Na Wyżynach schodzimy na ziemię! Pierwsze przymiarki do rozbiórki słynnej kładki [wideo, zdjęcia]
Jak twierdzą bydgoscy drogowcy, tego rozwiązania nie dało się obronić. Starsi ludzie nie mają siły wchodzić po schodach, młodzi nie chcą wnosić rowerów, matki wózków. Osobna sprawa to koszty remontów oraz montażu i utrzymania wind. Kładka nad ul. Wojska Polskiego przechodzi do historii.
- W tym miejscu powstanie przejście na poziomie jezdni z sygnalizacją świetlną - mówi Tomasz Okoński, rzecznik prasowy Zarządu Dróg Miejskich i Komunikacji Publicznej w Bydgoszczy. - Pragniemy uspokoić kierowców, że sygnalizacja będzie zsynchronizowana ze światłami na ul. Magnuszewskiej, więc kierowcy nie odczują większych zmian.
Dodaje, że za likwidacją kładki opowiedziały się rady osiedli, stowarzyszenia emerytów, rencistów, osób z niepełnosprawnościami, rowerzyści, piesi. - Powstanie przejście na poziomie jezdni. Dojście do przystanków tramwajowych na pewno będzie znacznie ułatwione. Rozpoczynają się pierwsze prace: montaż oznakowania pionowego, malowanie oznakowania poziomego, ustawianie barierek tak, żeby w środę móc rozpocząć już pracę przy demontażu kładki - zapowiada Okoński.
Co na ten temat mówią mieszkańcy?
- Na razie jeszcze mogę chodzić po schodach, ale lepsze będzie przejście na dole...
- Pamiętam początki kładki, ponieważ wtedy otrzymałam mieszkanie na Wyżynach i to się tu wtedy wszystko budowało. Pamiętam kładkę. Wtedy się z niej cieszyłam...
- Korzystałem z kładki, ale idąc nią złamałem rękę w nadgarstku. Jeden ze stopni schodów był wyższy od kolejnego. Upadłem...
- Co prawda mam 62 lata, jeszcze biegam i chodzę, ale są osoby, które na pewno nie dają rady pokonać tych schodów...
- Okropne. Głupota. Co chwilę będą pasy, przejścia dla pieszych. Beznadziejny pomysł. Nie wiem, kto to wymyślił. Referendum było zorganizowane po to, żeby kładkę unowocześnić, a nie po to, żeby ją zniszczyć. Po co to robią? To głos starszych ludzi, ale prawda jest taka, że ja będę dłużej żyć z konsekwencjami tej decyzji, niż tutejsi emeryci...
Więcej w relacji Janusza Wiertla.