Bydgoscy pielgrzymi dotarli na Jasną Górę. Przeszli ponad 300 kilometrów
Ponad pół tysiąca pątników w ośmiu grupach z całej diecezji bydgoskiej doszło na Jasną Górę. Większość grup szła dziesięć dni, dłużej w drodze byli jednak pielgrzymi z Nakła nad Notecią i z Górki Klasztornej.
– Nie idziemy dla jakiejś idei, ale aby doświadczyć miłości Boga i za tę miłość podziękować oraz by nabierać nadziei – podkreślali pątnicy. Na trasie odwiedzał ich bp bydgoski Krzysztof Włodarczyk.
– Wszystkie pielgrzymki w tym roku w związku z Rokiem Jubileuszowym przeżywają ten czas w duchu nadziei. Ona zawieść nie może, bo nadzieja to jest bazowanie głównie na obietnicach Bożych – wyjaśniał bp Włodarczyk.
– Na trasie odwiedzając pielgrzymów, widziałem u jednego księdza koszulkę z napisem: „Szalone rzeczy mogą udać się tylko z Bogiem”. I myślę, że pielgrzymka piesza to jest jedno wielkie szaleństwo. Bo trzeba być szalonym, żeby ruszyć i tyle kilometrów przejść, ale rzeczywiście to jest ufność, że to się może udać tylko z Panem Bogiem. A tu jeszcze mamy wsparcie Matki Bożej, bo przecież Ją się zaprasza na ten czas pielgrzymki, do Niej się idzie. I Ona jest tą najlepszą przewodniczką i wspomaga pielgrzyma – podkreślił bp Włodarczyk.
Hubert Binarsch uczestniczył osiemnasty raz w bydgoskiej pielgrzymce. Każdego roku odpowiada za bezpieczeństwo na trasie. – Przede wszystkim to sposób na uporządkowanie pewnych rzeczy, oderwanie od codzienności – mówił. – W to mocno wierzymy, że ten nasz trud, wyrzeczenie, wielokrotnie cierpienie ma ten swój wymierny efekt w postaci wielu łask. Niekoniecznie my osobiście musimy je uzyskać, ale ci, których niesiemy w sercu. W życiu nie ma przypadków. Absolutnie wszystko, co spotyka nas na drodze, w życiu jest tylko i wyłącznie wolą Bożą. I z tą wiarą idziemy zawsze tutaj na Jasną Górę. Gdyby tak nie było, to nasze pielgrzymowanie nie miałoby najmniejszego sensu, jeżeli wszystkim kierowałby przypadek – powiedział.
„Doświadczaliśmy, że jest wiele dobra, wiele piękna”
– Doświadczaliśmy tego, że jest wiele dobra, wiele piękna. Żeby zrozumieć Kościół, trzeba do niego dosłownie wejść, znaleźć w nim swoje własne miejsce – mówiła z kolei licealistka Weronika. Joanna szła, dziękując za 50 lat życia. – To jest moja druga pielgrzymka. Dziękuję za swoje życie i proszę o błogosławieństwo dla siebie i dla całej rodziny – powiedziała.
Z trójką dzieci pielgrzymowała Edyta Szulc. – Olga lat dwa, Kuba lat cztery i mała Klara lat trzy. – Przyszliśmy z dziękczynieniem właśnie za dzieci. Pielgrzymuję właściwie od szesnastu lat. Dla mnie było naturalne, że chciałam z dziećmi tutaj przybyć – opowiadała. Jej zdaniem pielgrzymowanie daje wytchnienie. – Trud macierzyństwa jest ogromny, więc takie wsparcie duchowe i naładowanie akumulatorów na dalszy czas jest potrzebne, to daje pielgrzymka i wspólnota. Tu jest żywy Kościół – przekonywała.