24 stycznia 2020
2020-01-24
"Masz, czego chciałeś, Grzegorzu Dyndało" - można by rzec za Aleksandrem Fredro, gdyby sytuacja była choć trochę zabawniejsza i nie dotyczyła starszej pani, która po kilkudziesięciu latach przeżytych w jednym mieszkaniu obawia się eksmisji. Nasza Słuchaczka w latach siedemdziesiątych ubiegłego wieku zamieszkała wraz z mężem w służbowym mieszkaniu. Jednak, jak to w życiu bywa, rozstała się z mężem, który wyjechał wiele lat temu poza region. Mimo, iż to jej były mąż był głównym najemcą, nikt nie zgłaszał pretensji do mieszkania, ani też nie próbował Jej stamtąd wyeksmitować. Mijały lata, pani Marta postanowiła wykupić to mieszkanie, ale jak to zrobić, skoro wciąż miało ono status lokum służbowego? Napisała zatem do Komendanta Wojewódzkiego Policji prośbę o przekazanie lokalu miastu Bydgoszcz, bo, jak powszechnie wiadomo, lokale należące do miasta często są sprzedawane dotychczasowym najemcom. I tu pojawia się problem. Bowiem tuż po przekazaniu urzędnicy miejscy dopatrzyli się, że pani Marta nie jest głównym najemcą, a fakt iż mieszka tam od kilkudziesięciu lat i jest zameldowana na stałe nie miał większego znaczenia. Widmo eksmisji zawisło nad naszą Słuchaczką aż do momentu, kiedy sprawą zainteresowaliśmy byłą wiceprezydent Bydgoszczy, panią Annę Mackiewicz. Pani wiceprezydent obiecała, a było to lat temu kilka, że sprawą się zajmie, a nasza Słuchaczka może spać spokojnie. I może tak by się stało. Tyle tylko, że pani wiceprezydent straciła stanowisko, a pani Marta do dziś nie wie, czy zdoła zachować mieszkanie, w którym przeżyła większość swojego życia. Najdziwniejsze w całej sprawie jest to, że gdyby nie chciała wykupić tego mieszkania i nie zwróciłaby się do KW Policji o oddanie lokalu do puli miejskiej, do dziś żyłaby sobie spokojnie będąc pewną, że urzędnicy zapomnieli o Niej i Jej małym mieszkanku. O tym w audycji Żanety Walentyn, z cyklu „Nasz mały świat”.