Anioły Toruń z pierwszym zwycięstwem w sezonie. Lechia nie urwała nawet seta
CUK Anioły Toruń wreszcie przełamały złą passę. W 4. kolejce PLS 1. Ligi pokonały na wyjeździe Lechię Tomaszów Mazowiecki 3:0 (25:23, 25:18, 25:19). Torunianie pokazali siatkówkę dojrzałą i pewną, a nagrodą za konsekwencję było pierwsze zwycięstwo w rozgrywkach.
Początek spotkania upłynął pod znakiem zaciętej rywalizacji. Gospodarze, po asie serwisowym Artura Brzostowicza, szybko wypracowali dwupunktową przewagę (4:2). „Anioły” zareagowały błyskawicznie, doprowadzając do wyrównania (5:5), co zwiastowało set rozgrywany „punkt za punkt”. Przez znaczną część premierowej odsłony żaden z zespołów nie potrafił uzyskać bezpiecznej bonifikaty. Emocje sięgnęły zenitu przy stanie 15:15. W kluczowym momencie partii większym opanowaniem wykazali się przyjezdni. Ostatnie słowo należało do Konrada Jankowskiego, którego udany atak przechylił szalę zwycięstwa na korzyść toruńskiej ekipy (25:23).
Po wygranym, nerwowym secie, siatkarze z Torunia zyskali wiatr w żagle. W kolejnej części meczu stało się jasne, że to właśnie goście dyktują warunki gry. „Anioły” imponowały pewnością w ofensywie i precyzyjnym przyjęciem, podczas gdy zespół z Tomaszowa Mazowieckiego napotykał coraz większe problemy ze zmaterializowaniem swoich akcji. Fantastyczną dystrybucją piłek popisywał się rozgrywający Podleśny, umiejętnie eksploatując potencjał każdego z atakujących. Przewaga punktowa narastała systematycznie, co ostatecznie przełożyło się na komfortowy triumf przyjezdnych 25:18, umacniając ich prowadzenie w meczu.
Trzeci set miał podobny przebieg, co poprzednia rozgrywka. Torunianie utrzymywali bezpieczny bufor punktowy, demonstrując dużą dojrzałość taktyczną i ograniczając pomyłki do minimum. Lechia, mimo prób odwrócenia losów starcia, nie była w stanie zniwelować różnicy klas. Zawodnicy z Grodu Kopernika znakomicie spisywali się w defensywie, solidnie pracując blokiem i z dużą skutecznością finalizując kontrataki.
Lechia Tomaszów Mazowiecki – CUK Anioły Toruń 0:3 (23:25, 18:25, 19:25)