Gość programu

Andrzej Rosiewicz

2025-05-01
Andrzej Rosiewicz. Fot. Jarosław Roland Kruk/pl.wikipedia.org

Andrzej Rosiewicz. Fot. Jarosław Roland Kruk/pl.wikipedia.org

Polskie Radio PiK – Zwierzenia przy muzyce – Andrzej Rosiewicz

Piosenkarz z wielkim dorobkiem, na estradach występuje od ponad 60 lat, nie wliczając występów w Zespole Pieśni i Tańca „Dzieci Warszawy”. Ta rozmowa będzie z dala od polityki.

...zaczynałem w ogóle, jak miałem nie wiem, 10, 12 lat. Te same początki, przyszły ze świętami Bożego Narodzenia. Wtedy dajemy prezenty: bratu już świętej pamięci niestety, rodzicom dajemy prezenty i podpisujemy tam coś. Ja pamiętam, pisałem dla Maćka albo dla mamy, dla taty i nagle coś mnie tknęło, żeby napisać wierszykiem. To takie pierwsze wierszyki były te bożonarodzeniowe przy tych prezentach. A potem zaczęły inne dalsze rzeczy, między innymi ten kiermasz piosenki studenckiej, były festiwale opolskie, sopockie (...) ciągle miałem inne rzeczy w głowie. Mama dawała jeść, było gdzie spać, więc nie myślałem o założeniu rodziny, aż tu nagle patrzę pięćdziesiątka, a tu nie ma potomstwa. Na szczęście pojawił się palec Boży pogroził i mogłem nadrobić zaległości (...) największym sukcesem życiowym to jest piękna żona z Krakowa, Iwona oraz trójka pięknych, muzykalnych dzieci. Na szczęście uroda po mamie...”

Sobota, 3 maja 2025 o godz. 17:05
Andrzej Rosiewicz – polski …
- Elvis Presley (śmiech)

... a ja myślałam, że w polski Fred Astaire.
- No jedno nie wyklucza drugiego. Wiesz, oni obaj dla mnie są bardzo ważni. Fred Astaire był jeszcze szczuplejszy ode mnie, ale jak zobaczyłem go na ekranie, byłem zachwycony jego elegancją, ogromnym talentem. Moi dwaj filmowi gwiazdorzy, takie moje bożyszcza to Fred Astaire i Charlie Chaplin. Obaj zresztą z narodu wybranego, ponieważ Charlie Chaplin urodzony w Londynie, a Fred Astaire to naprawdę nazywał się Frederick Austerlitz, więc nic dziwnego, że taki talent.

Wzorowałeś się trochę na nich.
- Oj, bardzo. Marzyłem o tym, żeby być takim jak oni. Przede wszystkim zachować ten poziom i tę naturalność, jaką obaj mieli. Wspaniali Charlie Chaplin i Fred Astaire, który jeszcze oprócz tego, że był tak naturalnie utalentowany, to jak tańczył do tego. W ciele obaj mieli tę doskonałość.

W czasach kiedy rozpoczynałeś, nie było żadnych szkół musicalowych w Polsce.
- Otóż to. Ja sobie spokojnie studiowałem na SGGW, na Wydziale Melioracji Wodnych, po drugiej stronie był SGPIS, obecnie Szkoła Główna Handlowa i nagle tam się pojawiły plakaty, bo tam wiele się działo w czasach studenckich. Patrzę, a tu nauka stepowania. To było dla mnie elektryzujące, niesamowite. Popędziłem tam do tego SGPISu, tam był klub tańca i był pan Marciniak, przedwojenny stepista, który uczył stepowania. Od razu iluś młodzieńców tam się załapało i ja wśród nich. Uczyliśmy się stepować i ta chęć ciągłego doskonalenia się we mnie była, albowiem dowiedziałem się, że był pan Radomski w Łodzi, który też był przedwojennym stepistą. Pojechałem tam, żeby się u niego uczyć i patrzę w SPATIFie stoi przy barze facet, tyłem do mnie. Patrzę i widzę sylwetkę Freda Astaire’a. Poznałem go i on udzielił mi jeszcze parę lekcji, a potem zacząłem jeździć do Ameryki, no bo gdzie najlepiej uczyć się stepu? Jak byłem w Nowym Jorku, czy w Chicago to próbowałem chodzić do tych szkół i pamiętam najbardziej lekcje stepu, które pobierałem od oryginalnego amerykańskiego ciemnoskórego tancerza. Robił mi prawie indywidualne lekcje, przygotowywał jakieś układy taneczne, także sporo tam się nauczyłem.

Trzeba przyznać, że w latach 70. byłeś takim rodzynkiem na polskiej estradzie, umiejącym stepować.
- Byłem taką wisienką na torciku i jeszcze wciągałem też innych. Zacząłem robić coraz większe postępy i zaprosiłem siostry bliźniaczki: Jadzię i Ewę.

Które z Tobą śpiewały m.in. „Lubię wiosnę”.
- Występowaliśmy razem na festiwalach, także była to fajna przygoda, a potem były takie wielkie trasy koncertowe razem z big bandem Wiesława Pieregorólki.

Razem z Joanną Bartel, która była urozmaiceniem Twojego programu, mogłeś się wtedy przebrać.
- Ona była taką solidną wisienką śląską. Pamiętam ktoś mi wymyślił znakomitą zapowiedź właśnie Joanny Barter. Ona mówiła i po Śląsku i po polsku i w ogóle była zdolna bardzo, miła dziewczyna. Pamiętam ten big band , był też chór i balet. W ogóle duże takie show i ja na końcu zapowiadałem kto wystąpił. A zwykle korzystałem wtedy w tego big bandu z Wyższej Szkoły Muzycznej w Katowicach i na końcu zapowiadałem Joannę Bartel mówiąc: proszę państwa Johana Bartel. Kobieta zbudowana lepiej niż Huta Katowice.

Jeszcze mam gdzieś nagranie z tego koncertu.
- No właśnie pamięć jak pamięć ciągle działa. Ja mówię: kiedyś miałem urodę, a teraz mi doszła pamięć.

Masz patent na pisanie świetnych piosenek?
- Kilka mi się udało, a zwłaszcza jak śpiewam piosenkę „Pytasz mnie”, taką liryczną, bardzo wzruszającą, to wtedy mówię: ta piosenka jednak ludzi ciągle wzrusza. Czasem wstają, klaszczą i tak dalej. To jest palec Boży. Wiesz, żeby coś takiego napisać, to natchnienie musi gdzieś przyjść z nieba. Zresztą wspominałem już w rozmowie z Tobą o tym, że jestem magister inżynier melioracji wodnych.

Kiedykolwiek pracowałeś w zawodzie?
- W sumie nie, więc to był palec Boży, czy zapisane w gwiazdach jak w piosence, „Pytasz mnie”. Te moje losy może nie tylko były jakby z nieba kierowane, a mianowicie działo się to tak, że ja skończyłem meliorację. Tam były takie panie pracujące na SGGW i one widziały, że jak ja pójdę na pola, to po prostu przepadnę i nie dopuściły do tego. Mimo, że nie byłem wybitnym studentem, zostałem asystentem w katedrze budownictwa. I przez pół roku pracowałem w tej katedrze, robiłem jakieś obliczenia dla kogoś, kto robił doktorat, w każdym razie zatrzymały mnie na uczelni, a potem przyszło lato i mój kumpel, który skończył te studia, też pojechał do Anglii i z Londynu załatwił mi zaproszenie. Wtedy tam pojechałem. Tam w Londynie nagrałem pierwszą płytę długogrającą, zresztą z rosyjsko-polskimi piosenkami. No a potem jak już dzwoniłem do pana, któremu robiłem te obliczenia przedtem i mówiłem coś o powrocie, to on na to, że jestem stworzony do czego innego i grzecznie powiedział mi, że na razie jakby nie ma miejsca dla mnie na uczelni. Ale to było specjalnie, żebym nie wracał już tam, tylko zajął się czym innym.

A myślałeś, kiedy odnosiłeś pierwsze sukcesy z Asocjacją Hagaw piosenkami: „Kutno”, „Ach, Witaj Renato”, że to będzie taka droga?
- A właśnie, słuchaj, to jest niesamowite, jechałem do Bydgoszczy, tak trochę wcześniej wstałem, jadę, patrzę Kutno. (tu śpiewa)… „miła, czemu jesteś taka smutna, gdy jedziemy już do Kutna złączyć nasz los. Pomyśl, kiedy już będziemy w kutnie, może będzie jeszcze smutniej”. Moje pierwsze takie kroki jeszcze przed Hagawem, zatem w czasie studiów, kierowałem w Warszawie do klubu Medyka. Oni organizowali kiermasz piosenki studenckiej. Ja tam zgłaszałem te swoje piosenki, można było startować i pamiętam jak wówczas w jury siedzieli Agnieszka Osiecka, Wojciech Młynarski, czyli ludzie znający się na rzeczy. Cała sala studentów i ja śpiewam: „może kiedy już będziemy w Kutnie, może będzie jeszcze smutniej” i słyszę salwę śmiechu. A puenta była piękna, bo w jakiejś gazecie napisali, że Kutno nie jest takie smutne, żeby Andrzej Rosiewicz napisał inną piosenkę.

I napisałeś?
- Wtedy miałem takiego Henia Sienkiewicza, który był menadżerem i napisałem inną piosenkę. On był przebrany za kolejarza, wychodził z teczką w której miał węgiel, i napisałem piosenkę „Kutno miasto uśmiechniętego, kolejarza”. On się potykał, przewracał się i wysypywał ten węgiel z teczki.

Przebojów miałeś i masz no multum: „Najwięcej witaminy”, „Chłopcy radarowcy”, wcześniej „Czy czuje pani cha-chę”, „Lubię wiosnę”.

- Pamiętam „Czy czuje pani cha-chę” powstało w Zakopanem. Mam z nią takie fajne wspomnienia. We Wrocławiu spotykałem się z Basią Łysakowską, taka bardzo ładna dziewczyna i bardzo wykształcona, robiła doktorat z matematyki. Idziemy tam we Wrocławiu i mówię Basi: „Wiesz co, napisałem taką piosenkę: „Czy czuje pani cha-chę, … Dwie nogi pani ma i biodra dwa”. A Basia mówi, a tam jest jedna z podstawowych teorii matematyki i teoria prawdopodobieństwa. Wiesz, to nie ma nic na pewno, i zmieniła tekst dalej: „dwie nogi pani ma i biodra chyba dwa”. I taka wersja została.

Więc Basia jest współautorką.
- Jeżeli Basia mnie słyszysz, to cię pozdrawiam i za współautorstwo, dziękuję ci bardzo.

A tak łatwo Ci przychodziło pisanie piosenek.
- Bardzo łatwo. Okazuje się, zaczynałem w ogóle, jak miałem nie wiem, 10, 12 lat. Te same początki, przyszły ze świętami Bożego Narodzenia. Wtedy dajemy prezenty: bratu już świętej pamięci niestety, rodzicom dajemy prezenty i podpisujemy tam coś. Ja pamiętam, pisałem dla Maćka albo dla mamy, dla taty i nagle coś mnie tknęło, żeby napisać wierszykiem. To takie pierwsze wierszyki były te bożonarodzeniowe przy tych prezentach. A potem zaczęły inne dalsze rzeczy, między innymi ten kiermasz piosenki studenckiej., były festiwale opolskie, sopockie

Który z tych momentów swojej kariery artystycznej wzrusza Cię najbardziej.
- Mam pasma całe, które mnie wzruszają. Wysłałem do publiczności dwa uczucia: wzruszenie i śmiech, na przemian.

Co jest Twoim największym sukcesem życiowym?
- No największym sukcesem życiowym to jest piękna żona z Krakowa, Iwona oraz trójka pięknych, muzykalny dzieci. Na szczęście uroda po mamie. Jędrzej 27 lat, ukończone stosunki międzynarodowe, ale geny są niezwykłe. Mój ojciec Wacław Rosiewicz i jego brat młodszy Stanisław Rosiewicz, byli pionierami techniki radiowej. Przed wojną jeszcze Szpilman z nimi pracował, Oni pracowali w Radiu i potem się okazuje, że ten mój syn, po stosunkach międzynarodowych idzie pracować do Radia i teraz jest bardzo cenionym redaktorem radiowej Czwórki. To jest Jędrzej, a półtora roku młodsze bliźniaki: Adam i Irenka. Irenka po filozofii, Adaś - finanse i zarządzanie. Jak ja mówię: „Irenka - Filozofia, tata prosty blondyn, to nic dziwnego, że córka na filozofii”. Geny są okrutne.

Żadne z dzieci nie poszły w twoje ślady muzyczne?
- Wszystkie są po szkole muzycznej: Jędrzej - fortepian, Adaś - wiolonczela, Ircia - flet poprzeczny.

Czyli Twój największy sukces to rodzina, chociaż późno się za nią zabrałeś?
- Bo dopiero koło pięćdziesiątki. Ciągle miałem inne rzeczy w głowie. Mama dawała jeść, było gdzie spać, więc nie myślałem o założeniu rodziny, aż tu nagle patrzę pięćdziesiątka, a tu nie ma potomstwa. Na szczęście pojawił się palec Boży, pogroził i mogłem nadrobić zaległości.
Co tydzień jest okazja do spotkań z niecodzienną muzyką, z niecodziennymi gośćmi, niecodziennymi tematami...
„Zwierzenia przy muzyce”
zaprasza Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę