Bohaterowie, cz.52
2020-12-26
Maria Kowalewska urodziła się 12 sierpnia 1927 roku w Nakle, jako córka Teofila Biedermanna i Zofii z Wrzyszczyńskich. W lutym 1933 roku rodzina przeprowadziła się do budującej się Gdyni. Tam Maria spędziła dzieciństwo. Przed wybuchem II wojny światowej Maria zdążyła ukończyć 5 klas szkoły powszechnej. W dniu rozpoczęcia wojny miała 12 lat.
Tak po latach wspomina wybuch wojny:
„[…] Doskonale pamiętam ten dzień. Pierwszy dzień września 1939 roku przypadał w piątek. Wczesnym rankiem obudziły mnie jakieś huki. Detonacje narastały. Podniosłam głowę, zaczęłam nasłuchiwać. Po chwili w te głuche dźwięki zaczął wplątać się ostry jazgot działek przeciwlotniczych. Wstałam przestraszona z łóżka i podeszłam do okna. Na horyzoncie zobaczyłam nadlatujące samoloty. A więc jednak. Zaczęła się wojna, o której mówiono od kilku dni. […] Z tego i następnych dni pamiętam dalekie odgłosy kanonady dochodzące do naszego mieszkania przy skwerze Kościuszki [w Gdyni – przyp. A. R.]. Związane to było najprawdopodobniej z ostrzeliwaniem Oksywia i Helu oraz możliwe, że z ostrzałem Westerplatte. O świcie 14 września oddziały niemieckie praktycznie bez walk ulicznych wkroczyły do centrum Gdyni. Pamiętam, jak wjechali na motocyklach na skwer Kościuszki. W następnych dniach wydarzenia nabierały tempa. Zmieniono nazwę miasta na Gdingen, około 20 września na Gotenhafen, znaczy bowiem port Gotów”.W czasie okupacji Bidermanowie musieli, jak wielu, opuścić Pomorze. Najpierw wyjechali do krewnych do Bydgoszczy, a następnie do Warszawy. W Warszawie Maria kontynuowała naukę w koedukacyjnej szkole Świerzyńskiej-Słojewskiej. Do wybuchu powstania warszawskiego ukończyła III klasy tej szkoły.
Do konspiracji Maria została wprowadzona przez swoją siostrę Urszulę już pod koniec 1942 r., a zaprzysiężona w marcu 1943 roku przez ppor. Mieczysława Szemelowskiego ps. „Miłosz”. Obie siostry działały w Narodowych Sił Zbrojnych (NSZ). Maria przyjęła pseudonim „Myszka” i otrzymała przydział do batalionu im. brygadiera Czesława Mączyńskiego, wchodzącego w skład Narodowych Sił Zbrojnych.
„Myszka” przeszła szkolenie na sanitariuszkę i łączniczkę. Szkolenia konspiracyjne odbywały się przeważnie w mieszkaniu jej rodziców. W szkoleniach uczestniczyły małe grupy dziewcząt 4–5 osób. Dziewczęta uczyły się udzielania pierwszej pomocy rannym, podstawowych zasad sterylizacji igieł i strzykawek oraz zabiegów higienicznych. Przyszłe łączniczki uczono zasady: „wykonaj swoje zadanie, złóż meldunek a potem zapomnij o ludziach, a nawet o okolicznościach, żadnych notatek, żadnych zapisów”.
Udział „Myszki” w powstaniu warszawskim był spontaniczny. Była bardzo szczęśliwa, że mogła założyć opaskę biało-czerwoną, że widziała polską flagę.
Tak wspomina ten czas:
„[…] nie zastanawiałyśmy z siostrą […] udałyśmy się do szpitala polowego, utworzonego bardzo szybko na Lesznie w budynku Sądów. Zgłosiłyśmy się do dowódcy, powiadomiłyśmy go o tym, że wyrażamy chęć pomocy, że przeszłyśmy kurs sanitariuszek. […] Praca była bardzo ciężka i niebezpieczna, często szczególnie po nalotach i po intensywnej strzelaninie, wychodziłyśmy na zewnątrz z noszami i przynosiłyśmy rannych do szpitala. Wiedziałyśmy, gdzie były walki. Tam na Woli to był jeden wielki chaos. Brakowało praktycznie wszystkiego. Zarówno środków opatrunkowych, podstawowych lekarstw, żywności. […] W niedzielę w dniu 6 sierpnia dowiedziałyśmy się, że nadszedł rozkaz ewakuacji rannych do szpitala Maltańskiego. Nie zapomnę chorych, którzy przy naszej pomocy o kulach, część z rękami i ramionami na temblakach, szła ulicą Elektoralną, chowając się po bramach, po każdym wybuchu i serii wystrzałów. Pracowaliśmy po kilkanaście godzin dziennie w olbrzymim stresie. Pamiętam młodą kobietę w ciąży, którą wyciągnięto spod gruzów i którą przeniosłyśmy do szpitala, pomimo szybkiego przetransportowania do szpitala, z powodu doznanych urazów zmarła”.
„Myszka” służyła w powstaniu jako sanitariuszka do momentu, gdy padła Wola i gdy do szpitala wtargnęli żołnierze niemieccy, także ukraińscy w mundurach niemieckich, którzy na jej oczach, rozstrzeliwali ciężko rannych powstańców, rozstrzeliwali też cywilów.
„Myszce” i jej siostrze udało się uciec z tego szpitala. Po wyjściu z powstania, „Myszka” była w obozie przejściowym w Pruszkowie. Z Pruszkowa udało się jej zbiec i ukryć u rodziny w Milanówku, skąd wyjechała do Radomia. Tam zdała małą maturę i doczekała się zakończenia II wojny światowej.
Maria Kowalewska za swoją działalność niepodległościową została odznaczona m.in. Krzyżem Zasługi Żołnierzy Narodowych Sił Zbrojnych i Krzyżem Orderu Krzyża Niepodległości. W czerwcu 2019 roku została mianowana na stopień majora w stanie spoczynku.
Major Maria Kowalewska mieszka w Toruniu.
Radiowy biogram przygotował Michał Słobodzian na podstawie materiałów zebranych przez panią Annę Rojewską - dokumentalistkę i autorkę kwerend archiwalnych z Fundacji Generał Elżbiety Zawackiej w Toruniu. Autor radiowej opowieści o Marii Kowalewskiej dziękuje dr Katarzynie Minczykowskiej-Targowskiej sprawującej opiekę merytoryczną nad projektem „Bohaterowie”.
Na podstawie opowieści o Marii Kowalewskiej, w audycji „Ziarna losu” z 20 grudnia br. zabrzmiał reportaż Adriany Andrzejewskiej-Kuras, pt. „Proszę do mnie mówić - Myszka”.