Bydgoskiej piłkarkce trudno pogodzić się ze spadkiem z elity, ale czeka na półfinały Pucharu Polski
Dziś o "swoim" czasie pandemii opowie piłkarka KKP Rem Marco Bydgoszcz, grająca od lat na pozycji obrońcy, była reprezentantka kraju - Monika Kaźmierczak.
- Czas pandemii dla wszystkich piłkarek był ciężki. Nie mogłysmy trenować, a przez jakiś okres nawet nie wychodziłyśmy z domu. Do tego dowiedziałyśmy się, że nie będzie nam dane grać i dokończyć sezonu, że spadamy z ligi drogą administracyjną to trochę nas to załamało, ale no nic zaczynamy od nowa przygotowania i będziemy walczyć o ponowną ekstraligę dla Bydgoszczy - mówi solidna obrończyni bydgoskiego zespołu.
- Piłkarski jedzą wszystko, ale z umiarem. Wiadomo, że musimy pilnować swojej wagi, ale ze względu na intensywne treningi możemy sobie czasem pozwolić na odrobinę szaleństwa - przekonuje Monika Kaźmierczak.
- Gdy miałam 6-7 lat to na moim podwórku byli sami chłopcy. I tak to się zaczęło. Zawsze grałam z nimi i byłam najmniejsza. Oni mieli po 13-14 lat. Na szczęście nie stawiali mnie na bramce, bo się o mnie bali. Zawsze był ten luz, że mogłam grać z przodu i strzelać bramki. Ta radość sprawiała mi dużą przyjemność i mając 12 lat trafiłam do klubu kobiecego, a wcześnieł grałam w lidze... z chłopcami - wspomina doświadczona już zawodniczka.
A cała rozmowa z Moniką Kaźmierczak w dźwięku poniżej!