Baryton, wieloletni solista Opery Nova, asystent reżysera, obchodzący jubileusz 50-lecia pracy artystycznej.
"Jestem absolutnie spełniony. Zaśpiewałem i tak więcej niż bym chciał. Jedne lepiej, drugie gorzej, ale jestem szczęśliwy. Dzisiaj już nie mam marzeń zawodowych. Dobrze czuję się na scenie, scena też mnie chyba lubi..."
Środa, 10 września - godz.18.10
50 lat minęło?
- 15 września, 50 lat temu zostałem zatrudniony w bydgoskiej operze. Koledzy mnie wówczas namówili, żebym poszedł do operowego chóru. Przepracowałem w chórze około 10 lat, miałem znakomitego chórzystę, szefa – Antoniego Rybkę. Tak się zaczęła moja przygoda z operą. W międzyczasie miałem dwa lata przerwy, bo wyprowadziłem się za żoną do Szczecina, gdzie ona studiowała.
Zanim namówili Pana koledzy, żeby poszedł Pan do chóru, miał Pan inne plany na życie?
- Trudno powiedzieć. Całe życie zajmowałem się muzyką, śpiewem. Konkretnych planów nie miałem.
Śpiewanie w chórze było dla Pana spełnieniem marzeniem?
- Nie, ale to była droga do celu. Miałem szczęście, że trafiałem na dyrektorów, którzy mi zawierzyli i dali mi szansę. Nadzwyczajne jest to, że przez te 50 lat przepracowałem w jednej instytucji i tu przeszedłem niemal wszystkie szczeble kariery.
Ciągnęła Pana wcześniej estrada?
- Tak, mieliśmy zespół muzyczny, grałem w nim na gitarze basowej, kontrabasie i śpiewałem. Tak robiła większość młodych ludzi. Ruch amatorski dla zabicia czasu, nawet nam za to płacili, fantastyczne doświadczenie dla młodego człowieka.
Pamięta Pan swoją pierwszą partię solową?
- Pierwszą premierą był musical "My chcemy tańczyć". Kochałem jednak operę bardziej niż musical.
Żona jest też muzykiem?
- Nie, żona jest informatykiem i jest bardzo krytyczna w stosunku do tego co robię. Oczywiście jak jej się coś spodoba to i pochwali. Jest szczera do bólu.
Taka pierwsza bardzo poważna rola w operze?
- Nie pamiętam, albo "Eugeniusz Oniegin" albo Germont w "Traviacie".
Zanim zaśpiewaliście na dużej scenie, opera wystawiała wiele lat gościnnie na deskach Teatru Polskiego.
- Bardzo miło wspominam tamte czasy, to był okres kiedy zaśpiewałem najwięcej ról pierwszoplanowych. Śpiewało się właściwie wszystko, nawet jak początkowo nie czułem się w danej partii to podejmowałem wyzwanie.
W Teatrze Polskim graliście w dziwne dni.
- W końcu byliśmy tam w gościnie. Wystawialiśmy w poniedziałki, wtorki i niedzielę do południa. W poniedziałki graliśmy dwa spektakle, jeden dla młodzieży szkolnej.
To bardzo niewdzięczne i trudne zadanie.
- Czy ja wiem – jak mnie nikt nie ucelował to jakoś było (śmiech) Nie na każdym spektaklu strzelano z procy do solistów.
Atmosfera wówczas była podobno wręcz rodzinna?
- Dziś jest też dobra atmosfera. Wtedy było łatwiej bo byliśmy na kupie w małym teatrze, było ciasno i nie mogliśmy się kłócić. Dziś też jest fajnie, my soliści (mężczyźni) mamy jedną wspólną garderobę, nie z tego względu, że nie ma miejsca, ale sami uprosiliśmy dyrektora Figasa, żeby być razem. Jest miło – sympatycznie i dowcipnie.
Macie wyjątkową pracę, w wyjątkowych porach 10:00-14:00 i 18:00-22:00. To nie ułatwia prowadzenia życia rodzinnego.
- Żona się już przyzwyczaiła. Tak jest 50 lat. Czasami było to nie do zniesienia, bo nie było mnie w domu. Co tu jednak narzekać. Taka praca. Szczególnie kiedy przygotowujemy nową pozycję, to jest trudne.
Czy była rola, o której Pan marzył, a której nie udało się zaśpiewać.
- Jestem absolutnie spełniony. Zaśpiewałem i tak więcej niż bym chciał. Jedne lepiej, drugie gorzej, ale jestem szczęśliwy. Dzisiaj już nie mam marzeń zawodowych. Dobrze czuję się na scenie, scena też mnie chyba lubi.
Niedługo bydgoska publiczność zobaczy Pana w "My Fair Lady".
- Na moją "50", zaśpiewam Pickeringa. Kiedyś grałem Higginsa teraz przyszedł czas na Pickeringa.
Jubileuszowy spektakl Edwarda Stasińskiego z okazji 50-lecia pracy artystycznej - 15 września o godz. 19.00 - "My Fair Lady".
Zobacz także
Kompozytor muzyki filmowej, dyrygent i producent muzyczny, absolwent bydgoskiej Akademii Muzycznej, autor muzyki m.in. do ostatniej ekranizacji „Znachora”… Czytaj dalej »
Kompozytor, pianista, pedagog związany obecnie z Akademią Muzyczną w Bydgoszczy. „...w naszych profesjach mówi się, że należy znaleźć się we właściwym… Czytaj dalej »
Jak można wyczytać na jej stronie: „Coraz dojrzalsza, a przez to piękniejsza, bardziej świadoma siebie. Energetyczna i zmysłowa. Czerpie z życia garściami… Czytaj dalej »
Multiinstrumentalista (specjalność: gitara basowa), kompozytor i autor tekstów, dziennikarz muzyczny Radiowej Czwórki, łowca talentów (akcja „Będzie Głośno!”)… Czytaj dalej »
Dyrygent, który od blisko 40 lat mieszka w Stanach Zjednoczonych, regularnie dyryguje w Polsce i Europie. „...wchodziłem w życie dorosłych, gdzie nagle… Czytaj dalej »
Perkusista, bandleader, właściciel Klubu „Eljazz”, od niedawna przewodniczący zarządu Związku Artystów Wykonawców STOART. „...Ojciec chciał, będąc… Czytaj dalej »
Muzyk jazzowy, pianista i pedagog, torunianin często przelotem w Bydgoszczy. Studiował ekonomię, zanim poświęcił się muzyce grał również w szachy. Od… Czytaj dalej »
Reżyser spektakli muzycznych, na stałe związany z Teatrem Roma, od kilkunastu lat reżyseruje koncerty sylwestrowo-noworoczne w bydgoskiej Operze Nova. „...są… Czytaj dalej »
To już ostatnie 2023 roku „Zwierzenia przy muzyce”... ...a w audycji zagoszczą fragmenty najciekawszych spotkań. Pojawią się: Adam Sztaba, Dariusz… Czytaj dalej »
Kabaret oT.To pojawił się z winylową świąteczną płytą. „...dla nas to słowo kabaret w nazwie jest takim wytrychem do tego, żeby móc grać wszystkie… Czytaj dalej »