Studenci Akademii Wiolimisia dźwigają fortepian i liczą klawisze
Studenci "Akademii Wiolimisia" potrafią odróżnić skrzypce od wiolonczeli i wydobyć dźwięk z trąbki. Dowiadują się tego, a także pilnie słuchają muzyki, siedząc na kolorowym dywanie w motyle rozłożonym w foyer bydgoskiej filharmonii.
Bydgoska filharmonia była pierwszą w kraju, która zaczęła zapraszać na specjalne koncerty "Od brzuszka do uszka maluszka" kobiety w ciąży i mamy z niemowlakami.
Trochę starszym dzieciom - od 3 lat wzwyż - proponuje z kolei "Akademię Wiolimisia".
Na tych koncertach Filharmonia już od pierwszych minut troszczy się o dzieci, dyskretnie także edukując rodziców. Głosem dziecka, przypomina się publiczności o wyłączeniu telefonów - dodając, że jak "komuś zadzwoni, to będzie wstyd", jest też przypomnienie, że w filharmonii nie wypada jeść, ani pić, że "koncert jest krótki, więc każde dziecko na pewno wytrzyma bez tego".
Podczas ostatniej "Akademii Wiolimisia", mali melomani dowiadywali się, skąd się biorą dźwięki. Z ogromnym wdziękiem objaśniała im to Dorota Borowicz, która do udziału w koncercie zaprosiła muzyków: pianistkę Katarzynę Nowaczewską-Manthey, perkusistę Grzegorza Sikorskiego, wiolonczelistę Michała Litwę i trębacza Tomasza Gluskę. Dzieci, śpiewając popularną piosenkę "Jadą, jadą misie", poznawały kolejne instrumenty.
Na początek był fortepian. Można było słuchać, jak gra pianistka, ale także zajrzeć do pudła rezonansowego fortepianu i policzyć klawisze, których jest aż 88. Dzieci mogły też spróbować podnieść fortepian, by sprawdzić, czy jest ciężki. Nie udało się, bo - jak się dowiedziały - instrument może ważyć od 250 aż do 500 kg.
W podobny sposób można było przetestować kolejne instrumenty. Gdy była mowa o trąbce, prowadząca rozwinęła długą gumową rurkę i wyjęła z walizki lejek, tłumacząc dzieciom budowę. O dziwo, na tym wynalazku trębacz Tomasz Gluska też potrafił zagrać.
Gdy maluchy poznawały instrumenty perkusyjne, z walizki wysypały sie garnki, miski, trzepaczki do jajek, łyżki do sałatek. I znowu - tym razem perkusista Grzegorz Sikorski pokazał, że na przyborach kuchennych też da się pięknie grać.
Dzieci były zaciekawione, większość z uwagą słuchała, a do wspólnych śpiewów czy maszerowania chętnie włączali się nawet dorośli.
Na deser był jeszcze krótki koncert "Mali wielcy artyści". Pięknie zagrała na oboju 9-letnia Amelia.
Kolejne koncerty dla dzieci w bydgoskiej filharmonii - już 10 listopada. W "Akademii Wiolimisia" dzieci wysłuchają wtedy bajki o Piotrusiu i Wilku.