Środa, 27 listopada godz.18.05
Dyrygent , dyrektor Polskiej Filharmonii Kameralnej Sopot.
"Kiedyś jadąc samochodem w Niemczech zobaczyłem autobus Filharmonii Bałtyckiej, a jako Polak uczuciami patriotycznymi powodowany, zatrzymałem się na parkingu i spotkałem się z dyrektorem opery Włodzimierzem Nawotką. Właśnie tam, na parkingu dyrektor zaproponował mi posadę dyrektora artystycznego w operze."
Powtórka audycji w sobotę - 30 listopada, o godz. 22.05.
Bydgoska publiczność miała okazję podziwiać Pana kunszt dyrygencki podczas ostatniej premiery Opery Nova – dwie opery "Rycerskość wieśniacza" i "Pajace". To jest Pana powrót do "kanału".
- To jest powrót, z którego się bardzo cieszę. Ostatnio tak myślałem, żeby zadyrygować jakąś operą. Może dlatego, że uczę dyrygentury na dwóch uczelniach: we Frankfurcie i Gdańsku, a moi studenci proszą mnie o radę w dziedzinie dyrygentury operowej. Co prawda operą dyrygowałem przez 10 lat, ale niekiedy może nie to, że jestem bezradny, ale opowiadam o czymś, czego dawno nie dotknąłem. W czasie takich rozmyślań zadzwonił telefon od dyrektora Figasa z propozycją przygotowania znakomitej produkcji w waszej operze. Z przyjemnością przyjąłem ją, przyjechałem do Bydgoszczy, bo wiele o teatrze operowym słyszałem, ale nigdy w nim nie byłem. Obejrzałem "Czarodziejski flet" i byłem zaskoczony poziomem orkiestry, chóru i solistów.
Mam nadzieję, że będzie Pan częściej przyjeżdżał do Bydgoszczy.
- Mam też taką nadzieję, kolejne spektakle w lutym i marcu.
Jak ocenia Pan naszą Operę Nova?
- Sam budynek oceniam bardzo dobrze, począwszy od położenia w pięknym miejscu, akustyka jest dobra, w wielu operach w Polsce jest gorsza. Już od wejścia czuje się dobrą rękę szefa tej instytucji.
Mieszka Pan na Wybrzeżu. Ale nie jest Pan rdzennym mieszkańcem Trójmiasta.
- Nie jestem rdzennym Warszawiakiem. Nie żałuję tego, że wyjechałem z Warszawy, mimo, że dzieje się tam wiele ciekawych rzeczy. To tempo, pęd i taka specyfika stolicy mi już nie odpowiadają. Wolę mieszkać na Wybrzeżu.
Ale to Warszawa i przypadek zadecydowały o tym, że jest Pan dziś dyrygentem.
- Tak, raczej przypadek, ale nie będę o tym opowiadać.
Znalazł się Pan w klasie dyrygentury profesora Madeja – czy to on zadecydował, żeby po studiach rozpoczął Pan swoją karierę od opery?
- Profesor Madej był dyrygentem operowym, zaprotegował mnie do opery warszawskiej. Dostałem się na przesłuchanie i po tym dyrektor Krenz zaproponował mi pracę. Jestem niezmiernie wdzięczny swojemu profesorowi, bardzo mi pomógł i gdybym dziś miał podejmować taką decyzję, to także wybrałbym profesora Madeja.
Kanał operowy to trochę taki poligon dla młodego dyrygenta.
- Opera jest poligonem, bo wymaga dosyć dużej wszechstronności. Musimy myśleć o śpiewie, libretcie, ruchu scenicznym, - to taki dziesięciobój.
To co takiego się wydarzyło, że pożegnał się Pan z operą, w której pracował Pan ponad 10 lat.
- Po tych 10 latach miałem dosyć tego bałaganu. Teatry muzyczne z racji swojej wielkości, różnorodności są skazane na lekką niedokładność. Postanowiłem więc założyć swoją orkiestrę kameralną. Wiedziałem, że jako młody dyrygent jeszcze mam wiele do nauczenia i postanowiłem odejść z opery i przestawiłem się na muzykę symfoniczną i kameralną.
I wyjechał Pan za zachodnią granicę?
- Znałem dobrze niemiecki, bo studiowałem w Bonn i byłem tam pierwszym dyrygentem. Miałem kontakty i mogłem je wykorzystać do załatwienia koncertów i wprowadzenia swojej orkiestry na niemiecki rynek. Z orkiestrą byliśmy niemal na całym świecie.
Wtedy już zaczął Pan uczyć w Niemczech.
- Najpierw w Karlsruhe, namówiono mnie by uczyć na kierunku operowym, wytrzymałem tam rok. Potem wygrałem konkurs na profesora we Frankfurcie i tak uczę od 15 lat do dziś. Statystycznie jestem po pół roku w Polsce i Niemczech.
Jak znalazł się Pan na Wybrzeżu?
- Pokłóciłem się będąc dyrektorem artystycznym Filharmonii Poznańskiej z podstawową organizacją partyjną w filharmonii. Jako młody człowiek nie zdawałem sobie sprawy jaką rolę pełni partia w życiu filharmonii. Musiałem odejść z Poznania. Szukałem pracy w innych instytucjach, ale kiedy miało już dojść do rozmów to okazywało się, że nie ma dla mnie pracy.
To otrzymał Pan "wilczy bilet"?
- W jakimś sensie tak. Kiedyś jadąc samochodem w Niemczech zobaczyłem autobus Filharmonii Bałtyckiej, a jako Polak, uczuciami patriotycznymi powodowany, zatrzymałem się na parkingu i spotkałem się z dyrektorem opery Włodzimierzem Nawotką. Właśnie tam, na parkingu dyrektor zaproponował mi posadę dyrektora artystycznego w operze. Powiedział, że u niego nie decyduje organizacja partyjna, dzięki niemu powróciłem więc do Polski. Po dwóch latach jednak postanowiłem, że stworzę orkiestrę kameralną.
Czy jest coś takiego w karierze zawodowej do czego Pan dąży?
- Jest jeszcze sporo utworów symfonicznych, którymi jeszcze nie zdążyłem zadyrygować. Mahler, Bruckner, ciągną mnie wielkie dzieła oratoryjne, może "Święto wiosny" Strawińskiego – także mam jeszcze kilka pozycji zanim spocznę z batutą w ręku, którymi chciałbym zadyrygować. Trochę ogranicza mnie brak czasu, prócz pracy artystycznej i pedagogicznej muszę znaleźć czas na opiekę nad naszymi bliźniakami.
Zobacz także
Wokalista i bard wspomina swoją współpracę z Ernestem Bryllem. „...Na początku był człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru i też dystansem do siebie… Czytaj dalej »
Reżyser teatralny, przez wiele lat był dyrektorem naczelnym i artystycznym poznańskiego Teatru Polskiego, obecnie przygotowuje premierę opery „Don Pasquale”… Czytaj dalej »
Warszawianin pochodzący z Węgorzyna, z wykształcenia magister ekonomii i historii oraz menedżer kultury, a z zamiłowania i zawodu: muzyk - prezentuje nowy… Czytaj dalej »
Dziennikarka, reżyserka i producentka telewizyjna. „...lubię najbardziej ten etap, który jest już bardzo zaawansowany, czyli montaż. Dzięki temu można… Czytaj dalej »
Wokalistka, która już niedługo zaprezentuje swój nowy album. Tymczasem promuje kolejny singiel pt. „Naiwna”. „...żeby człowiek, żeby kobieta mogła… Czytaj dalej »
Kompozytor, aranżer, multiinstrumentalista i pedagog. „...myślę, że każdy kompozytor jednak marzy o tym, żeby jego twórczość, jego dzieła były wykonywane… Czytaj dalej »
Gitarzysta, kompozytor, przez ostatnie pół wieku grał m.in. z zespołami: Breakout, Air Condition (Zbigniew Namysłowski), Dwójka ze sternikiem, Bemibek (Ewa… Czytaj dalej »
Kompozytor muzyki filmowej, dyrygent i producent muzyczny, absolwent bydgoskiej Akademii Muzycznej, autor muzyki m.in. do ostatniej ekranizacji „Znachora”… Czytaj dalej »
Kompozytor, pianista, pedagog związany obecnie z Akademią Muzyczną w Bydgoszczy. „...w naszych profesjach mówi się, że należy znaleźć się we właściwym… Czytaj dalej »
Jak można wyczytać na jej stronie: „Coraz dojrzalsza, a przez to piękniejsza, bardziej świadoma siebie. Energetyczna i zmysłowa. Czerpie z życia garściami… Czytaj dalej »