Siwy: KPRM nie pomagała służbom, choć były sygnały o przestępczości ekonomicznej
Sygnaliści byli szykanowani za informacje o nieprawidłowościach - zeznał w środę przed komisją śledczą ds. VAT przewodniczący ZZ Celnicy Pl Sławomir Siwy.
Świadek, podczas trwającego ok. sześciu godzin przesłuchania, szczegółowo przedstawił mechanizmy, które pozwalały na wprowadzenie do obrotu z naruszeniem prawa paliw, olejów, tytoniu i spirytusu, w efekcie czego budżet państwa tracił na podatkach ok. 20 mld zł rocznie. Zeznał, że wielokrotnie o tych nieprawidłowościach informował Ministerstwo Finansów, a nawet Kancelarię Premiera. Działań, które ukróciłyby nielegalne procedery - jak zaznaczył - nie podejmowano, a jeżeli już decydowano się na jakieś działania uszczelniające, to pozostawiano lukę, która umożliwiała dalsze działanie nieuczciwym przedsiębiorcom i grupom przestępczym.
Powiedział, że zapadła decyzja, by „służby celne ukierunkowały swoją działalność na legalne działające podmioty” i choć wszyscy wiedzieli, że przestępczość wzrasta, pojawiła się informacja, „nie będzie wzmocnienia służby celnej”.
Przypomniał, że w ABW zniesiono wydział do walki z przestępczością zorganizowaną, „pojawia się jeszcze (...) wyrok TK, który ogranicza możliwości działania służb przy przestępstwach ekonomicznych”.
Przekonywał, że sygnaliści w służbach celnych byli wręcz szykanowani za informowanie o nieprawidłowościach. Zeznał, że gdy jeden z nich informował o autobusie służącym do przemycania papierosów, to od naczelnika urzędu celnego miał usłyszeć, że ten jest gotów „z własnego portfela wyjąć 1000 zł, by wyciszyć sprawę przemytu”. Celnik - jak mówił przewodniczący - został „wyeliminowany ze służby”.
Kolejny przykład szykan dotyczył celnika - sygnalisty, który był bardzo skrupulatny przy przeprowadzaniu kontroli i w efekcie został przeniesiony do miejsca nazywanego „kolonią karną”.
- Kontrola skarbowa nigdy nie była nastawiona na wykrywanie przestępstw, (...), nie miała narzędzi do walki z wyłudzeniami VAT - podkreślał kilkakrotnie podczas przesłuchania.
Wskazał, że wiele działań, które przeprowadzali celnicy na zlecenie kierownictwa służby, to była fikcja. Jednym z nich - były np. limity odpraw, które określały ile odpraw dziennie celnik ma przeprowadzić. - Ci, którzy mówili, że wywiązanie się z narzuconych limitów jest niemożliwe, byli odsuwani - zeznał Siwy.
Oderwane od rzeczywistości były też limity czasu przeznaczonego na kontrolę: „np. pół minuty było na kontener, 4 min. na samochód w tzw. wywozie czy 2 min. na samochód w przywozie” - wyliczał.
Mówił też, że wiele dyrektyw, które przychodziło z MF nie tylko ułatwiało wwożenie i wywożenie np. oleju opałowego czy smarowego bez podatków, ale były i takie, które wręcz utrudniały życie uczciwym przedsiębiorcom. "Ścigano ludzi np. za błędy formalne, a nie za przemyt" - powiedział.
Z jego relacji wynikało, że nie było reakcji kierownictwa służb celnych na informacje o korupcji. "Odnieśliśmy wrażenie, że jest niechęć do wyeliminowania tego zjawiska" - ocenił.
Siwy powiedział, że uprawnienia do odpraw celnych w procedurze uproszczonej „były rozdawane na lewo i prawo”, „na agencjach celnych wywierano wręcz presję, by zwiększyć liczbę podmiotów odprawianych w procedurze uproszczonej”. Wskazał, że były „przypadki, że firma miała prowadzone postępowanie dotyczące nieprawidłowości w stosowaniu prawa podatkowego, a mimo to otrzymała procedurę uproszczoną”.
Szef ZZ Celnicy PL opisał, jak wyglądały odprawy w porcie w Gdańsku. „W tym największym porcie na zmianie było 8-10 funkcjonariuszy, a do odprawy 300 - 400 zgłoszeń. (...) Bardzo dużo (odpraw - PAP) było w procedurze uproszczonej (...) i po pół godzinie towar jest zwolniony” - powiedział.
Opisując brak systemowych mechanizmów walki przemytem paliw, podkreślał, że „komuś zależało na tym, by Polacy kupowali paliwo rosyjskie i niemieckie”. Z kolei relacjonując sytuację na rynku tytoniu, powiedział, że „legalnego tytoniu sprzedawało się prawie 200 ton miesięcznie, w tym samym okresie palacze kupowali 800 mln gilz, do których wypełnienia potrzeba 800 ton tytoniu. To oznacza, że 600 ton (tytoniu) pochodziło z nielegalnego źródła” - ocenił.
Jak mówił, dopiero zmiany wprowadzone w styczniu 2016 roku ograniczyły szarą strefę w obrocie tytoniem.
Na pytanie jak urzędnicy pomagali w obrocie spirytusem, powiedział, że nie podejmowali działań, które mogłyby zapobiegać nielegalnemu importowi. „Na granicy spirytus nagle stawał się spryskiwaczem” - wyjaśniał.
Siwy wskazał też, że nawet po reformie urzędów skarbowych i celnych, czyli po powołaniu Krajowej Administracji Skarbowej, „wiele spraw zostało zatuszowanych (...), a jej szef (Marian- red.) Banaś był wprowadzony w błąd przez (...) urzędników”. Zeznał, że „osobą niewiarygodną” był pełnomocnik ds. granicy wschodniej. „Była to osoba niewiarygodna, która wprowadzała procedury ułatwiające przemyt” - powiedział.(PAP)