Znakomity polski dyrygent, który niedawno poprowadził koncert symfoniczny w bydgoskiej Filharmonii Pomorskiej. Od lat kolekcjonuje zabytkowe batuty, które pokazuje na całym świecie.
"W miarę nabierania doświadczeń człowiek inaczej widzi swoją pracę. Pierwsza wada dyrygenta, z którą przez lata u siebie walczyłem, to nieśmiałość. Miałem pewne wątpliwości, opory, dziś wiem, że prowadząc po raz kolejny np. symfonię Brahmsa zupełnie inaczej do niej podchodzę. O jednej rzeczy trzeba zawsze pamiętać, że ma się przed sobą nie rzemieślników, a kilkudziesięciu artystów."
Środa, 19 lutego - godz.18.10
Kolejny jubileusz pracy artystycznej przed Panem.
- Skoro muszę o tym mówić, to przyznam się, że jesienią tego roku będę obchodzić 60 lat pracy artystycznej, a w przyszłym roku ukończę 80 urodziny. Godny jubileusz bizantyjskich obchodów, których nie będzie. Rozmawiałem z kolegami jak czas biegnie... Wiele lat temu przyjechałem tu na koncert, w orkiestrze grał fagocista, z którym wcześniej się poznaliśmy na wojskowych manewrach. On mi obwieścił, że jego żona jest w ciąży, że urodzi chłopca. Po latach wracam do bydgoskiej filharmonii – witam się z koncertmistrzem i słyszę od niego "pozdrowienia od ojca". Jak się okazało to był syn mojego kolegi fagocisty, którego znałem ponad 20 lat temu, jak go nie było na świecie. Cieszę się, że jestem znów w Bydgoszczy, bardzo lubię tu przyjeżdżać bo macie wspaniałą orkiestrę, wspaniałą salę – broń Boże nie sprzedajcie jej nikomu.
To musi Pan to głośno mówić, bo są plany budowania nowej.
- To ja już protestuję, to jest już zabytek, tu jest cenna akustyka jakiej dziś nie wymyśli żaden architekt i akustyk. Poszedłem na waszą Wyspę Młyńską, tam zobaczyłem przepiękne budynki, wyobrażam sobie jak to wygląda latem kiedy ludzie siedzą na trawie, jest piękna Marina i Opera. A skoro o operze to wspomnę, że kiedyś w przeszłości byłem w Bydgoszczy, kiedy w filharmonii szefował muzycznie Zbigniew Chwedczuk, on mnie zaprosił, potem był moment, że on odchodził i pan Andrzej Szwalbe namawiał mnie żebym objął tu kierownictwo muzyczne. Wyjął nawet zza szafy ogromne plany i pokazywał mi projekt budowy opery, miałem być szefem muzycznym tam i tu.
Przez te ileś lat prowadzenia innych orkiestr, nie tylko na naszym kontynencie, ale także w Ankarze – czy zmieniło się podejście do grona osób w orkiestrze, do tych indywidualności?
- Tak się złożyło, że byłem trzy lata szefem orkiestry w Ankarze, w Pradze, przez 11 lat stałym dyrygentem festiwalu Chopinowskiego w Gaming. Doliczyłem się, że przez te lata dyrygowałem około 150 orkiestrami w kilkudziesięciu krajach. W miarę nabierania doświadczeń człowiek inaczej widzi swoją pracę. Pierwsza wada dyrygenta, z którą przez lata u siebie walczyłem, to nieśmiałość. Miałem pewne wątpliwości, opory, dziś wiem, że prowadząc po raz kolejny np. symfonię Brahmsa zupełnie inaczej do niej podchodzę. O jednej rzeczy trzeba zawsze pamiętać, że ma się przed sobą nie rzemieślników, a kilkudziesięciu artystów.
Pan zawsze był znany z eleganckich ruchów – chyba przywiązuje Pan do tego dużą wagę.
- Tak, od siedmiu lat znowu uczę w Akademii Muzycznej i wychodzę z założenia, że na koncerty nie chodzi się z zamkniętymi oczami. Wszystko jest widoczne, dlatego ładne, eleganckie i skuteczne ruchy są wskazane. Kiedyś byłem na koncercie, który prowadził pewien znakomity dyrygent, z zawodu pianista i wszystko było cudowne, nawet dobrze to brzmiało, ale wizualnie było to okropnie brzydkie. Koncert jest zjawiskiem estetycznym i wszystko co tam się dzieje powinno przyzwoicie wyglądać.
Kto przełamał Pana nieśmiałość?
- Ta moja nieśmiałość przejawiała się nie tylko na estradzie, ale i w życiu. Nigdy nie lubiłem się odzywać, gdy w towarzystwie były więcej niż trzy osoby. Była taka sytuacja, kiedy nastałem jako szef filharmonii we Wrocławiu, odbyła się konferencja prasowa i na niej pewien wybitny dyrygent i pisarz muzyczny potwornie zaatakował mojego poprzednika. To był moment, który coś przełamał w moim życiu. Poszedłem na całość i dałem konkretną odpowiedź. Od tego czasu ta nieśmiałość gdzieś znikała.
Kolekcjonuje Pan batuty, niedawno ta kolekcja poszerzyła się o kolejną – Polskiego Radia - "Diamentową batutę".
- Zostałem uhonorowany – to był bardzo ładny gest od Polskiego Radia. Nawet nie wiedziałem ile nagrań moich jest w archiwum. Poprzez te batutę honoruje się dyrygentów, którzy wnieśli jakiś wkład w upowszechnianiu muzyki polskiej za granicą.
Kolekcja batut jest większa?
- Owszem, ale już nie poszerza się w takim stopniu jak kiedyś.
Tymi zabytkowymi batutami się niewygodnie dyryguje.
- Bo one nie spełniały tej roli co dzisiaj. Dziś kreśli się każdy rysunek muzyczny. Tamte są ciężkie, nieporęcznie. Raz tylko dyrygowałem taką zabytkową batutą w filmie "Pianista" Polańskiego, sam zresztą to zaproponowałem. To jest drewno, heban, kość słoniowa i wolałbym już drugi raz czymś takim nie dyrygować. Kolekcja ma się dobrze – miała już wiele wystaw na całym świecie i wszędzie się bardzo podobała.
Zaczęliśmy od Pana jubileuszy, zakończymy niedyskretnym pytaniem. Jak Pan dba o swoją znakomitą kondycję?
- Nie ma tu jakiś wielkich tajemnic. Codziennie rano się gimnastykuje, mam swoje ćwiczenia. Nie ma dyrygenta, który nie miałby problemów z kręgosłupem. Jak byłem małym chłopcem, to kiedyś w Katowicach przeczytałem, że dyrygentura to zawód, który po górnikach wymaga największej siły. Myślę, że w tym jest bardzo dużo prawdy. Moja kondycja ? … to pewnie dobre geny. Obym mógł być długo czynny.
Zobacz także
Wokalistka śpiewająca w różnych stylach - od klasyki po piosenkę aktorską, jazz, a ostatnio zasmakowała w repertuarze autorskim. Doktor sztuk muzycznych… Czytaj dalej »
Anna – już nie Ania, odkrywa kolejne piosenki nowej płyty. Tym razem Anna Rusowicz i Kuba Badach we wspólnym utworze pt. „Ciebie kochać chcę”. „...To… Czytaj dalej »
13 czerwca, w dniu swoich urodzin wydała najnowszy singiel pt. „Amsterdam”. Jest to pierwsza premierowa piosenka wydana po albumie pt. „Miód i dym”… Czytaj dalej »
Natalia Kwiatkowska i Robert Kapkowski, czyli Cheap Tobacco. „...to jest na pewno, nie wiem czy nowe, na pewno świeższe Cheap Tobacco. Oczywiście nie odcinamy… Czytaj dalej »
Wokalistka, konsultant muzyczny. Członkini zespołu „Spirituals & Gospel Singers”. Prywatnie mama reżysera Jana Komasy, wokalistki Marii Komasy, śpiewaka… Czytaj dalej »
Pan Google o nim pisze: polski wokalista, pedagog i publicysta. Na polskiej scenie jazzowej debiutował w 1994. W roku 2023 otrzymał tytuł profesora sztuki w… Czytaj dalej »
Wokalistka, absolwentka Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Muzycznej w Katowicach. „Miód” to już czwarty utwór Mateusza Krautwursta w repertuarze… Czytaj dalej »
Kabaret OT.TO w składzie: Andrzej Tomanek, Ryszard Makowski, Wiesław Tupaczewski, za chwilę wyda płytę z letnimi, wakacyjnymi przebojami. „...To nie jest… Czytaj dalej »
Reżyser, aktor, ale też muzyk i artysta kabaretowy. Reżyser „Wesołej Wdówki”, która otworzyła 29. Bydgoski Festiwal Operowy „...Ja nie myślę o… Czytaj dalej »
Wokalistka i autorka tekstów. Przed 20 laty rozpoczynała swoją artystyczną drogę występując z siostrą Natalią w zespole Sistars, teraz prezentuje swój… Czytaj dalej »