Tusk: musimy udowodnić, że zależy nam na Elblągu
Premier Donald Tusk powiedział w poniedziałek w Elblągu, że razem z kandydatką PO na prezydenta tego miasta Elżbietą Gelert ma do udowodnienia, że zależy im na Elblągu. Przekonywał, że elblążanie odnajdą w Gelert "nadzwyczajną rzetelność i kompetencję".
Gelert i kandydat PiS Jerzy Wilk zmierzą się za dwa tygodnie w drugiej turze przedterminowych wyborów prezydenta Elbląga. W pierwszym, niedzielnym, głosowaniu Wilk zdobył 31,79 proc. głosów, a Gelert 21,25 proc.
"Z panią Elżbietą Gelert mamy do udowodnienia coś naprawdę na serio - nie tylko, że zależy nam bardzo na wyniku pani Elżbiety, ale przede wszystkim, że zależy nam na Elblągu i że zależy nam tym bardziej, że chcemy także coś odpracować" - powiedział Tusk, który w poniedziałek późnym popołudniem przyjechał do Elbląga.
Premier zaznaczył, że pojawił się w poniedziałek w Elblągu, by "przede wszystkim podziękować za dużą frekwencję" w niedzielnych przedterminowych wyborach samorządowych w tym mieście.
Według szefa rządu tak wysoka frekwencja - 36,59 proc. - pokazuje, że Elbląg stał się miastem naprawdę obywatelskim. "Wszyscy jesteśmy pozytywnie zaskoczeni, że wszyscy tutaj tak bardzo serio potraktowali swoje ukochane miasto, więc tym bardziej my musimy pokazać, jak mocno nam zależy" - powiedział Tusk.
Wyraził głębokie przekonanie, że wielu elblążan w czasie drugiej tury wyborów prezydenta miasta, w kandydatce PO "odnajdzie to, czego szukało i czego nie znalazło u poprzednich rządzących, czyli nadzwyczajną rzetelność i kompetencję".
"Przyjechałem tu dziś, żebyście zobaczyli, że naprawdę nam bardzo na Elblągu zależy" - podkreślił Tusk.
Dodał, że elbląskie wybory jego zdaniem nie są zapowiedzią politycznych zmian w całej Polsce.
"Nie zgadzam się z poglądem, że Elbląg jest soczewką, takim laboratorium tego, co się dzieje w całym kraju. (...) W wyborach samorządowych ludzie wybierają według własnego rozeznania, a ten wybór partyjny jest drugorzędny" - mówił premier.
Zaznaczył jednocześnie, że dla niego "emocje, jeśli chodzi o wybory w Elblągu, były jednak bardzo duże z tego powodu, co się stało, że to ludzie z Platformy zawiedli i zostali odwołani". "I dla mnie jest kwestią honoru, by pokazać, że Platforma potrafi naprawić taki błąd i pokazać coś dużo lepszego, niż pokazała w Elblągu"- podkreślił Tusk.
Dodał, że referendum, w którym elblążanie odwołali władze samorządowe, "było wotum nieufności wobec władzy wykonawczej, czyli prezydenta i jego ekipy zarządzającej, a niekoniecznie wobec rady miasta".
"Będę wyjaśniał sprawę do samego końca, ten raptowny brak zaufania, (...) bo ten problem może dotyczyć wielu samorządowców i polityków w Polsce. Arogancja, buta, pycha to są grzechy dla polityków śmiertelne, wyrok wyborczy został wykonany i ja muszę wiedzieć, co tu się stało, że elblążanie dali czerwoną kartkę poprzedniej ekipie" - podkreślił Tusk.
W niedzielę elblążanie głosowali nie tylko na kandydatów na kolejnego prezydenta miasta, ale także na radnych. Mandaty w nowej Radzie Miasta zdobyły cztery komitety wyborcze: PiS będzie miało 10 radnych, PO - siedmiu, SLD - pięciu, a KWW Witolda Wróblewskiego - trzech. Oznacza to, że w 25-osobowej Radzie Miasta żaden z komitetów nie będzie miał większości mandatów.(PAP)