Anita Nowicka

2023-01-12
Anita Nowicka. Fot. facebook.com/anita.nowicka

Anita Nowicka. Fot. facebook.com/anita.nowicka

Polskie Radio PiK - Zwierzenia przy muzyce - Anita Nowicka

Jest osobą rozpoznawalną w Bydgoszczy. Od wielu lat prowadzi gabinet stomatologiczny, wraz z córką Natalią współuczestniczyła w założeniu chóru Medici Cantares. Dzięki jej determinacji Chór przetrwał i doczekał złotych czasów, a obecnie można ją zobaczyć w programie telewizyjnym „Sanatorium Miłości”.

„...zostałam chyba „Królową Hejtu” i na pewno ta ksywa do mnie przylgnie do końca (...) generalnie jestem bardzo odważną osobą, a poza tym jestem szczęśliwa, że mogłam powiedzieć o rzeczach, o których się nie mówi. Myślę sobie, jeżeli nawet będzie hejt, ale jeśli pomogę choć jednej osobie, to było warto.”


Piątek, 13 stycznia godz. 20:05
Jest Pani osobą znaną, chociażby z takich różnych wydarzeń jak „Medici Cantares”, a teraz „Sanatorium Miłości”. Jest Pani niespokojnym duchem?
- Zdecydowanie, jestem niespokojna. Nie lubię nudy, cały czas coś musi się dziać w moim życiu. Staram się realizować projekty, dla mnie wartościowe, które dają mi satysfakcję. I od razu przyznam, że wiele swoich pieniędzy przeznaczam na różne rzeczy, które dają mi radość. Wówczas, kiedy odczuwam tę radość, to mam takie poczucie, że dobrze te pieniądze zainwestowałam.

Czyli potrafi Pani korzystać z życia.

- Tak, korzystam z życia i nie będę obłudna, kiedy powiem, że jestem osobą bardzo pracowitą. Potrafiłam w gabinecie pracować po 12 godzin. Nie mam problemu z dzieleniem się pieniędzmi, aczkolwiek w życiu byłam wykorzystana. Mężczyźni, którzy wokół mnie się kręcili, widzieli tylko pieniądze. To było takie smutne, bo ja mogę się dzielić pieniędzmi, ale lubię jeżeli mam taki „feedback” z drugiej strony i wiem, że zainwestowałam pieniądze w sposób właściwy. Na przykład na pomoc Ukrainie, na nasz mały chór czy na takie projekty typu wspieranie osób z depresją.

Anita Nowicka w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda JasińskaTo zacznijmy od początku. Skąd się wzięła medycyna, a właściwie stomatologia w Pani życiu?
- Moje studia przypadły na czas stanu wojennego. Wcześniej uczyłam się w liceum numer 7 i byłam uczennicą przeciętną. Mój brat w oczach rodziny był zawsze geniuszem, świetnie się uczył szczególnie przedmiotów ścisłych. Moja mama wzięła mnie na taki test psychologiczny i stwierdziła: „nie wiem gdzie cię ulokować, w matematyce źle, w humanistycznych źle, to może byś poszła na stomatologię?” Od razu się zgodziłam, bo moja mama, to osoba znana w Bydgoszczy, która nawet w czasach komuny musiała sobie dać radę z różnymi rzeczami. To ona tworzyła dział informatyki w byłej Telfie. Więc skoro moja mama mówi: „Słuchaj, żebyś nie miała problemów z jakimiś egzekutywami, partiami, to najlepiej jak będziesz miała swój gabinet stomatologiczny i od nikogo nie będziesz zależna.” Więc byłam w klasie mat-fiz, ale że byłam po szkole muzycznej, to nie byłam świetna z tej matematyki i jedynie dzięki moim koleżankom zdawałam.

Na jakim instrumencie Pani grała w szkole muzycznej?
- Na fortepianie, w klasie pani Elżbiety Strugalskiej. Poszłam do liceum, oczywiście do tych elitarnych bym się nie dostała, bo miałam za słabe oceny w szkole muzycznej. Mama była trochę załamana, nie wiedziała, co ze mną zrobić. Trafiłam do klasy matematyczno-fizycznej i powiem Pani, że to było niesamowite, bo trafiłam na świetnego wychowawcę. Uczył nas fizyki i te wzory fizyczne pamiętam do dzisiaj. To były genialne czasy nauki. Ten wychowawca prowadził lekcje przez pół godziny, a 15 minut z nami rozmawiał o życiu, o wszystkim co nas interesowało. I co? Wszystko wchodziło nam do głowy, ale to były powtórki co tydzień, co miesiąc, co pół roku, co rok. Po prostu cały czas powtarzaliśmy materiał. To była nauka powtórkami. Ja naprawdę do końca nie wierzyłam, że się dostanę na studia, bo miałam dość zaniżone poczucie własnej wartości. Wtedy mieszkaliśmy na ul. Marii Skłodowskiej-Curie, a ja przez miesiąc chodziłam do bazyliki modlić się do Matki Boskiej, żebym się dostała na wymarzone studia i naprawdę uważam, że stał się cud. Jakby po prostu ktoś mi z góry pomógł. Dostałam się na dobre studia, na które się bardzo trudno dostać. Widziałam osoby na tych studiach, które po prostu po 10 godzin na kolanach potrafiły tę wiedzę wkuwać. Dlatego ja mam wielki szacunek do lekarzy, bo naprawdę trzeba wiele w tę głowę włożyć. Potem może się komuś wydaje, że oni zarabiają, ale wykonują ciężką pracę. Przyznam się, że do dzisiaj, no może nie do dzisiaj, ale jeszcze 10 lat wstecz, to będąc w Gdańsku nie byłam w stanie przejść obok Rektoratu, bo ten budynek przypominał mi ciągle studia. Mam sny, że muszę wrócić, skończyć studia. Ten strach i ten trudny czas gdzieś się wrzeźbił w moją psychikę. To był bardzo trudny czas. Jak byłam na pierwszym roku, był stan wojenny i zapisałam się do chóru, bo usłyszałam, że chór Akademii Medycznej w Gdańsku był na występach w Kanadzie, więc zaraz się zainteresowałam tym chórem. Po pierwszym roku, kiedy już w końcu zdałam główne egzaminy z anatomii, został mi jeszcze jeden egzamin z łaciny. W tym czasie był wyjazd z chórem do Włoch, do papieża. Poszłam do mojego dziekana i spytałam co mam robić, pozostał mi tylko jeden egzamin. Pan dziekan mówi: „jedź dziecko, jakoś damy radę” no i pojechałam do papieża. Papież do mnie podszedł i się pyta: „czy wszystkie egzaminy zdane?” A ja sobie myślę, przecież nie powiem ojcu świętemu, że niezdane, bo głupio, więc powiedziałam, „tak, zdane”. Kiedy wróciłam to zostałam oblana na egzaminie i to z powodów pozanaukowych. Cofnięto mnie z drugiego roku na pierwszy, co było ewenementem w historii Akademii Medycznej w Gdańsku. Dodam, że ten przedmiot teraz jest wycofany z programu studiów. Wówczas świat mi się zawalił. To były czasy, kiedy na pierwszym roku nie wolno było mieć żadnego warunku. Nie mogli mnie przepuścić na 2 rok. Ja jestem osobą depresyjną, więc to mogło naprawdę się źle skończyć.

Chciałam teraz zapytać o to korzystanie z życia i o poczucie braku nudy? Pani jest takim niespokojnym duchem i tak mi się wydaje, że z tego wynikają te wszystkie pomysły typu muzyka i chór, czy praca stomatologa, w której się też Pani przez lata zatracała, choć w tej chwili chyba trochę sobie Pani odpuściła w pracy?
- Tak, zdecydowanie właśnie jednym, takim wielkim dobrodziejstwem tego „Sanatorium Miłości”, w którym byłam, bo byłam tam miesiąc, to była nauka odpuszczania w życiu zawodowym. I tak mówię do moich pracowników, których traktuje naprawdę jak rodzinę: „Słuchajcie, albo dacie radę, albo gabinet upadnie. Musicie jakoś dać radę beze mnie”. Oni wszyscy się tak zmobilizowali, że dziś jestem im bardzo wdzięczna za to.

Anita Nowicka. Fot. facebook.com/anita.nowickaKto Panią namówił na zgłoszenie się do „Sanatorium Miłości”.

- To było tak. Ja tego programu wcześniej nie oglądałam. Nawet nie wiedziałam, że jest taki program. Mój zięć z moją córką mówią: „Mamo, ty powinnaś tam wystartować, ale Ty za młodo wyglądasz”. Więc jak mi tak powiedzieli, to zaczęłam o tym myśleć. Ja nigdy nie rezygnowałam ze związków i przeżywałam kolejne rozstanie. To jest taki rodzaj pogrzebu emocjonalnego, bo jest to po prostu okropne przeżycie. Pół roku byłam sama i znowu poszukiwałam drugiej połowy na różnych portalach.

Powiedzmy, że rozmawiamy o emisji pierwszego odcinka. I jak?
- Już doznałam dużego hejtu. Całą noc nie spałam, naprawdę. Zostałam chyba „Królową Hejtu” i na pewno ta ksywa do mnie przylgnie do końca.

Ale bierze to Pani mocno do serca?

- Dzisiejszą noc nie spałam. Ja nie miałam łatwego życia i ostracyzm społeczny nie jest mi obcy. Po rozwodzie niewiele osób pozostało ze mną w przyjaźni, ale przetrwałam. Teraz nawet te osoby jakby mnie bardziej rozumieją. A dlaczego zgłosiłam się do „Sanatorium Miłości”? Każdy wiek ma inną perspektywę, inne zrozumienie. Poza tym ja w ogóle bardzo, wspieram kobiety, mogę być takim powiedziałabym wręcz poradnikiem dla kobiet, szczególnie tych po rozwodzie. Taka kobieta jest narażona na straszne rzeczy i o tym nie wie. Od razu bym jej powiedziała, na co uważać, w co nie wchodzić, żeby nie popełnić moich błędów.

Ale to znaczy, że Pani poszukuje mężczyzny - ideału na tych portalach i w programie?
- Na portalach trudno mówić o ideale.

To znaczy, że w życiu nie może osoba po pięćdziesiątce znaleźć odpowiedniego przyjaciela, towarzysza życia?
- Nie wiem jakbym miała to uczynić. Może kobieta zapisać się do jakiegoś klubu, gdzie są mężczyźni. Można do jakiejś grupy narciarskiej, gdzie jest więcej mężczyzn. Ale mężczyźni mają te poczucie, czego im nawet zazdroszczę, że są lepsi. Nie raz mnie pytają, jakiego mężczyzny poszukujesz? Ja poszukuję w zasadzie takiego jak ja, żeby był otwarty, żeby miał poczucie humoru, miał dystans, umiał się śmiać z siebie, żeby po prostu świat traktował takim jakim jest i żeby życie brał garściami.

Niezależny finansowo?

- No tak, bo już przeszłam mężczyzn, którzy po prostu mnie wykorzystywali. Byli tacy mężczyźni, którzy cały czas widzieli moje pieniądze. Oni myślą, że jestem tak głupia, że nie widzę, że oni mnie wykorzystują. Oczywiście są i kobiety, które wykorzystują mężczyzn. I nie jest to w porządku.

A doskwiera Pani życie w samotności? Dlatego Pani poszukuje?
- Poszłam do „Sanatorium Miłości”, bo chciałam zrobić coś takiego niesamowitego, bo chciałam zawalczyć o siebie. Pomyślałam, wszystkie portale internetowe przeszłam i wyszła z tego lipa, to czemu nie spróbować w „Sanatorium Miłości”? Jest to program dla odważnych. Zresztą było 2000 kandydatów i wybrano m.in. mnie. Oczywiście nie chcę zdradzać szczegółów programu, bo cała akcja jest w toku, ale myślę, że po tym programie dużo się w moim życiu odmieni.
Anita Nowicka w studiu Polskiego Radia PiK. Fot. Magda Jasińska
I nie żałuje Pani tego kroku?
- Nie, absolutnie nie! I polecałabym każdemu zrobić taki krok. Jest to krok dla kobiet odważnych. W programie jest rozmowa z Martą Manowską, gdzie po prostu trzeba wszystko o sobie powiedzieć. Trochę bałam się, bo sobie myślę, będę teraz na oczach ludzi rozkminiać moje problemy, ale generalnie jestem bardzo odważną osobą, a poza tym jestem szczęśliwa, że mogłam powiedzieć o rzeczach, o których się nie mówi. Myślę sobie, jeżeli nawet będzie hejt, a na pewno będę królową hejtu, ale jeśli pomogę choć jednej osobie, to było warto.

Zobacz także

Marcin Styczeń

Marcin Styczeń

Paweł Szkotak

Paweł Szkotak

Łukasz Drapała

Łukasz Drapała

Paulina Rubczak

Paulina Rubczak

Anna Rusowicz

Anna Rusowicz

Darek Kozakiewicz

Darek Kozakiewicz

Paweł Lucewicz

Paweł Lucewicz

Profesor Piotr Salaber

Profesor Piotr Salaber

Olga Bończyk

Olga Bończyk

Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę