M.T.: Tak. Takie było założenie, że jak już robimy płytę, to właśnie punktem wyjścia będą piosenki. I na koncertach można zauważyć, jak bardzo się one zmieniają. Ta energia, taka jazzowa, której na płycie za bardzo nie ma, na koncertach jest ogromna.
R.B.: Ktoś nawet powiedział nam podczas koncertu, że podoba mu się to, że pomimo tego, że to są fragmenty improwizowane, to jest duża melodyjność. Improwizacje Maćka też są w takim specyficznym języku - gdzieś pomiędzy muzyką klasyczną a jazzem. To wszystko wydaje nam się, że tworzy po prostu bardzo atrakcyjną i niespotykaną całość.
O czym są te piosenki? Czy są to wasze historie?
R.B.: To są nasze historie. W ogóle tytuł płyty - „Lunatycy”, to jest taka nasza podróż, która spaja różne wątki na tej płycie. Od wątków opowiadających o stracie kogoś bliskiego, po potrzebę wyrażenia takiego głosu, że trzeba na chwilę się zatrzymać, trzeba poszukać mądrości, czasami i odnalezienia siebie. Mamy wrażenie, że czasy są tak intensywne i szybkie, że działamy trochę właśnie jak lunatycy na autopilocie. Na tej płycie jest sporo takich wątków, niektóre piosenki opowiadają po prostu o różnych aspektach miłości, ale w gruncie rzeczy to jest bardzo ważna dla mnie dziedzina. Specjalnie użyłem tego słowa - „aspekty”, bo są to dla mnie osobiste piosenki - tak jak strata kogoś bliskiego. Czasami są to z życia wzięte motywy, jak na przykład piosenka „Nieobecny” i to jest piosenka o mnie, bo zdarzają mi się momenty tzw. stand by-u, że jestem nieobecny.
Wasze życie to jest taki tort artystyczny - w jednej części gracie w swoich zespołach, potem spotykacie się w duecie, do tego jeszcze piszecie muzykę - chociażby dla toruńskiego Baja Pomorskiego. To jest takie dopełnienie, bez którego pewnie nie potrafilibyście żyć?
R.B.: Każdy muzyk, każdy artysta na początku drogi próbuje różnych ścieżek i później z tej mozaiki wychodzi. Czasami pojawiają jakieś dwa, może trzy główne nurty, a czasami jest to jeden artystyczny projekt. To jest też odświeżające, to daje fajną odskocznię i pozwala zobaczyć rzeczy właśnie z innej perspektywy, z jakiegoś dystansu. Moja artystyczna droga w tym momencie sprowadza się do tego, że jestem zaangażowany w naszym duecie i oczywiście też wielką przyjemność sprawia mi tworzenie muzyki. Mamy też taki wątek dydaktyczny.
M.T.: Akademia Muzyczna w Łodzi, Wydział Jazzu. Właśnie przesunąłem termin oddania doktoratu o 3 miesiące ze względu na tę trasę i płytę. Tak dużo się dzieje, ciężko to pogodzić. To są takie dylematy: z jednej strony doktorat - no i prestiż, a z drugiej strony koncerty.