Epidemia koronawirusa i epidemia otyłości. Dzieci mają za mało ruchu
Lekarze alarmują - polska młodzież tyje w zastraszającym tempie. Dodatkowe kilogramy są skutkiem braku aktywności. Wojewódzki Szpital Dziecięcy w Bydgoszczy przewiduje, że małych - zbyt ciężkich pacjentów - będzie coraz więcej.
Dr Danuta Kurylak, wiceszefowa Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy mówi, że problem widać szczególnie u dzieci, które już leczą się z powodu nadwagi i otyłości. Ostrzega, że będzie jeszcze gorzej.
- Pacjenci, którzy trafiają do nas z otyłością i nadwagą, to, co osiągnęli wcześniej, czyli schudli, to w tej chwili obserwujemy u nich tzw. efekt "jo-jo". To dotyczy mniej więcej około 40 procent dzieciaków w trakcie leczenia nadwagi i otyłości. Spodziewamy się, że za mniej więcej za pół roku będzie zwiększona liczba pacjentów, którzy trafią do naszej poradni metabolicznej z nadwagą, bo przecież od nadwagi się zaczyna - mówi dr Danuta Kurylak, wicedyrektor Wojewódzkiego Szpitala Dziecięcego w Bydgoszczy.
Jak informuje bydgoski Szpital Dziecięcy na swojej stronie internetowej - w Polsce rozpoznaje się nadmierną masę ciała u około 15% dzieci, a otyłość aż u 4% .