Józef Łyczak
Michał Jędryka: Czy ustawa o wyborach będzie zatrzymywana w Senacie. Z informacji podanych przez media wynika, że Izba Wyższa zajmie się projektem w przyszłym tygodniu, a to oznacza, że być może nie będzie wykorzystywany limit 30 dni na zajęcie się tą ustawą?
Józef Łyczak: Wrócę króciutko do poprzedniej ustawy, dotyczącej głosowania korespondencyjnego. Byłem zwolennikiem takiego rozwiązania, uważam, że wybory powinny były się odbyć 10 maja, były najbezpieczniejsze, odbyły się w wielu krajach Europy. I wtedy również miałem nadzieję, że pan marszałek Grodzki, którego znam od kilku lat i współpracowaliśmy w poprzednich kadencjach, że procedowanie zacznie się szybko. Niestety przeprowadzony był bojkot, który doprowadził do tego, że wybory nie mogły się odbyć. Ustawa trafiła dopiero 30. dnia do Sejmu i w ciągu kilku dni to się nie udało.
Czy w tym czasie 30 dni nic się nie działo w Senacie, żadne prace w komisjach nie były prowadzone?
- Prace były w mojej ocenie pozorowane i zmierzały do tego, żeby udawać, że coś się dzieje. Rzecz rozbijała się o to, że kandydatka PO pani Małgorzata Kidawa-Błońska traciła gwałtownie w sondażach , więc robiono wszystko, żeby wybory się nie odbyły i żeby stało się to wszystko, co dzieje się w tej chwili, czyli żeby nastąpił wybór nowego kandydata.
Pani Kidawie-Błońskiej - z perspektywy czysto ludzkiej – bardzo współczuję, bo widzieliśmy w jakiej formie jej koledzy z PO się z nią rozstali. Zniknął jej sztab wyborczy, sama - odtrącona - musiała wyjść na konferencji i zakomunikować dziennikarzom, że rezygnuje. Nastąpiła wymiana kandydata.
Jak będzie z tą ustawą? Czy Senat wyciągnął z tego wnioski, marszałek wyciągnął wnioski?
- Mam nadzieję, że tak, bo sytuacja jest diametralnie różna. Widzimy metody, które od pierwszej minuty pan Trzaskowski stosuje. Bardzo agresywna kampania, ataki, w ten sposób chce zmienić bieg wydarzeń (...)