Piotr Salaber

2020-12-04
Piotr Salaber. Fot. Magda Jasińska

Piotr Salaber. Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Piotr Salaber

Profesor, dziekan Wydziału Dyrygentury, Jazzu i Edukacji Muzycznej Akademii Muzycznej w Bydgoszczy, kompozytor, pianista, autor muzyki teatralnej, filmowej czy do słuchowisk Polskiego Radia.

„35 lat temu nagrywałem swoje pierwsze programy telewizyjne i zacząłem zawodową pracę na scenie, więc trochę tych lat minęło. Przez te wszystkie lata, mogę powiedzieć, żyłem w takim pędzie i nagle, kiedy to wszystko się zatrzymało, należało nauczyć się tego innego życia od początku. Ostatnio pochłonęły mnie obowiązki związane z uczelnią, ale nie ukrywam, że już nie mogę się po prostu doczekać, aż wszystko wróci do normalności...”


Piątek, 4 grudnia godz. 20:05
Zaczniemy od płyty, wydanej wyjątkowo jak na dzisiejsze czasy, kiedy już płyty właściwie odchodzą gdzieś do lamusa - Natalia Walewska i Rafał Lewandowski. Natalia Walewska to Twoja ulubiona skrzypaczka.

- Tak, rzeczywiście w ostatnich latach pracujemy bardzo często. Nagraliśmy razem kilka płyt, bo i Vivaldiego dla dzieci, gdzie były oryginalne koncerty Antonio Vivaldiego „Cztery Pory Roku”. Jednocześnie na kanwie motywów każdej z części, napisałem piosenki. Dwie zaśpiewałem sam, a kolejne dwie zaśpiewała Ania Dereszowska. Partię solową skrzypiec wykonała właśnie Natalia Walewska. Natalia grała też w prawykonaniu mojego oratorium „Non Omnis Moriar”.

A pamiętasz, jak się poznaliście?

- Poznaliśmy się kiedy dyrektor obecnego Konsulatu Kultury w Gdyni Jarosław Wojciechowski zaproponował mi ponowne nagranie „Lokomotywy”, czyli cyklu utworów na orkiestrę i śpiewających aktorów, który nagrywaliśmy w Bydgoszczy, w tym studiu w 1997 roku. Kiedy mieliśmy po latach, na Wybrzeżu, ponownie nagrać „Lokomotywę” okazało się, że koncertmistrzem orkiestry Filharmonii Bałtyckiej jest właśnie Natalia Walewska. Tam się poznaliśmy. Nagrywaliśmy w Studiu im. Janusza Hajduna w Polskim Radiu Gdańsk, no i w ten sposób powstała następna edycja tego projektu. Płytę wydała firma Soliton, z którą współpracuję do dzisiaj, a jej szef Krzysztof Karwasz jest człowiekiem bardzo otwartym, ma szerokie horyzonty muzyczne, wydaje bardzo różne rzeczy. To z nim wydałem Vivaldiego, „Lokomotywę”, również muzykę z filmu „Kobiety bez wstydu” i podwójny album z moją muzyką filmową.
Piotr Salaber. Fot. Magda Jasińska

Piotr Salaber. Fot. Magda Jasińska

Natalia Walewska jest wyjątkową skrzypaczką. Na płycie zatytułowanej „Perły Polskiej Kultury” pośród piętnastu kompozycji m.in. dynastii Ogińskich, Paderewskiego, Moniuszki czy Kilara znalazły się cztery Twoje utwory. To sporo. Nie zagrałeś jednak z Natalią Walewską.

- Pierwszy pomysł rzeczywiście był taki, żeby te moje kompozycje nagrać wspólnie, ale po pierwsze przyznam, że to był bardzo gorący czas mojej pracy kompozytorskiej i teatralnej, a poza tym, kiedy Natalia zaczęła nagrania pozostałych kompozycji ze znakomitym pianistą Rafałem Lewandowskim, oboje doszliśmy do wniosku, że dla spójności brzmienia tej płyty będzie dobrze, jeśli to będzie dwoje wykonawców. Na płycie są cztery moje utwory - „Suita tańców polskich” i „Taniec Żydowski”. Natalia mnie trochę zmusiła do tego i przypilnowała, żebym je napisał, bo wtedy byłem strasznie zabiegany.

Napisałeś specjalnie dla niej?

- Tak, aczkolwiek motywy dwóch z tych utworów gdzieś u mnie się już pojawiły. Polonez, oczywiście w zupełnie innej wersji znalazł się wówczas, kiedy Krzysztof Gosztyła poprosił mnie o napisanie muzyki do epilogu „Pana Tadeusza”. Całość „Pana Tadeusza” - 12 ksiąg, około 13 godzin słuchania – jest na ciszy, a epilog jest z moją muzyką i tam właśnie pojawiają się motywy „Poloneza”. Natomiast jeśli chodzi o „Krakowiaka”. to sam pomysł melodii powstał, kiedy kilka lat temu pisałem muzykę dla Bolschoi Drama Theater w Petersburgu, do prapremiery rosyjskiej sztuki „Pieszo” Sławomira Mrożka. Napisałem wtedy tego „Krakowiaka”, ale to też były tylko pewne motywy i tam były skrzypce solo, a tutaj jest pełna wersja skrzypce – fortepian. Został jeszcze „Oberek” - chyba technicznie najtrudniejszy.

Lubisz stawiać takie pułapki instrumentalistom?

- Wręcz przeciwnie. Uważam, że dobrze napisany utwór to taki, który brzmi jakby był bardzo trudny, a jednak jest wygodny i dobrze się go gra.

Nie zawsze się to udaje, tym bardziej, że nie jesteś skrzypkiem.

- Nie jestem... Nie zawsze się udaje, ale robię co w mojej mocy.

Czyli są to dla kompozytora jakieś trudności w napisaniu utworu na instrument, na którym nie gra na co dzień.

- Ponieważ pracujemy z Natalią od lat, to po prostu wiedziałem, że tak naprawdę jest w stanie zagrać wszystko. Miałem też oczywiście świadomość faktury skrzypcowej. Przyznam, że moja córka Taida 12 lat grała na skrzypcach i skończyła w Bydgoszczy średnią szkołę muzyczną na tym instrumencie. To był czas, kiedy naprawdę doceniłem ten instrument, stopień jego skomplikowania, wyzwania techniczne, które pojawiają się przy realizacji tych kompozycji. Mam więc nadzieję, że wiem wystarczająco dużo o skrzypcach, żeby to napisać tak, aby to dobrze brzmiało i żeby się to dobrze grało.

Piotrze, jak teraz - w czasie pandemii - pracuje twórca? Jak już nie masz aż takiego gorącego czasu, nie gonią Cię terminy... To jest dobry moment do tworzenia? Lepiej się pisze, lepiej komponuje?

- Nie. Jakby nie patrzeć, 35 lat temu nagrywałem swoje pierwsze programy telewizyjne i zacząłem zawodową pracę na scenie, więc trochę tych lat minęło. Przez te wszystkie lata, mogę powiedzieć, żyłem w takim pędzie i nagle, kiedy to wszystko się zatrzymało, należało nauczyć się tego innego życia od początku. Ostatnio pochłonęły mnie obowiązki związane z uczelnią, ale nie ukrywam, że już nie mogę się po prostu doczekać, aż wszystko wróci do normalności. Zaczęliśmy pracę nad kolejnym słuchowiskiem Teatru Polskiego Radia i myślę, że pewnie już za chwilę wejdę do studia i będziemy mogli znowu nagrywać. A tego już bardzo dawno nie robiłem i ostatnio nie miałem okazji, żeby pisać nowe rzeczy, więc bardzo mi tego brakuje. Teraz mamy troszkę inny rodzaj mobilizacji. Mam wrażenie, że rzeczywiście tak jest, że kiedy mamy więcej zajęć, to jesteśmy w stanie - paradoksalnie - więcej zrobić i więcej z siebie wykrzesać. To ten deadline i pewnie kwestia pewnego poziomu adrenaliny.

To jest taki bacik na artystę?

- Tak. Proszę pamiętać, że ktoś kto pisze muzykę, w ogóle każdy wolny zawód, wymaga tego, żeby wstać rano, zrobić sobie kawę i pracować do wieczora. Więc to jest kwestia systemu organizacji pracy.

Od lat podziwiam Twój rytm pracy. Czy jesteś „rannym ptaszkiem”?

- Rzeczywiście, dobrze mi się pisze rano, zależy co dla kogo oznacza słowo „rano”. Kiedy pisałem oratorium „Non Omnis Moriar”, to były dwa miesiące codziennej, katorżniczej pracy, w dokładnie takim samym reżimie. Wstawałem około 8:00, piłem kawę i pisałem…

Ten reżim nie zabija weny?

- Nie, tym bardziej, że miałem tu pracę, która wymagała innego sposobu myślenia. Napisanie na ponad 100-osobowy aparat wykonawczy - na chór, orkiestrę, solistów - wymaga po prostu takiej codziennej, rzetelnej i systematycznej pracy, więc to powstawało w takim rytmie. Po tej kawie pisanie mniej więcej do godz. 15:00, zjedzenie czegoś, spacer i pisanie do wieczora. Po dwóch miesiącach partytura była gotowa, około 500 stron.

Ale potrafisz zachować pewną proporcję i taką harmonię w tworzeniu i wypoczywaniu?

- Niestety nie.

Czyli zatracasz się w pracy.

- Pamiętam parę takich momentów, przy których w zasadzie pewnie należałoby się trochę popukać w głowę. Na przykład jak zakończyłem premierę w Vancouver. Chyba mogę dziś to zdradzić... Mniej więcej tydzień przed premierą poszliśmy z kumplami na narty, do jednego z ośrodków narciarskich w Vancouver, gdzie odbywała się olimpiada. Jeżdżąc całe życie na nartach, akurat wtedy miałem sprzęt z wypożyczalni i on mnie zawiódł. Nie wdając się w drastyczne szczegóły, wylądowałem w szpitalu, z którego po półtorej doby uciekłem i dokończyłem premierę. Potem przyleciałem do Polski i zrobiłem muzykę do serialu „Ludzie Chudego” dla Polsatu z Czarkiem Żakiem w głównej roli, bo wiedziałem, że muszę to skończyć. Z kroplówką przeciwbólową podłączoną i wiszącą na kontrabasie kończyłem pisać muzykę. Następnie czekały mnie jeszcze nagrania z Polską Orkiestrą Radiową w Warszawie. Więc do mojego warszawskiego mieszkania przyjeżdżała pani Bogna Kowalska - dyrektor orkiestry i zabierała mnie swoim prywatnym samochodem, bo wtedy poruszałem się o kulach, z komputerem pod pachą i nutami na szyi. Siadałem na stołku kontrabasowym, bo tylko na takim byłem w stanie wysiedzieć z tą moją nogą i ze stolikiem przy boku, pełnym środków przeciwbólowych dyrygowałem przy nagraniach.

Czego Ci życzyć na najbliższe tygodnie?

- Chyba nie będę oryginalny - przede wszystkim zdrowia, bo dopóki ono mi dopisuje, to mam wrażenie, że jestem w stanie dopilnować wszystkich spraw na uczelni i napisać nowe rzeczy i pomóc też najbliższym.

Piszesz jakieś duże dzieło pod względem formalnym, kolejne oratorium, może operę?

- To by było ciekawe wyzwanie. W tej chwili fizycznie nie siadam i nie piszę, ale Małgosia Szułczyńska, świętej pamięci wspaniała poetka, z którą się bardzo przyjaźniliśmy i pisaliśmy razem różne rzeczy, powiedziała mi kiedyś „Pamiętaj, że jak nie piszesz, to nie znaczy, że wtedy nie tworzysz”. Chodziło jej akurat, że coś powstaje gdzieś z tyłu głowy i takie mam wrażenie, że coś większego gdzieś tam pewnie dojrzewa, ale na pewno potrzeba na to jeszcze troszkę więcej czasu. Obawiam się, że potrzeba jeszcze kilku innych zajęć, żebym nie miał czasu na inne sprawy i wtedy właśnie usiądę i to zrobię.

To właśnie tego Ci życzę.

- Bardzo dziękuję.

Zobacz także

Marcin Styczeń

Marcin Styczeń

Paweł Szkotak

Paweł Szkotak

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Paulina Rubczak

Paulina Rubczak

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Profesor Piotr Salaber

Profesor Piotr Salaber

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę