1 listopada 2021 - „Cmentarz włoski o zmroku” Adama Chmielowskiego

2021-11-01
Adam Chmielowski "Cmentarz włoski o zmroku" Fot. wikipedia

Adam Chmielowski "Cmentarz włoski o zmroku" Fot. wikipedia

Prof. Dariusz Markowski Fot. Magda Jasińska

Prof. Dariusz Markowski Fot. Magda Jasińska

Polskie Radio PiK - Spotkania ze sztuką odc.35

„Cmentarz włoski o zmroku” obraz Adama Chmielowskiego, być może państwo nie kojarzą, ale to brat Albert. Jak się okazuje, tworzył piękne obrazy, nie tylko przed wstąpieniem do zakonu, bo również będąc już w zakonie, także malował. Naszym gościem i ekspertem jest profesor Dariusz Markowski, który wybrał na dzisiejszy dzień to niemałe dzieło.
- Tak, dzień dobry niemałe dzieło.

I mroczne!
- Dla jednych mroczne dla drugich nie, ale rzeczywiście nostalgiczne. Jest to dzieło Adama Chmielowskiego powstałe w roku 1880, warto je obejrzeć. Znajduje się w Muzeum Narodowym w Krakowie, o wymiarach jak pani redaktor wspomniała nie małych, ale dość takich dużo mówiących o nim ze względu na to, że jest to format 79 na 143 cm. Artysta stworzył właściwie dwa takie obrazy, bo jest jeszcze jeden.

„Szara godzina”
- Tak, nazywa się „Szara godzina” i ukazuje to samo miejsce. Jest to cmentarz włoski ukazany w podobnej porze, czyli inaczej mówiąc o takim zmierzchu dnia, przy czym ten, o którym teraz będę mówił z taką czerwienią w tle, jest obrazem pokazującym właściwie moment zachodzącego słońca, natomiast „Szara godzina” jest jakby spowity taką mgłą. I ten drugi obraz jest jeszcze innego formatu, jest bardziej spłaszczony. Dlaczego mówię, że jest to ciekawy kształt tych obrazów, bo on się nie bierze znikąd.

On się po prostu bierze z tego, że Adam Chmielowski studiował w Akademii Monachijskiej, która uczyła artystów pewnych formatów, pewnego sposobu malowania, jak i również wybierania pewnego formatu. I tutaj mamy do czynienia z tak zwanym formatem panoramicznym, nazywanym bardzo często w takiej gwarze artystycznej „monachijskimi ręcznikami” i rzeczywiście coś w tym jest.

To wracając do samego Brata Alberta, czyli Adama Chmielowskiego, to postać bardzo ciekawa, bo on, nie wiem, czy pani redaktor wie, zaczynał w ogóle zupełnie jakby inne studia. On chciał być w Instytucie Rolnictwa i o ile się nie mylę, Leśnictwa w Puławach. Zaczynał tam swoje pierwsze nauki, później zaczął interesować się sztuką, ale kiedy nawet już się zaczął interesować tą sztuką, to wyjechał na studia inżynierskie do Gandawy i po krótkim czasie pobytu wrócił do Polski i wyjechał do tego wspomnianego Monachium.

Wcześniej jeszcze trochę był w Paryżu, a więc taki duch trochę byśmy powiedzieli, niespokojny i kiedy już zaczął te studia monachijskie, to wtedy jakby wybrał swoją drogę artystyczną, która jednak nie trwała długo, bo on co prawda był bardzo taką osobą ciekawą, związaną z Bohemą artystów Polskich w Monachium. Bardzo mocno przyjaźnił się między innymi z Maksymilianem Gierymskim, Józefem Chełmońskim. Oni nawet mieli wspólne pracownie, ale później rzeczywiście, kiedy dochodzą takie momenty depresji w jego życiu, to on zaczyna coraz bardziej myśleć o tej drodze zupełnie innej — oddania się zakonowi, oddania się ubogim, biednym.

Sam nawet to kiedyś powiedział, że nie można służyć dwóm panom. Czyli nie może służyć sztuce i jednocześnie biednym i ubogim. W związku z tym wybrał tę drogę świadczenia pomocy ludziom potrzebującym.

Trzeba też wspomnieć, że Chmielowski był również powstańcem styczniowym i on podczas powstania oprócz tego, że odniósł szereg ran, to również stracił lewą nogę i był osobą kaleką. Co ciekawe w ogóle on również był teoretykiem sztuki, nie tylko był malarzem, bo napisał nawet w 1876 roku taki tekst o istocie sztuki i zajmował się rzeczywiście tam sztuką i potem pojechał do Lwowa w 1879 roku. W tym Lwowie wstąpił do nowicjatu jezuitów i tam był przez krótki czas, ale następnie nagle w 1884 roku wyjechał do Krakowa i wstąpił do zakonu Kapucynów, przyjmując imię „brat Albert”. Od tego czasu moglibyśmy powiedzieć, że praktycznie zmienia całkowicie swoją drogę życiową, bo oddaję się biednym, ubogim, ale mimo wszystko jeszcze maluje i tworzy, choć też nie tak długo, bo on praktycznie kończy swoją twórczość około 1888 roku.

To z tego okresu są takie ostatnie jego prace i też warto o tym wspomnieć, że te prace, które wykonywał jako brat Albert, będąc zakonnikiem, przeznaczył na sprzedaż. Wszystkie środki, które uzyskał z tej sprzedaży, zostały wykorzystane dla tych ubogich. Warto jest zobaczyć jego nagrobek na cmentarzu Rakowickim w Krakowie, gdzie nie jest tam napisane Adam Chmielowski a jedynie brat Albert, czyli ten, który pomagał biednym i ubogim.

Wracając do tego obrazu, to on ma jeszcze coś takiego charakterystycznego, co się pojawia w tym malarstwie monachijskim, mianowicie Stimmung, gdzie chodziło o stworzenie pewnego nastroju, gdzie żadne praktycznie kolory nie powinny się wyróżniać, nie powinny być bardzo silnymi akcentami. Przy czym ja bym się kłócił, bo w tym obrazie mamy silne akcenty czerwieni, tego zachodzącego nieba, oraz biel nagrobków. Mimo że wydawać by się mogło, że obraz rzeczywiście jest bardzo stonowany, jest bardzo tak zamknięty w tej swojej kolorystyce, to mimo wszystko, myślę, że jednak jest on troszeczkę przerobiony na własny charakter impresjonizmu.

Chmielowskiego uznawano, za takiego twórcę również, któremu bliski jest impresjonizm i warto też zwrócić uwagę, że ten Stimmung to jest wtedy, kiedy artyści tworzą, to zaczynają malować szereg różnych scen, na przykład wieczorne nocne pochmurne dni, ciemne zaułki i to się rzeczywiście pojawia w tej twórczości.

Jeżeli byśmy dzisiaj spojrzeli na malarstwo tak zwanych polskich monachijczyków, to rzeczywiście jest takie stonowane. Często się mówiło, o tak zwanych monachijskich sosach, czyli takich brązach charakterystycznych, które się w dużych ilościach się na tych obrazach pojawiają. Tutaj jeżeli patrzymy na ten obraz, to na taką tonację też z dużą ilością brązu, w ciemnej zieleni i z takimi właśnie akcentami bieli tych nagrobków i czerwieni tego nieba.

Warto też zwrócić uwagę, że ten obraz jest bardzo fajnie skomponowany. On jest bardzo ciekawy, bo tam się fantastycznie dopełniają piony i poziomy, bo mamy bardzo fajne akcenty poziome, które są w tych krwistych chmurach, a do tego mamy wertykalne nagrobki, no i jeszcze mamy horyzontalne, czyli gzymsy tych nagrobków. Niewątpliwie te sosy monachijskie są widoczne.

Myślę, że to u niego jest w jakiś sposób zakodowane, bo skończył praktycznie naukę artystyczną na Monachium, to nie jest tak, jak wielu innych artystów, którzy po Monachium wyjeżdżali do Paryża i dopiero tam kształcili się w dalszym kierunku. On zostaje w tych brązach. On bardzo często wpadał w depresję, więc myślę, że praktycznie to jest jego kolorystyka. Jego obrazy są jakby chyba wyrazem jego duszy, jego wnętrza.

Przyjaźnił się z Leonem Wyczółkowski?
- On się przyjaźnił z bardzo wieloma artystami. On był traktowany jak wyrocznia, kiedy był w Monachium. Nawet przez takich artystów jak Józef Brandt czy Alfred Wierusz-Kowalski, to niewiarygodne, że miał taki duży wpływ na nich.

Gdzie są do zobaczenia jego obrazy?
- Te, o których mówię – w Muzeum Narodowym w Krakowie i warto je rzeczywiście zobaczyć, bo robią wrażenie, szczególnie ten pierwszy, czyli „Cmentarz włoski o zmroku”. On jest dla mnie takim nostalgicznym, smutnym zarazem, a jednak i wesołym troszeczkę. Jest to taki obraz, który myślę, że pokazuje myślenie tego artysty o kolorze, o tworzeniu w ogóle dzieła sztuki i myślę, że w takim dniu jak dziś mamy Dzień Zmarłych jest to takie dopełnienie nostalgii, wspomnienia rozpamiętywania o osobach, które odeszły z tego świata.

Zobacz także

Obrazy, rzeźby, grafiki, rysunki
- to wszystko można nie tylko oglądać
...można dzieł "słuchać i je poczuć".

Można czerpać prawdziwą przyjemność
z obcowania ze sztuką.
Nie trzeba się bać.


„Spotkania ze sztuką”
w każdy poniedziałek
w audycji „PiK-togramy”
ok. godz. 11.20
zaprasza

Magda Jasińska
Ważne: nasze strony wykorzystują pliki cookies.

Używamy informacji zapisanych za pomocą cookies i podobnych technologii m.in. w celach reklamowych i statystycznych oraz w celu dostosowania naszych serwisów do indywidualnych potrzeb użytkowników. Mogą też stosować je współpracujący z nami reklamodawcy, firmy badawcze oraz dostawcy aplikacji multimedialnych. W programie służącym do obsługi internetu można zmienić ustawienia dotyczące cookies. Korzystanie z naszych serwisów internetowych bez zmiany ustawień dotyczących cookies oznacza, że będą one zapisane w pamięci urządzenia. Więcej informacji można znaleźć w naszej Polityce prywatności

Zamieszczone na stronach internetowych www.radiopik.pl materiały sygnowane skrótem „PAP” stanowią element Serwisów Informacyjnych PAP, będących bazą danych, których producentem i wydawcą jest Polska Agencja Prasowa S.A. z siedzibą w Warszawie. Chronione są one przepisami ustawy z dnia 4 lutego 1994 r. o prawie autorskim i prawach pokrewnych oraz ustawy z dnia 27 lipca 2001 r. o ochronie baz danych. Powyższe materiały wykorzystywane są przez Polskie Radio Regionalną Rozgłośnię w Bydgoszczy „Polskie Radio Pomorza i Kujaw” S.A. na podstawie stosownej umowy licencyjnej. Jakiekolwiek wykorzystywanie przedmiotowych materiałów przez użytkowników Portalu, poza przewidzianymi przez przepisy prawa wyjątkami, w szczególności dozwolonym użytkiem osobistym, jest zabronione. PAP S.A. zastrzega, iż dalsze rozpowszechnianie materiałów, o których mowa w art. 25 ust. 1 pkt. b) ustawy o prawie autorskim i prawach pokrewnych, jest zabronione.

Rozumiem i wchodzę na stronę