LM piłkarzy ręcznych - remisy VIVE Kielce i Wisły Płock
Piłkarze ręczni VIVE Kielce zremisowali z niemieckim SG Flensburg Handewitt 25:25 w meczu 4. kolejki grupy B Ligi Mistrzów, tracąc zwycięstwo w ostatnich sekundach spotkania. Natomiast Wisła Płock zremisowała na wyjeździe z HC Prvo Plinarsko Drustvo Zagrzeb 28:28 w starciu 4. kolejki grupy A. To pierwszy punkt płockiego zespołu w bieżącej edycji tych rozgrywek.
Do meczu z zespołem trenera Maika Machulli mistrzowie Polski przystąpili osłabieni brakiem kontuzjowanych Deana Bombaca i Filipa Ivica. Słoweński rozgrywający wróci do gry za miesiąc, a chorwacki bramkarz najwcześniej za sześć tygodni.
Spotkanie lepiej rozpoczęli goście. Już w drugiej minucie po bramkach Mariusa Steinhausera i Kentina Mahe Flensburg prowadził 2:0. Kielczanie szybko jednak opanowali nerwy, już trzy minuty później doprowadzając do remisu (2:2) po trafieniach Urosa Zormana i Michała Jureckiego.
Oba zespoły twardo grały w obronie i nieskutecznie w ataku. Po kwadransie gry po rzucie Marko Mamica był remis 5:5. Na pierwsze prowadzenie podopieczni Tałanta Dujszebajewa wyszli w 20. min. Świetną interwencją popisał się Sławomir Szmal, a Krzysztof Lijewski rzutem przez całe boisko trafił do pustej niemieckiej bramki (goście grali siedmioma zawodnikami w ataku). 60 sekund później rzut karny wykorzystał Karol Bielecki i gospodarza podwyższyli prowadzenie - 8:6.
Trener niemieckiego zespołu poprosił o czas i kilkuminutową niemoc gości w ataku przełamał Marius Steinhauser (8:7 – 22. min). Na kolejną bramkę kibice musieli czekać aż cztery minuty, po tym jak Anderssona pokonał ze skrzydła Mateusz Jachlewski. Na trzy minuty przed końcem pierwszej połowy kolejną kapitalną interwencją popisał się Szmal, a kontrę VIVE skutecznie wykończył Darko Djukic i kielczanie po raz pierwszy prowadzili trzeba bramkami - 10:7.
Ostatnia część tej odsłony pojedynku należała jednak do drużyny niemieckiej, która zdobyła trzy bramki z rzędu i po 30 minutach był remis 10:10. W ostatniej akcji Uros Zorman pokonał co prawda Anderssona, ale sędziowie z Chorwacji orzekli, że stało się to już po końcowej syrenie.
Po wznowieniu gry w 33. min Szmala pokonał Henrik Toft Hansen i Flensburg prowadził 12:11. Kolejne 240 sekund to koncert popularnego „Kasy”, który bronił w nieprawdopodobnych sytuacjach. Kielczanie zdobyli pięć bramek z rzędu i po trafieniu Bieleckiego w 38. min prowadzili 16:12.
Sześciominutowy okres gry bez bramki niemieckiego zespołu przerwał dopiero Mahe, który z karnego pokonał Szmala. Jednak gospodarze, gorąco dopingowani przez swoich kibiców, w 41. min powiększyli prowadzenie do 18:13, po "bombie" z drugiej linii Jureckiego.
Trener Flensburga po raz drugi w tym meczu poprosił swoich podopiecznych na męską rozmowę, ale kolejną bramkę ponownie zdobyli kielczanie. Anderssona pokonał Blaz Janc i było już 19:13 dla mistrzów Polski, którzy wydawało się, że kontrolują sytuację.
Mimo niekorzystnego wyniku zespół z Bundesligi nie zamierzał jednak rezygnować z walki. W 49. min Hampus Wanne pokonał Szmala i przewaga VIVE stopniała do czterech bramek – 22:18. Cztery minuty później z linii siedmiu metrów nie pomylił się Mahe i w kieleckim obozie zrobiło się nerwowo (23:20).
W 58. min po rzucie Simona Jeppssona przewaga gospodarzy zmalała do dwóch trafień - 25:23. Na minutę przed końcem kontaktową bramkę zdobył Anders Zachariassen i emocje sięgnęły zenitu, tym bardziej, że w kolejnej akcji kielczanie stracili piłkę. Trener gości wziął czas i Flensburg miał dziewięć sekund na rozegranie akcji. Szmal obronił rzut Holgera Glandorfa, ale wobec dobitki Thomasa Mogenssena był bez szans.
Ostatecznie piłkarze ręczni VIVE Kielce zremisowali z SG Flensburg Handewitt 25:25, tracąc zwycięstwo w ostatniej sekundzie spotkania.
***
Meczem kończącym 4. kolejkę grupy A Ligi Mistrzów był pojedynek dwóch zespołów z dołu tabeli. Płocczanie zajmujący ósme miejsce w tej edycji nie zdobyli jeszcze punktu, przegrali trzy pojedynki, ale na swoje usprawiedliwienie mogą powiedzieć, że walczyli z faworytami grupy: mistrzami Macedonii - Vardarem Skopje 22:26, Niemiec – Rhein Neckar Lowen 27:31 i Hiszpanii - FC Barcelona 30:37.
PPD, szósta ekipa w grupie A, przed niedzielnym meczem miała na swoim koncie jeden punkt, zdobyty w meczu z IHK Kristianstad 28:28, przegrała z Vardarem i Pick Szeged.
Zaczął znakomicie Lovro Mihic strzelając trzy kolejne bramki, Stipe Mandalinic odpowiedział dwoma golami i płocczanie wygrywali pierwsze pięć minut. Po dziesięciu Wisła prowadziła 6:5, ale obie drużyny grały jakby bez bramkarzy.
Pierwszą udaną interwencję, po rzucie karnym, zanotował Marcin Wichary dopiero w 10. min, stojący po drugiej stronie boiska Urh Kastelic - jeszcze później. W tym spotkaniu to nie oni byli głównymi postaciami meczu, a zawodnicy z pola.
Do 11. min i wyniku 6:6, gra była wyrównana, potem znacznie mniej błędów popełniali gospodarze i to oni, w 18. i w 24. min prowadzili czterema golami. W tym ostatnim przypadku - 16:12. W końcówce goście zdołali zmniejszyć rozmiary porażki do dwóch bramek.
Po pierwszej odsłonie, po stronie gospodarzy bezbłędny był Mandolinic, który sześć razy wpisał się na listę strzelców. W zespole Wisły najwięcej, pięć goli rzucił Lovro Mihic, który do Płocka przyszedł właśnie z zespołu PPD Zagrzeb, którego jest wychowankiem.
Po przerwie bramkę kontaktową zdobył po niesamowitym rzucie Gilberto Duarte, do remisu 18:18 doprowadził Sime Ivic, a na prowadzenie wyprowadził płocką drużynę Michał Daszek. Potem Adam Morawski obronił rzut karny wykonywany przez Zlatko Horwata, a po golu Duarte trener Kasim Kamenica był zmuszony poprosić o czas. Wisła prowadziła w tym momencie 20:18. Bohaterem spotkania stawał się Adam Morawski, którego rywale nie mogli pokonać ponad 9 minut. W 40. min na 19:21 rzucił gola Dobrovoje Markovic.
W 42. min Orlen Wisła prowadziła 23:20, a sędziowie podyktowali rzut karny dla płockiej drużyny, niestety Sime Ivic nie pokonał Matevza Skoka, co dodało wiary w zwycięstwo gospodarzom. W 48. min PPD Zagrzeb doprowadził do remisu 23:23 i tym razem to Piotr Przybecki musiał wziąć czas.
Rozmowa z zawodnikami przyniosła rezultat, w 51. min płocczanie prowadzili 25:23, ale chwilę później, znów był remis 25:25. Kolejne minuty, to gol za gol. W 60 min. meczu był remis 27:27 i gospodarze rozgrywali akcję, bramkę zdobył Mandalinic, a 25 sek przed końcem Piotr Przybecki poprosił o czas.
Gola doprowadzającego do remisu strzelił Igor Żabic. To była jego pierwsza bramka w meczu, ale wtedy, 10 sekund przed końcowym gwizdkiem, to Kamenica, wziął czas. Gospodarze nie zdążyli oddać strzału, a rzut wolny bezpośredni Mandalinica obronił Morawski.