Człowiek morza, sportu i muzyki. Były marynarz, wielokrotny maratończyk i fan muzyki zespołu "The Beatles".
"W grudniu 1983 roku urodziła się moja druga córka i przeczytałem w toruńskiej gazecie, że jest organizowany maraton. Pobiegłem dla córki, miał to być pierwszy i ostatni maraton. Kiedy dobiegłem, na każdym palcu miałem pęcherze, byłem bardzo odwodniony, ale po trzech dniach już biegałem ponownie..."
Środa, 28 stycznia 2015 - godz.18.10
Bliższe Panu jest morze czy ląd?
- Zależy z jakiej perspektywy. Kiedy miałem dwadzieścia kilka lat ożeniłem się, chcieliśmy mieć dzieci i zastanawiałem się jak zdobyć mieszkanie. Przyjaciel tak wiele opowiadał mi o pływaniu, że w 1976 roku, rok po ślubie, zamustrowałem na mój pierwszy statek M/S "Tobruk". Lata 70 i pierwszy rejs do Goteborga. Zobaczyłem tamte sklepy, uśmiechniętych ludzi i zadałem sobie jedno pytanie – przecież jesteśmy tacy sami – dlaczego. Do dziś zadaję sobie to pytanie – dlaczego tamten ustrój nie zaprosił do Polski zespołu The Beatles.
Długo Pan pływał?
- 14 lat – a szedłem na dwa lata. Dostałem się do Polskiej Żeglugi Morskiej, nasze pensje nie były zbyt duże. Idąc na morze byłem kierownikiem działu w słynnych Toruńskich Piernikach. Nie chciano mnie puścić z zakładu, a pracowałem tam 9 lat. Wszystko robiłem żeby pójść na morze, to było moje marzenie. Zamieniłem pracę umysłową na fizyczną. Bo na morzu jest zasada – kiedy nie ma się morskiego wykształcenia zaczyna się od zera. Zostawiłem wszystko na lądzie, po krótkim czasie, za namową żony, zapukałem do Szkoły Morskiej w Szczecinie i skończyłem ją w trzy i pół roku. To był awans totalny, chociaż przeszedłem niemal wszystkie szczeble na statku. To wszystko się przydawało, bo czułem szacunek do tych, którymi później dowodziłem. Pierwszym moim statkiem na stanowisku oficerskim był M/S kpt Ledóchowski, na którym były dwie dublowane załogi – studencka oraz normalna, która dowodziła.
Podczas tego pływania zafascynował się Pan bieganiem.
- Kiedy zacząłem pływać paliłem do 40 papierosów dziennie. Mój kapitan akurat przestał palić i namówił mnie do rzucenia nałogu. Trzy dni rzucało mną, ale się udało. Niestety zacząłem mieć dobry apetyt i spodnie po tygodniu były już ciasne. Pomyślałem, że powinienem zacząć biegać – między ładowniami. W grudniu 1983 roku urodziła się moja druga córka i przeczytałem w toruńskiej gazecie, że jest organizowany maraton. Pomyślałem, że jestem tak "nabiegany", że należy spróbować. Pobiegłem dla córki, miał to być pierwszy i ostatni maraton. Kiedy dobiegłem na każdym palcu miałem pęcherze, byłem bardzo odwodniony, ale po trzech dniach już biegałem ponownie. Bieganie wyreżyserowało moje życie, podobnie morze i Beatlesi. Potem te maratony tak mnie wciągnęły, że do dziś nazbierało się ich 131, w tym bieg 24-godzinny, bieg na 100 km, wygrany maraton tańca w Ciechocinku. Biegałem w fantastycznych miejscach i po Nowym Jorku i jako jeden z pierwszych toruńczyków brałem udział w maratonie w Londynie. Maraton potrafi pokazać, że trzeba się zastanowić nad sobą, że trzeba być dobrym, nie można oszukiwać. Nigdy nie zszedłem kiedy stawałem na starcie.
Miłość do The Beatles była jeszcze wcześniej.
- To był 1963 rok. Dostałem płytę pocztówkową tego zespołu, którą puszczałem 20 razy dziennie. Potem chcieliśmy dotrzeć do tych słów – dzięki czemu uczyliśmy się angielskiego. Rodzice nie mieli za dużo pieniędzy i nie mogłem sobie pozwolić na dodatkowe lekcje języka angielskiego.
I długo Pan czekał na moment, żeby zobaczyć rodzinne strony zespołu.
- Powiedziałem sobie, że jak będę na emeryturze to tam pojadę. Był rok 2003 - moje urodziny, z 350 funtami wylądowałem na lotnisku w Liverpoolu. Znałem język, spotykałem uczynnych ludzi, którzy jak usłyszeli, że specjalnie przyjechałem, żeby zobaczyć miejsca gdzie tworzył zespół to dostałem pracę. A pracować musiałem bo miałem zbyt mało pieniędzy żeby zwiedzać.
Czy po tych 14 latach na morzu rozłąka z domem spowodowała, że Pan zrezygnował?
- Nie – śmierć mamy. Mama zaczęła chorować, a łączność z morza była utrudniona.
Pana córki też biegają?
- Zaraziłem maratonami młodszą córkę. Razem pobiegliśmy dwa półmaratony i jeden pełen wokół jeziora Loch Ness. Planujemy kolejne. Dzięki maratonom poznałem Polskę i inne kraje, poznałem także co to jest wysiłek.
Zobacz także
Wokalista i bard wspomina swoją współpracę z Ernestem Bryllem. „...Na początku był człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru i też dystansem do siebie… Czytaj dalej »
Reżyser teatralny, przez wiele lat był dyrektorem naczelnym i artystycznym poznańskiego Teatru Polskiego, obecnie przygotowuje premierę opery „Don Pasquale”… Czytaj dalej »
Warszawianin pochodzący z Węgorzyna, z wykształcenia magister ekonomii i historii oraz menedżer kultury, a z zamiłowania i zawodu: muzyk - prezentuje nowy… Czytaj dalej »
Dziennikarka, reżyserka i producentka telewizyjna. „...lubię najbardziej ten etap, który jest już bardzo zaawansowany, czyli montaż. Dzięki temu można… Czytaj dalej »
Wokalistka, która już niedługo zaprezentuje swój nowy album. Tymczasem promuje kolejny singiel pt. „Naiwna”. „...żeby człowiek, żeby kobieta mogła… Czytaj dalej »
Kompozytor, aranżer, multiinstrumentalista i pedagog. „...myślę, że każdy kompozytor jednak marzy o tym, żeby jego twórczość, jego dzieła były wykonywane… Czytaj dalej »
Gitarzysta, kompozytor, przez ostatnie pół wieku grał m.in. z zespołami: Breakout, Air Condition (Zbigniew Namysłowski), Dwójka ze sternikiem, Bemibek (Ewa… Czytaj dalej »
Kompozytor muzyki filmowej, dyrygent i producent muzyczny, absolwent bydgoskiej Akademii Muzycznej, autor muzyki m.in. do ostatniej ekranizacji „Znachora”… Czytaj dalej »
Kompozytor, pianista, pedagog związany obecnie z Akademią Muzyczną w Bydgoszczy. „...w naszych profesjach mówi się, że należy znaleźć się we właściwym… Czytaj dalej »
Jak można wyczytać na jej stronie: „Coraz dojrzalsza, a przez to piękniejsza, bardziej świadoma siebie. Energetyczna i zmysłowa. Czerpie z życia garściami… Czytaj dalej »