebie. Energetyczna i zmysłowa. Czerpie z życia garściami i realizuje swoje marzenia. Olga Bończyk urodziła się we Wrocławiu. Na tamtejszej Akademii Muzycznej ukończyła wydział wokalno-aktorski. Swoją karierę rozpoczynała w zespole Spirituals Singers Band, który w tamtych latach był jednym z najbardziej liczących się wokalnych zespołów gospelowych w Polsce

...Kiedy byłam jeszcze bardzo małą dziewczynką, marzyłam o tym, żeby zostać artystką i te marzenia zwyczajnie mi się spełniły. Radość z faktu, że tak się stało, daje mi do dzisiaj poczucie ogromnego spełnienia. To, co dostałam, co sobie wypracowałam oraz to, gdzie dzisiaj jestem, jest dla mnie ciągle wielką radością i takim dziecięcym zdziwieniem, że mi się wszystko udaje...”

Piątek, 9 lutego 2024 o godz. 20:05
Wokalistka i aktorka, chyba w takiej kolejności w tej chwili powinnam mówić, bo co rusz przedstawia Pani światu swoje kolejne propozycje?
- Rzeczywiście mam teraz bardzo intensywny okres muzyczny. Kończę już właściwie swoją płytę, która jest w tej chwili moim oczkiem w głowie i spędza mi sen z powiek. To wyjątkowy projekt. Sama na nim śpiewam na 6 głosów jazzowe aranżacje, które przygotował dla mnie Jacek Zamecki. A ponieważ w Polsce generalnie się takich płyt, w takich aranżacjach nie nagrywa, to staram się, aby to była płyta i piosenki na niej, były naprawdę wyjątkowe i myślę, że też takie są.

To jest taka biżuteria wręcz powiedziałabym, bo to jest takie wycyzelowane. Jest może o tyle łatwiej do zgrania, bo jeden głos śpiewa 6 partii.
- Tak i rzeczywiście trudność polega na tym, że nie można ze sobą śpiewać w czasie rzeczywistym. To znaczy każda ścieżka jest nagrywana osobno. W związku z tym, najpierw nagrywam jedną ścieżkę, potem drugą, trzecią, czwartą, piątą, szóstą i na przykład dopiero kiedy nagram szóstą, czyli mówiąc kolokwialnie napracuję się, to może się okazać, że na przykład nie za dobrze to brzmi, albo fajnie było by zrobić tu zwolnienie, albo może przyspieszenie, albo może jakiś akcencik, a tego nie ma i wtedy to trzeba wszystko wyrzucić do kosza i nagrywać jeszcze raz. Więc ta praca jest długotrwała, a ponieważ jestem perfekcjonistką również w tej mojej pracy muzycznej, to wiele razy, wiele fragmentów lądowało w koszu, żeby znowu od nowa cierpliwie nagrywać po kolei każdy głos i każdą ścieżkę.

Ktoś by mógł spytać, ale cóż to takiego wielkiego... Nagra się jeden głos, drugi, trzeci, ale to jest naprawdę żmudna praca.
- Ja polecam tym, którzy powątpiewają w trudność takiej pracy, żeby spróbowali sami to zrobić i bardzo szybko się okaże, że przekracza to tak naprawdę często możliwości sprawnych wokalistów. Śpiewanie wielogłosowe ma, nie wiem, czy przywilej, czy właściwie tę trudność, że wymaga ogromnej dyscypliny wokalnej, zarówno tej takiej interpunkcyjnej, ale też takiej informacyjnej, żeby razem na przykład wibrować, kończyć frazy razem, nawet razem oddychać. Chodzi o to, żeby głos w głos tak samo oddychał, jak ten obok, ten poprzedni, czy ten następny. I to jest rzeczywiście dość trudne, bo często wokaliści, którzy są sprawnymi wokalistami, to są równocześnie indywidualistami i nie potrafią się podporządkować komuś, kto stoi obok. A tutaj kiedy się nakłada głos do głosu, to trzeba tak to nagrać, żeby razem pięknie płynęło, więc ta dyscyplina jest właściwie niezbędna. Nie wyobrażam sobie, żeby każdy głos był interpretowany inaczej. Wielu wokalistów po prostu się jakby wycofuje z tego typu śpiewania, bo nie chcą podejmować takiego trudu i zdają sobie sprawę z tego, że to jest zwyczajnie karkołomne, choć może nie trudne w odbiorze. Wydaje mi się, że te piosenki pomimo że są trudne wokalnie i trudne technicznie do zaśpiewania, to one mimo wszystko są bardzo przyjemne i łatwe do słuchania. Sama praca pochłania tak wiele czasu i trudu, cierpliwości i tej dyscypliny, ale też takiej pokory wobec materii, jaką jest śpiewanie wielogłosowe, że wielu nawet nie podejmuje się takiego zadania i też się nie dziwię.

Olga Bończyk w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska
Pani ma już długie doświadczenie śpiewania na głosy, o czym za każdym razem sobie rozmawiamy. Myślę sobie, że ta płyta w wielogłosie pewnie też wynika z tej tęsknoty za tym, co działo się na początku Pani kariery.
- To prawda, płyta w ogóle nosi tytuł „Wracam”. A to oznacza jedno, wracam do początków swojej kariery wokalnej, kiedy to dołączyłam do zespołu Spirituals Singers Band, wrocławskiego zespołu. Tam Włodzimierz Szomański przyjął mnie jako kompletną taką „kaczuszkę”, śpiewającą ładnie i czysto, ale bez zielonego pojęcia o tym, jak się śpiewa wielogłosowo, a już tym bardziej gospel, bo to był zespół gospelowy. Uczyłam się naprawdę piosenka za piosenką, chłonęłam wszystko co trzeba było wchłonąć w ekspresowym tempie, bo bardzo szybko chciałam dołączyć do poziomu całego zespołu i marzyłam o tym, żeby koncertować na profesjonalnych scenach. Tak też się stało i po 10 latach wspaniałej współpracy z zespołem podjęłam decyzję, że więcej się już tam nie nauczę, kończyłam akurat studia, przeniosłam się do Warszawy i rozpoczęłam swoją własną karierę. Jednak to ciągłe myślenie i takie wspominanie tamtych czasów i te marzenia o tym, żeby śpiewać wielogłosowo wciąż we mnie pobrzmiewa. I po 35 latach mamy powrót do korzeni. Więc płyta jest takim ukłonem dla tamtych czasów i też chciałabym ją po prostu ofiarować i złożyć hołd Włodkowi Szomańskiemu, nieżyjącemu już dzisiaj liderowi zespołu, za to, że kiedyś dał mi szansę, że otworzył drzwi, że podał mi rękę i pozwolił mi się rozwijać w zespole i z zespołem, bo od niego się wszystko zaczęło.

A to był jeden z niewielu zespołów wokalnych. Z tymi zespołami wokalnymi w Polsce jest jakiś problem. Nie mamy tradycji śpiewania na głosy i to szczególnie takiego repertuaru.
- ...bo to jest po prostu zwyczajnie bardzo trudne. Zaśpiewanie czegoś na dwa głosy, na trzy to już jest wielki wyczyn, a śpiewanie na 6 głosów no wymaga fenomenalnego słuchu, umiejętności śpiewania, czyli dostrajania się do harmonii i słyszenia, bo jeśli jest 6 głosów, to znaczy, że ta harmonia musi być już bardzo skomplikowana. Trzeba rzeczywiście mieć bardzo mocno wyśrubowany słuch. Taka praca, żeby sobie wykształcić taki słuch, też zabiera wiele lat. To nie jest tak, że się z tym człowiek rodzi i sobie stanie i tak sobie zaśpiewa. To tak nie jest, więc myślę, że często polscy wokaliści, czy w ogóle osoby, które chciałyby się nawet zająć takim śpiewaniem, szybko rezygnują, bo to jest bardzo mozolna, trudna i długotrwała praca. A per saldo może wcale nie przynieść takich kokosów, jakby się można było spodziewać, bo paradoksalnie coś im trudniejsze, tym mniej popularne. W związku z tym ja też mam świadomość tego, że ta płyta, nagrywana przeze mnie z ogromną miłością i oddaniem, wcale nie musi mieć aż tylu zwolenników i mam świadomość tego, że może nie odbije się jakimś wielkim echem. Jednak szczerze mówiąc nie dbam o to, bo mam poczucie, że to, co zrobiłam i to co nagrałam, to jest prezent dla mnie i tak jak wcześniej wspomniałam hołd dla Włodka. To jest dla mnie taka myśl przewodnia i tej wersji się trzymam, bo naprawdę jestem szczęśliwa, że nagrałam taką płytę. Przede wszystkim dla mnie ta płyta jest chyba najtrudniejszym i najbardziej ambitnym projektem, jaki kiedykolwiek dane mi było w życiu nagrać, więc już choćby z samego tego powodu uważam, że warto było.

I powiedzmy sobie szczerze, że nie będzie Pani ogrywać tej płyty na koncertach.
- ...no niestety nie. To znaczy umówiłam się tak z moimi muzykami. (Nie, nie oni nie będą śpiewać. Proszę się nie martwić) Umówiłam się z moimi muzykami, że żeby dać taki suspens mojej publiczności, moim fanom na koncertach, żeby wiedzieli co to jest, czym jest ta płyta, to zrobię coś, co niezwykle rzadko mi się zdarza. Z półplaybacku będzie emitowana jedna lub dwie piosenki i te pięć głosów, a ja zaśpiewam ten szósty, po to, żeby dać publiczności wiedzę, jak to mogłoby brzmieć, żeby sięgnęli po tą płytę, ale oczywiście będę to robiła tylko w tym czasie promocyjnym.

Jeszcze chciałabym na koniec popytać o to, w którym momencie wiedziała Pani, że ta ścieżka muzyczna będzie Pani tak zwaną ścieżką życiową. Zarówno Pani, jak i Pani starszy brat, który jest genialnym skrzypkiem, wychowaliście się w świecie ciszy.
- Trudno jest mi powiedzieć, kiedy to się pojawiło, ale na pewno to się wydarzyło w chwili, kiedy usłyszałam pierwsze dźwięki, czyli byłam naprawdę małą dziewczynką. Miałam 2, 3 latka. Ja po prostu zawsze śpiewałam, moja mama mi mówiła, że gdziekolwiek nie poszłam, gdziekolwiek ze mną nie była, to ja siedząc, czekając w kąciku, stojąc w kolejce, bo to czasy PRL-owskie, wszędzie śpiewałam. Wszyscy mojej mamie mówili, że ja czy w wózku, czy idę z nią na spacer, cały czas coś śpiewałam. Oczywiście pierwszą całą piosenką zaśpiewaną była piosenka z „Czterech pancernych i psa”, bo wtedy to był kultowy serial. W przedszkolu też się podpisywałam tą piosenką na różnych konkursach. Potem oczywiście były kolejne. No a w przedszkolu pani Zosia bezapelacyjnie najpierw namawiała moją mamę, żeby mój brat poszedł do szkoły muzycznej, potem ja, bo widziała, że myśmy z moim bratem wykazywali nadprzeciętne zdolności muzyczne. Później też na takich testach w szkole muzycznej we Wrocławiu się okazało, że źle by było, gdyby to się zmarnowało. Skończyliśmy wszystkie możliwe etapy szkoły muzycznej, potem wyższe uczelnie. Mój brat gra w orkiestrze Agnieszki Duczmal od ponad 35 lat, a ja choć nie zostałam pianistką, to śpiewam, jestem aktorką, ale to wszystko to są marzenia kilkuletniej Oleńki. Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek chciała być kimś innym. Ja naprawdę odkąd dostałam od mamy adapter Bambino 2 i płyty winylowe z piosenkami pani Ireny Santor, Haliny Kunickiej, Marii Koterbskiej, czy Reny Rolskiej, uczyłam się tych piosenek, zakładałam maminą spódnicę, brałam skakankę do ręki, stawałam przed lustrem i śpiewałam, wierząc, że tam po drugiej stronie tego lustra jest publiczność, która już na mnie czeka.

Olga Bończyk w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska

Zobacz także

Marcin Styczeń

Marcin Styczeń

Paweł Szkotak

Paweł Szkotak

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Paulina Rubczak

Paulina Rubczak

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Profesor Piotr Salaber

Profesor Piotr Salaber

Damian Sikorski

Damian Sikorski

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę