Poseł Lenz chce odwołać się od decyzji marszałka Sejmu
Utrata połowy miesięcznej pensji - to kara dla szefa kujawsko-pomorskiej Platformy Obywatelskiej, posła Tomasza Lenza za doprowadzenie do przerwania obrad Sejmu w połowie kwietnia.
To działanie rodem z Białorusi - toruński poseł Platofrmy Obywatelskiej Tomasz Lenz ostro komentuje karę jaką ma ponieść za doprowadzenie do przerwania obrad Sejmu w połowie kwietnia. Przypomnijmy. Poseł protestował przeciwko wprowadzeniu do porządku obrad głosowania nad nowym sędzią Trybunału Konstytucyjnego. Marszałek Sejmu wyłączył mu wtedy mikrofon. Mimo to poseł nie chciał zejść z mówinicy i zaczął krzyczeć. Marszałek Marek Kuchciński wykluczył go z obrad i zarządził przerwę w posiedzeniu. Teraz marszałek zdecydował o ukaraniu posła obcięciem połowy miesięcznej pensji. Tomasz Lenz zapowiedział w "Rozmowie Dnia" w PR PiK, że odwoła się od kary.
Tomasz Lenz skrytykował także przedstawiony w Sejmie bilans rządów PO-PSL. Po zakończeniu debaty okazało się, że po raz pierwszy w historii posłowie mają głosować nad dokumentem, którego nie ma.
Tomasz Lenz zapowiedział, że PO odpowie na zarzuty PiS-u kiedy tylko zapozna się ze stenogramem posiedzenia Sejmu. Przypomnijmy. Premier i ministrowie przez kilkanaście godzin przedstawiali wczoraj zarzuty pod adresem poprzedniej ekipy. Premier Beata Szydło mówiła, że za rządów PO-PSL zmarnowano 340 miliardów złotych. Politycy obecnej opozycji podkreślają, że ta kwota nie została w żaden sposób udokumentowana.