Chyba każdy Pani zadaję to pytanie, na jakim punkcie ma Pani obsesję.
- Na jakim punkcie mam obsesję? Generalnie jak czymś się bardzo interesuje, to zaczyna to być takie bardzo intensywne i bardzo obecne w moim codziennym życiu. Największą moją obsesją jest muzyka, choć muszę stwierdzić, że jest to obsesja w pozytywnym sensie. Nie jest to jakieś natręctwo, tylko jest to coś czym po prostu żyję.
Czyli nie leczy Pani tej obsesji?
- Nie zamierzam.
Różne inne dziedziny jeszcze wchodzą w obsesje, które Panią nie nękają
- Właśnie, nie nękają, ale na przykład bardzo lubię zgłębiać wiedzę z zakresu architektury wnętrz, albo kulinariów, czy podróży. Także tych moich takich małych obsesji troszkę jest.
Ale ta najważniejsza - muzyczna obsesja to już trwa jakiś czas, prawda?
- Tak, powiem szczerze, że ona się zaczęła bardzo wcześnie. Pierwszą piosenkę napisałam, kiedy miałam lat 7-8. To znaczy napisałam... wymyśliłam tekst, wymyśliłam linię melodyczną i sobie ją śpiewałam. Nagrałam ją na kasetkę, bo wtedy nagrywałam na domowy zestaw. Podłączyłam mikrofon do wieży i tak po prostu rejestrowałam te moje wymysły. Kiedy pisałam piosenkę to najpierw wymyślałam sobie tekst, potem melodię. Pamiętam tytuł pierwszej mojej piosenki, często to wspominam: "Dlaczego tak jest na tym świecie".
Jest Pani taką Zosią – Samosią, bo sama sobie pisze piosenki, jest Pani też producentką muzyczną. To tak z własnego chciejstwa, bo nikt tak dobrze nie napisze mi piosenki jak ja sama?
- Nie, w którymś momencie stwierdziłam, że chcę stworzyć coś czego nie jestem w stanie komuś wytłumaczyć. Chcę spróbować sama to zrobić co słyszę w głowie. Tak zaczęła się moja przygoda z produkcją muzyczną. Natomiast później album "Manekin" stał się taką kolaboracją z innymi producentami sceny elektronicznej. Na płycie jest tak pół na pół, część utworów jest w całości napisana przeze mnie - i muzyka, tekst i produkcja - natomiast część muzycznego wkładu jest chłopaków.
Muzyka jest Pani obsesją cały czas, a jednak, jak Pani powiedziała w jednym z wywiadów inspiracje Pani dają: David Lynch, Salvadore Dali czy Michaił Bułhakow. Dlaczego?
- Dlatego, że każdy z tych artystów lubi działać między wierszami. Lubię kiedy praca i dzieła są takie nieoczywiste, mają podwójne dno. Drugą kwestią jest moje zainteresowanie snem. Podświadomość, czyli to co jest ukryte, do czego nie mamy bezpośrednio dostępu. Każdy z tych artystów odnosi się do do tych zainteresowań podświadomością. W "Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa bardzo podoba mi się ta demaskacja tego społeczeństwa, to taka zabawa w kotka i myszkę.
- Na jakim punkcie mam obsesję? Generalnie jak czymś się bardzo interesuje, to zaczyna to być takie bardzo intensywne i bardzo obecne w moim codziennym życiu. Największą moją obsesją jest muzyka, choć muszę stwierdzić, że jest to obsesja w pozytywnym sensie. Nie jest to jakieś natręctwo, tylko jest to coś czym po prostu żyję.
Czyli nie leczy Pani tej obsesji?
- Nie zamierzam.
Różne inne dziedziny jeszcze wchodzą w obsesje, które Panią nie nękają
- Właśnie, nie nękają, ale na przykład bardzo lubię zgłębiać wiedzę z zakresu architektury wnętrz, albo kulinariów, czy podróży. Także tych moich takich małych obsesji troszkę jest.
Ale ta najważniejsza - muzyczna obsesja to już trwa jakiś czas, prawda?
- Tak, powiem szczerze, że ona się zaczęła bardzo wcześnie. Pierwszą piosenkę napisałam, kiedy miałam lat 7-8. To znaczy napisałam... wymyśliłam tekst, wymyśliłam linię melodyczną i sobie ją śpiewałam. Nagrałam ją na kasetkę, bo wtedy nagrywałam na domowy zestaw. Podłączyłam mikrofon do wieży i tak po prostu rejestrowałam te moje wymysły. Kiedy pisałam piosenkę to najpierw wymyślałam sobie tekst, potem melodię. Pamiętam tytuł pierwszej mojej piosenki, często to wspominam: "Dlaczego tak jest na tym świecie".
Jest Pani taką Zosią – Samosią, bo sama sobie pisze piosenki, jest Pani też producentką muzyczną. To tak z własnego chciejstwa, bo nikt tak dobrze nie napisze mi piosenki jak ja sama?
- Nie, w którymś momencie stwierdziłam, że chcę stworzyć coś czego nie jestem w stanie komuś wytłumaczyć. Chcę spróbować sama to zrobić co słyszę w głowie. Tak zaczęła się moja przygoda z produkcją muzyczną. Natomiast później album "Manekin" stał się taką kolaboracją z innymi producentami sceny elektronicznej. Na płycie jest tak pół na pół, część utworów jest w całości napisana przeze mnie - i muzyka, tekst i produkcja - natomiast część muzycznego wkładu jest chłopaków.
Muzyka jest Pani obsesją cały czas, a jednak, jak Pani powiedziała w jednym z wywiadów inspiracje Pani dają: David Lynch, Salvadore Dali czy Michaił Bułhakow. Dlaczego?
- Dlatego, że każdy z tych artystów lubi działać między wierszami. Lubię kiedy praca i dzieła są takie nieoczywiste, mają podwójne dno. Drugą kwestią jest moje zainteresowanie snem. Podświadomość, czyli to co jest ukryte, do czego nie mamy bezpośrednio dostępu. Każdy z tych artystów odnosi się do do tych zainteresowań podświadomością. W "Mistrzu i Małgorzacie" Bułhakowa bardzo podoba mi się ta demaskacja tego społeczeństwa, to taka zabawa w kotka i myszkę.