Rafał Bruski
Maciej Wilkowski: Dlaczego był Pan podsłuchiwany Pegasusem?
Rafał Bruski: Nie powiedziałem, że byłem podsłuchiwany Pegasusem, tylko że wobec mnie – taka jest moja wiedza – były stosowane środki operacyjne.
Mógł to być Pegasus?
- Wcale bym się nie zdziwił, ale wolałbym tego wątku nie rozwijać, bo nie chcę się narazić ani służbom, ani tym, którzy za to odpowiadają na ten moment. Wczoraj akurat dotarła do mnie nowa informacja. Napisałem do Sądu Apelacyjnego w Gdańsku odwołanie od odmowy ujawnienia, czy miałem, czy nie miałem zgody naszego Sądu Okręgowego. Ta była niestety też odmowna, ale jeszcze tej sprawy nie zakończyłem. Na pewno będę dociekał, by dowiedzieć się, kto i w jakim zakresie mnie kontrolował, bo uważam, że to było czysto polityczne działanie.
Minister Bodnar powiedział, że lista tych, którymi zajmował się Pegasus jest bardzo długa. Myśli Pan, że tam jest?
- W pierwszym okresie poddałem swój telefon kontroli kanadyjskiej firmie CitizenLab, ale wówczas nie dostałem informacji, że miałem ingerencję Pegasusem. To jest moja wiedza na tę chwilę.
Ta kwestia pojawiała się w bardzo długim wywiadzie z Panem, który pojawił się na kanale Loży Przedsiębiorców. Powiedział Pan tam, że dowiedział jakby między wierszami, że mogła być prowadzona inwigilacja wobec Pana.
- Tak to odebrałem, ale jednocześnie dowiedziałem się z jednej z firm, że przychodzili do nich pracownicy jednej ze służb dowiadywać się o kontakty, czy wizyty moje w tej firmie. Takich sygnałów było kilka, stąd wydaje mi się, że są prawdziwe.
Jeśli dobrze Pana znam, to Pan nie odpuści?
- Nie, nie odpuszczę. Po pierwsze muszę sprawdzić, czy Sąd Apelacyjny ma już nowego szefa, bo jeżeli jest ze starego rozdania, to się nie dziwię, że będzie bronił naszego sędziego okręgowego. Uważam jednak, że każdy obywatel - bo to dotyczy nie tylko mnie, ale każdego obywatela - powinien się dowiedzieć, jeżeli kontrola została zakończona negatywnie, kto, w jakim zakresie i na czyje zlecenie takie czynności wykonywał, a także czego się dowiedział. Przepisy mówią jedno - jeżeli ta kontrola się zakończy, to należy wszystkie materiały zniszczyć. Nie zniszczy się jednak pamięci ludzkiej, bo przecież przy tym siedzą osoby, które mogą się dowiedzieć istotnych kwestii o życiu prywatnym, które potem ktoś może przeciwko danej osobie wykorzystywać. Dotyczy to w tym samym stopniu każdego obywatela.
Wiem, że jest projekt ustawy nakazujący obowiązek przekazania informacji osobie, która się okazała niewinna, albo niepotrzebnie śledzona czy inwigilowana, aby tę wiedzę nabyła. (…)