Sławomir Sadowski
Michał Jędryka: Jeden z senatorów Prawa i Sprawiedliwości, Jan Maria Jackowski powiedział kilka dni temu, że na jesieni dojdzie jego zdaniem do przesilenia politycznego i przetasowania na polskiej scenie politycznej. Co pan senator mógł mieć na myśli?
Sławomir Sadowski: Trzeba zacząć od tego, że swoisty kryzys w koalicji trwa praktycznie od maja ubiegłego roku, kiedy to Jarosław Gowin zakwestionował pewien model wyborów zaproponowany przez PiS - musiał przecież wyjść z rządu. Później drugi partner koalicyjny, Zbigniew Ziobro, bodajże na początku lipca zakwestionował z kolei mechanizmy współpracy z Unią Europejską. Od tego czasu można powiedzieć, że koalicja funkcjonuje w trybie permanentnego kryzysu. Wmusiło to na przykład, moim zdaniem poważny błąd, wejście Jarosława Kaczyńskiego do rządu, gdy nagle stał się on równy z mniejszymi koalicjantami, a pozycja premiera Morawieckiego w czasie pandemii lekko słabnie.
Te wszystkie czynniki powodują, że chyba dzisiaj powolutku dochodzimy do granicy możliwości wspólnego rządzenia. Jeżeli mali koalicjanci kwestionują główne cele polityczne, organizacyjne głównego koalicjanta, a tym samym rządu, to tak na dłuższą metę rządzić się nie da. Jakie mogą być rozwiązania? Jedna rzecz, że wszyscy w koalicji zrobią krok wstecz i spróbują sytuację ustabilizować. To wymagałoby poważnych zmian personalnych, także w rządzie, ale nie sądzę, żeby Zbigniew Ziobro ustąpił z rządu, bo to on jednak rozpętał tę burze, która dzisiaj w największym stopniu podważa koalicję, czyli ten spór o uwspólnotowienie długu i tak dalej. Myślę, że z punktu widzenia koalicji to najlepsze i najprostsze, zrobić krok do tyłu i spróbować się dogadać na nowych zasadach. (...).