Piosenkarka, która niedawno zadziwiła swoją nową płytą "Poza czasem" poświęconej kontemplacji, która odkrywa zupełnie inną wokalistkę.
"Zaczęłam śpiewać mając 16 lat, w tym zespole spotkałam się z muzyką soulową czyli muzyką duszy. Zakreśliłam więc wielkie koło i dziś wróciłam do tego typu piosenek..."
Środa, 23 lipca - godz.18.10
Takiej płyty na polskim rynku jeszcze nie było
- Rzeczywiście płyta jest nowością, a zrobiłam to po to, żeby zacząć ten temat
Ale to nie jest temat, który właśnie co Pani rozpoczyna, bo do wydania tego albumu przygotowywała się Pani dość długo
- Oczywiście, nawet przez kilka lat. Słuchałam tego typu muzyki i czułam, że jak sama nagram taki album będę prawdziwa i tak zrobiłam
Płyta jest do kontemplacji a Pani przygoda z jogą trwa już jakiś czas.
- To rzeczywiście muzyka do kontemplacji, do medytacji jogowej, można przy niej ćwiczyć. Niekiedy bywam w spa i jestem zdegustowana co tam się gra, ale to wynika z tego, że nie zajmują się tym muzycy – profesjonaliści.
Kim jest obecnie Anna Jurksztowicz, mam wrażenie, że to zupełnie inna wokalistką, niż ta którą do tej pory znałam.
- Zmieniłam się trochę. Ale cały czas jestem sobą. Ta zmiana wynika z upływu czasu. Jest taki dowcip: rozmawiają dwaj faceci i jeden pyta drugiego "Czy Twoja żona jest nadal taka piękna” na to drugi odpowiada „tak jest nadal piękna, ale zajmuje jej to coraz więcej czasu". Tak może być i ze mną.
Co to muzyka kontemplacji i dlaczego postanowiła Pani nagrać taki album.
- Chyba z potrzeby i znużenia jej brakiem. Mam wrażenie, że ludzie oczekują od piosenki czegoś więcej niż tylko rozrywki.
Kto był takim dobrym duchem tej płyty, bo chyba nie mąż, który jest w opozycji do takiej muzyki.
- Mąż jest poza tą płytą, nie za bardzo ma potrzeby kontemplacji po prostu w inny sposób się realizuje. To jest totalnie mój osobisty projekt. Nawet mój syn mi nie pomagał, Mam taki problem z tą łatką, którą mi się przypina. Przez wiele lat przypinano mi łatkę męża, a od momentu kiedy syn wszedł do tej branży, to istnieję jako mama Radzimka. Odcinam się, jestem dumna z syna, ale mam swoją własną drogę artystyczną.
To wróćmy do początków. Pamiętam Panią jak na początku lat 80 śpiewała Pani z zespołem Music Market.
- O to rzeczywiście cieszę się, że Pani pamięta takie rzeczy. Zaczęłam śpiewać mając 16 lat, w tym zespole spotkałam się z muzyką soulową czyli muzyką duszy. Zakreśliłam więc wielkie koło i dziś wróciłam do tego typu piosenek.
A w międzyczasie był "Diamentowy kolczyk", który stał się Pani wizytówką.
- Jestem w szufladce męża. Podobnie jest z moim synem, który dziesięć lat pracował, ale został zauważony kiedy wygrał konkurs na remix dla Beyonce. Podobnie było ze mną, też od wielu lat byłam w branży, a dopiero piosenki męża dały mi popularność.
Na Pani ostatnią płytę w dużej części piosenki napisał Thomas Barquee.
- Ale i jest tam piosenka męża, też jedna pieśń Mozarta, jest wielu autorów tej płyty.
Ale są i Pani teksty, to debiut?
- Pisałam wcześniej ale nie publikowałam. Do tej pory współpracowałam z dwoma wybitnymi autorami Jackiem Cyganem i Krzesimirem Dębskim, więc wszystko co napisali było lepsze od mojej twórczości. Dlatego ten debiut był trudny. Trzeba mieć pewną dozę narcyzmu żeby publikować swoje rzeczy i uważać, że są świetne. Najwyraźniej dostąpiłam zaszczytu bycia narcyzem.
Kupiła Pani bilet lotniczy i wyjechała do Los Angeles aby nagrać płytę.
- Tak, tam jest bardzo ogromny rynek na tego typu muzykę. Na mojej płycie grali Hindusi, Włosi, Rosjanie, Niemcy. Oni ze mną śpiewali nawet chórki po polsku.
Jak doszło do współpracy z Thomasem Barquee?
- Byłam jego fanką, nawet przetłumaczyłam jedną z jego piosenek i wtedy odszukałam go i wysłałam list pytając, czy wyraża zgodę na nową wersję jego piosenki. On odpisał, że też śpiewał kiedyś w Sopocie i tak zaczęła się nasza znajomość - on zaproponował nagranie albumu.
Czy taka już będzie muzycznie Anna Jurksztowicz, czy to jedna z odsłon.
- Myślę, że to jedna z odsłon. Mam jeszcze wiele fajnych projektów na kolejne albumy. Do tej pory mało nagrywałam bo uważałam, że jest tyle ciekawych płyt, że po co jeszcze moja. Ta ostatnia spowodowała, że człowiek się tak oczyszcza i ma miejsce na kolejne projekty.
Zobacz także
Wokalista i bard wspomina swoją współpracę z Ernestem Bryllem. „...Na początku był człowiekiem z ogromnym poczuciem humoru i też dystansem do siebie… Czytaj dalej »
Reżyser teatralny, przez wiele lat był dyrektorem naczelnym i artystycznym poznańskiego Teatru Polskiego, obecnie przygotowuje premierę opery „Don Pasquale”… Czytaj dalej »
Warszawianin pochodzący z Węgorzyna, z wykształcenia magister ekonomii i historii oraz menedżer kultury, a z zamiłowania i zawodu: muzyk - prezentuje nowy… Czytaj dalej »
Dziennikarka, reżyserka i producentka telewizyjna. „...lubię najbardziej ten etap, który jest już bardzo zaawansowany, czyli montaż. Dzięki temu można… Czytaj dalej »
Wokalistka, która już niedługo zaprezentuje swój nowy album. Tymczasem promuje kolejny singiel pt. „Naiwna”. „...żeby człowiek, żeby kobieta mogła… Czytaj dalej »
Kompozytor, aranżer, multiinstrumentalista i pedagog. „...myślę, że każdy kompozytor jednak marzy o tym, żeby jego twórczość, jego dzieła były wykonywane… Czytaj dalej »
Gitarzysta, kompozytor, przez ostatnie pół wieku grał m.in. z zespołami: Breakout, Air Condition (Zbigniew Namysłowski), Dwójka ze sternikiem, Bemibek (Ewa… Czytaj dalej »
Kompozytor muzyki filmowej, dyrygent i producent muzyczny, absolwent bydgoskiej Akademii Muzycznej, autor muzyki m.in. do ostatniej ekranizacji „Znachora”… Czytaj dalej »
Kompozytor, pianista, pedagog związany obecnie z Akademią Muzyczną w Bydgoszczy. „...w naszych profesjach mówi się, że należy znaleźć się we właściwym… Czytaj dalej »
Jak można wyczytać na jej stronie: „Coraz dojrzalsza, a przez to piękniejsza, bardziej świadoma siebie. Energetyczna i zmysłowa. Czerpie z życia garściami… Czytaj dalej »