Zawodowy żeglarz i doświadczony kapitan z rekordem świata na koncie. Kapitan tegorocznego "Steru na Bydgoszcz".
"Moje życie ma dwie składowe: jedna to jest szkoła żeglarstwa, to trudny kawałek chleba. Z żeglarstwem jest jak z wchodzeniem na maszt, im wyżej tam wchodzimy tym lepiej widzimy ile wody przed nami i tych lądów, gdzie nas jeszcze nie było. Żeglarstwo to nauka cierpliwości i pokory, ale trzeba się spieszyć bo ten globus jest strasznie duży..."
W środę, 28 czerwca 2017 – o godz. 18.10
Niespokojny duch z Pana. Kiedy zaczęła się Pana przygoda z wielką wodą?
- Z wielką? wodą dopiero podczas studiów. Wcześniej były jakieś jeziora, mój tata pracował w przemyśle stoczniowym, więc mieliśmy małą stoczniową żaglóweczkę w Tczewie. Płynęliśmy nią rzekami, pochylniami elbląskimi na jeziora. To były takie początki z rodzicami. Później się okazało, że w Gdańsku na uczelni są jachty, a nie ma ludzi, którzy chcieliby włożyć trochę serca, pracy – ta sytuacja jest zresztą do dzisiaj, bo trzeba przy takim jachcie się sporo napracować, aby później, w czasie sezonu sobie nią popływać.
Czyli jednak rodzice zarazili Pana tą pasją pływania?
- Na początku tak. Natomiast to taki syndrom starych czasów – mój tata, też kiedyś chciał wybrać się na rejs morski. Jak wystąpił o pozwolenie na pływania morskie to cały wywiad dzielnicowy zaczął chodzić i wypytywać. Rejs się zdążył zacząć i skończyć, mój tato poznał moją mamę i kiedy się już zaręczyli dostał dopiero zgodę na rejs po morzu, ale już nie miał pozwolenia na wypłynięcie z domu, więc nigdy na rejs morski jachtem nie popłynął. Kiedyś wyciągał mnie na wodę i mówił, że to wspaniała forma edukacji i kształtowania charakteru młodego człowieka, ale dziś wprost przyznaje, że nie sądził, że będę pływał po morzu, a że tak daleko to już sobie tego nie wyobrażał.
I nie wyobrażał sobie, że Pan wybierze tak zimne rejony?
- To też wyszło przez przypadek, bo prozaicznie rozpoczęło się to od jeziora i to nie polskiego a rosyjskiego. Płynęliśmy przez Ładogę i Onegę i od słowa do słowa zawiązaliśmy kontakt z dwoma polarnikami i tak po czasie wyszedł rekord świata.
I pobił Pan rekord Rosjanina Gawriłowa w dopłynięciu jak najdalej na północ.
- Tak, Danił Gawriłow, ciut młodszy ode mnie kapitan na jachcie Piotr I opłyną jako pierwszy jacht w historii Biegun Północny, przez przejście północno–wschodnie i północno–zachodnie, a potem udało im się dotrzeć najdalej jak się tylko da na północ.
Czy dla Pana pływanie to jest zawodowstwo, czy nadal wielka przygoda?
- Ja może powiem jak wzięły się wyprawy. Wyprawy wzięły się pod Dworcem Centralnym w Warszawie. Siedziałem kiedyś i czekałem na autobus, aby popłynąć w rejs. Siedziałem i oglądałem ludzi. Ci ludzie ubrani w koszule, marynareczki i krawaty i wszyscy smutni. Powiedziałem sobie wtedy – Maciej nie wiem jeszcze jak, ale musisz tak to zrobić, aby Twoje życie nie było takie. Dlatego też moje życie ma dwie składowe: jedna to jest szkoła żeglarstwa, to trudny kawałek chleba – nie wszyscy chcą się uczyć żeglarstwa, niektórzy przyjeżdżają jedynie po patent. To jest nauka żeglowania i niekiedy prowadzenie dużych żaglowców, które jest często bardzo stresujące. Dlatego raz w roku staramy się zorganizować taką wyprawę gdzie mnie jeszcze nie było.
I gdzie innych nie było?
- Niekoniecznie. Jesteśmy sumą swoich doświadczeń, zarówno tych pozytywnych jak i negatywnych. Szukamy miejsc mało popularnych turystycznie.
Ale to nie jest tak, że co któryś rejs chce się bić rekord?
- W 2013 roku przywieźliśmy rekord Polski, wtedy okazało się, że do rekordu świata brakuje nam 8 minut szerokości to jest 15 km. 15 km żeglugi w lodzie potrafi być tak dużą różnicą, że dwa lata zajęło nam pokonanie Rosjan i wyskoczenie troszeczkę wyżej niż oni. Były to dwa lata wielkiej cierpliwości. Bo żeglarstwo to nauka cierpliwości i pokory. W 2014 roku jechaliśmy z przekonaniem, że była dużo cieplejsza zima na Spitsbergenie i tego lodu na pewno będzie mniej, a tak naprawdę z biedą uszliśmy z życiem. Trzeba było porzucić ten heroizm i te wielkie plany i momentalnie pomyśleć jak się z tego wycofać. Tak naprawdę z wielkim trudem udało nam się opłynąć Spitsbergen
A co by było gdyby???
- Proszę o kolejne pytanie.
A Pana najbliżsi nie mówią? - Maćku, a poco Ci to?
- Trochę tak, tym bardziej, że w domu mam dwóch młodych gentlemanów – jeden ma 6 lat drugi ma 4 z kawałkiem. I są takie teksty, czasami dzwonię z 1/3 wyprawy, a ten młodszy mówi – tato możesz już wracać.
A Ci gentlemani brykają po jachcie?
- Tak, już powolutku ten 6-latek jest zabierany. Taki mały demon jest idealną maszyną do ustawiania i pomocy przy układaniu różnych rzeczy na jachcie. Po co taki dwumetrowy mężczyzna jak ja ma się schylać jak można zachęcić chłopaka do zabawy i ten młody człowiek na czworakach biega po żaglu i złożenie takiego żagla okazuje się bardzo proste, ale nie można oczywiście przesadzić.
Spełnia Pan swoje marzenia?
- Trzeba się spieszyć bo ten globus jest strasznie duży. Kiedy mieliśmy lat 20 i byłem młodszym instruktorem, to było u mnie bardzo duże poczucie buty. A ja się śmieję, że z żeglarstwem jest jak z wchodzeniem na maszt, im wyżej tam wchodzimy tym lepiej widzimy ile wody przed nami i tych lądów, gdzie nas jeszcze nie było. Ja się dziś nie czuję się nawet w jednej dziesiątej tak wielkim żeglarzem jak się czułem mając lat 20.
Zobacz także
Piosenkarz z wielkim dorobkiem, na estradach występuje od ponad 60 lat, nie wliczając występów w Zespole Pieśni i Tańca „Dzieci Warszawy”. Ta rozmowa… Czytaj dalej »
Wokalistka i pedagog. To do niej zjeżdżają z całej Polski przyszłe studentki. „Festiwal w Opolu otworzył pewną furtkę, można powiedzieć do tych wszystkich… Czytaj dalej »
Nauczyciel, muzyk, producent pracujący przy różnych telewizyjnych wydarzeniach muzycznych i sportowych, ale też, jak się okazuje pisarz. Niedawno ukazała… Czytaj dalej »
AG Carmen, laureatka konkursu radiowej Czwórki „Będzie głośno! Debiut na winylu”. „Green Tea” AG Carmen to drugi singiel ze składankowego albumu… Czytaj dalej »
Limboski, czyli Michał P. Augustyniak – muzyk związany z Krakowem, piosenkarz i gitarzysta, autor tekstów, dwukrotnie nominowany do „Fryderyków”. W niektórych… Czytaj dalej »
Aktor i wokalista debiutujący fonograficznie utworem pt. „Ten moment”. „...nie jestem aż tak sprawnym kompozytorem, natomiast otaczam się tak wspaniałymi… Czytaj dalej »
Wirtuoz skrzypiec. Pierwszy Polak, który zdobył zwyciężył w Międzynarodowym Konkursie Skrzypcowym im. Nicolae Paganiniego w Genui. „...jestem normalnym… Czytaj dalej »
Już w XXI wieku wygrał program „Droga do Gwiazd” w TVN i triumfował na Międzynarodowych Spotkaniach Wokalistów Jazzowych w Zamościu. Piotr Salata w dorobku… Czytaj dalej »
Kompozytor. Niedawno jego muzyka do filmu „Znachor” została zaprezentowana przez orkiestrę symfoniczną Filharmonii Pomorskiej i zespół SVAHY. „Przyznam… Czytaj dalej »
„Człowiek w kapeluszu”, który pomiędzy innymi zajęciami wystartował z nowym singlem. „czasami zdarza się, że piszę sam piosenkę od początku do… Czytaj dalej »