Edyta Krzemień

2022-01-15
Edyta Krzemień Fot. Materiały Filharmonii Pomorskiej

Edyta Krzemień Fot. Materiały Filharmonii Pomorskiej

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Edyta Krzemień

Wokalistka musicalowa, współpracująca m.in. ze Zbigniewem Preisnerem. Ostatnio występowała w Filharmonii Pomorskiej w Bydgoszczy podczas koncertów sylwestrowych i w projekcie „Nocny Patrol”.

Sobota, 15 stycznia godz. 17:05
Liczy Pani sobie te powroty do Bydgoszczy?

- Liczę i nie liczę. Bywam tutaj często i występuję głównie w Filharmonii Pomorskiej...

Chociaż w operze również Pani była.

- Tak, to było w zeszłym roku, a może dwa lata temu?

Dwa lata mijają.

- To już dwa lata? Znaczy, że to był ten tak zwany przedpandemiczny czas. To był mój ostatni sylwester przed wylotem do Kanady, gdzie miałam przyjemność przez trzy miesiące pracować w „Cirque du Soleil” i potem już trzeba było wracać, bo nastała pandemia. To miała być fantastyczna przygoda życia - wylot do Kanady i też ostatni dzwonek dla mnie.

Co znaczy ostatni dzwonek?

- Może nie ostatni dla mnie, ale jeszcze przed zakładaniem rodziny. Więc rzeczywiście chciałam wyjechać, sprawdzić jak to tam działa, w innej przestrzeni. To była wspaniała przygoda, mimo że trwała tylko 3 miesiące. Zobaczyłam jak się pracuje w innym świecie, w innym państwie, w innych warunkach, przy takiej wielkiej produkcji. To miała być najnowsza premiera i została przesunięta na rok 2023, więc jest szansa, że z początkiem przyszłego roku będę mogła tam wrócić.

Można mówić, że „Cirque du Soleil” to jest taka fabryka marzeń?

- Dla mnie tak. Zawsze wiedziałam, że wokalnie, ale też moja osobowość i temperament pasują do tej specyfiki sztuki teatralnej, która tam jest. To jest taki teatr, który pokazuje historie poprzez ruch, poprzez muzykę, akrobacje, taniec na żywo. I ten wokalista, czy wokaliści są tak naprawdę takim emocjonalnym wypełnieniem tego, co się dzieje na scenie.

Czyli nie są narratorami.

- W większości nie są narratorami historii, tak jak jest to w teatrze musicalowym, w operze, tylko po prostu jesteśmy taką energią, emocją, która wibruje wokół tych głównych bohaterów, tych tańczący akrobatów. Ta muzyka po prostu ma wywoływać pewne emocje i wrażenia widowni. A jak kocham taką pracę. Kocham pracę, w której nie jestem frontmanem, tylko jestem energią, dlatego uwielbiam występować u boku Damiana Aleksandra. Kiedy razem śpiewamy, zawsze wiem, że Damian lubi ludzi zagadywać, rozmawiać, mówić do nich. Więc ja wychodzę i mogę jedynie śpiewać, mam ten komfort, że ewentualnie odpowiem na jakieś pytanie, ale tak, żebym poprowadziła koncert, to już byłaby dla mnie „wyższa szkoła jazdy”. Muszę powiedzieć, że naprawdę podziwiam ludzi, którzy to potrafią. Myślę, że moja osobowość nie jest stworzona do tego. Damian ma to w swojej naturze, lubi spontanicznie nawiązać kontakt z publicznością. Ja gdybym kiedykolwiek robiła swój koncert, z własną autorską muzyką, to na pewno od początku do końca byłoby to przemyślane, zero spontaniczności i myślę, że to byłaby forma pewnego rodzaju show, w które widz byłby zaproszony w pewną emocje i energię. Takie koncerty są. Na przykład Olafur Arnalds. Jego koncerty takie są, to są koncerty programowe. Można tak powiedzieć, że oglądamy pewien spektakl, który jest niby tylko muzyką. Olafur Arnalds jest dla mnie wielką inspiracją, ale nie każdy to ma

Nie każdy musi być wodzirejem, żeby otwierać się.

- Absolutnie tak.

Jak przysiadłam sobie podczas próby i słuchałam Pani w Operze Nova, gdzie wykonywała Pani zaledwie dwa utwory – to za każdym razem, było to dla mnie wyjątkowe przeżycie. Śpiewała Pani wówczas „Over The Rainbow”.

- „Over The Rainbow”, jest moim takim szlagierowym utworem. Ja nigdy nie proszę, żeby to były te, a nie inne utwory, że ja chcę to bardzo zaśpiewać. Ale rzeczywiście, kiedy gdzieś jestem zaproszona to sądzę, że osoby, które mnie zapraszają wiedzą co śpiewam.

Rozmawiałyśmy o tej przygodzie z muzyką Zbigniewa Preisnera. Nie miała Pani ochoty na coś takiego napisanego specjalnie dla Pani?

- Cały czas współpracujemy ze Zbyszkiem Preisner i jesteśmy w kontakcie. Mieliśmy teraz w listopadzie koncert w Meksyku, graliśmy tam „Lacrimosę”, ten utwór pochodzi z „Requiem”. Namawiam go, żebyśmy spróbowali coś zrobić razem, natomiast Zbigniew Preisner jest osobą, która jak czegoś nie czuje, to nie robi. On po prostu musi mieć jakiś bardzo mocny impuls od Pana Boga, że tak powiem, albo taki „palec boży”. Zbigniew Preisner szuka na mnie sposobu, jak można wykorzystać głos i moją osobę w ogóle do współpracy, żeby też to zostało na wieki. Preisner nie jest kompozytorem, który pisze na jeden dzień, tylko on kocha jak jego utwory są i żyją. Jest kilka jego takich motywów muzycznych, które znamy. To jest „Kolęda dla nieobecnych”, „Podwójne życie Weroniki” i to są utwory, które się zapisały nawet w tym najmłodszym pokoleniu, które nie zna filmów Krzysztofa Kieślowskiego, ale gdzieś tam może słyszeli, może w szkole było, a może na jakiś warsztatach filmoznawczych i to jest fantastyczne.

Ile miała Pani lat kiedy po raz pierwszy usłyszała utwór Zbigniewa Preisnera?

- Prawa jazdy wtedy chyba jeszcze nie miałam, ale to były pierwsze momenty, kiedy się wkładało płyty do samochodowego odtwarzacza. Miałam wtedy Daewoo Tico, odziedziczone po siostrze. Tam słuchałam muzyki i uczyłam się śpiewać razem z Teresą Salgueiro, która jest wokalistką na tej płycie. Wtedy musiałam mieć już 18 lat i prawo jazdy.

To musiał Panią bardzo zauroczyć Zbigniew Preisner, bo Pani trochę introwertyczna osoba, jednak sama zapukała do Preisnera.

- Zapukałam, zapraszając Zbigniewa Preisnera na mój premierowy spektakl „Upiór w operze” w teatrze muzycznym Roma. No a on jest taką osobą, która nigdy nie pozostawia żadnych pytań bez odpowiedzi, ani żadnych zaproszeń bez odpowiedzi, więc zadzwonił do teatru Roma i powiedział, że do Warszawy to się raczej nie wybiera, ale że jak będę przelotem w Krakowie, to zaprasza na jakąś kawę.

I tak się zaczęło?

- No zaczęło się tak naprawdę od mocnej kawy i rozmów o życiu. Moja współpraca wokalna z nim przyszła sześć lat później. To był rzeczywiście taki przebłysk, bo chyba to była jakaś 5:00 rano pewnego dnia, 6 lat później, kiedy ja napisałam do niego maila i wysyłam swoje utwory do wglądu.

To jest Pani niezwykle cierpliwą osobą, 6 lat czekać.

- Czekałam też 5 lat po castingu do „Cirque du Soleil”. Do wielu rzeczy po pierwsze trzeba dojrzeć, po drugie czynnik ludzki bardzo wpływa na efekt. W tym drugim przypadku osoba, która na castingu przyjmowała artystów do obsady nie przepadała za mną. Przyjęła mnie do bazy wokalistów „Cirque du Soleil”, ale nie byłam osobą, którą by bardzo chciała. Dopiero po tym jak odeszła i na jej miejsce przyszła inna osoba, która miała w obowiązku odsłuchanie wszystkich w bazie, znalazło się dla mnie miejsce. Napisała do mnie na Messengerze, że nie wie dlaczego mnie tam jeszcze nie ma, ale zrobi wszystko, żebym była jak najszybciej. Czyli czynnik ludzki jest zawsze najważniejszy.

Chyba tak miało być?

- Aczkolwiek, nie ukrywam, że wcześniej byłabym bardziej gotowa na to, żeby tam być, tak psychicznie. Myślę, że jednak życie na walizkach, życie w grupie ludzi, która staje się pewnego rodzaju familią, ciągłe przemieszczanie się, zmiana otoczenia, środowiska, to jest trudne. A umówmy się ja już młodsza nie jestem, już mam taką potrzebę bycia w domu, gotowania, więc teraz wyrzucanie się z powrotem do takiego walizkowego trybu życia, kiedy sam kręgosłup by chciał już odpoczynku… ? Ale nie ma co narzekać, tylko trzeba wykorzystać jak dają szansę. Może przywiozę stamtąd coś wartościowego, co będę mogła przenieść na rynek polski.

Zobacz także

Damian Sikorski

Damian Sikorski

Mariusz Smolij

Mariusz Smolij

Józef Eliasz

Józef Eliasz

Bogdan Hołownia

Bogdan Hołownia

Sebastian Gonciarz

Sebastian Gonciarz

Kabaret oT.To

Kabaret oT.To

Lora Szafran

Lora Szafran

Krystyna Stańko

Krystyna Stańko

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę