Jan Strzeżek
Michał Jędryka: Według rozmaitych sondaży Porozumienie Jarosława Gowina może liczyć na 0,8-1 proc., gdyby startowało samodzielnie w wyborach. Z drugiej strony marszałek Ryszard Terlecki mówi, że koalicjanci być może będą na wspólnych listach Zjednoczonej Prawicy. Jak Pan sądzi, jak to będzie w następnych wyborach?
Jan Strzeżek: Najpierw odniosę się do tych sondaży – dlatego, że - nie ukrywam - z dużym rozbawieniem słucham i czytam o najróżniejszych sondażach, które w zależności od dnia czy pory są zupełnie inne. Pamiętam jak już rok temu stawiano tezę, że Porozumienia nie będzie, że nasze środowisko się rozpadnie. (…) Do sondaży podchodzę z dużym dystansem. Jedyny wiarygodny to ten, który odbywa się w dniu wyborów. Tylko on jest jedynym prawdziwym wynikiem popularności pewnych tez, które głoszą politycy.
A co do tego, czy znajdziemy się na wspólnych listach razem z Prawem i Sprawiedliwością oraz Solidarną Polską - mamy obecnie maj 2021 roku, do wyborów parlamentarnych jeszcze ponad 2 lata i byłbym co najmniej nieodpowiedzialny w momencie, kiedy jeszcze walczymy z pandemią pod kątem medycznym, również pod kątem gospodarczym - mówił o listach wyborczych, układaniu ich i o tym, w jakiej konfiguracji będziemy startować. W tej chwili jest jedno priorytetowe zadanie - pokonać koronawirusa.
Spójrzmy wstecz, wróćmy do czasu ostatnich wyborów prezydenckich. Jak patrzycie na to z punktu widzenia czysto polityczno-wyborczego. Czy jesteście w stanie wytłumaczyć dzisiaj wyborcom rolę Jarosława Gowina w tamtym czasie?
- Myślę, że nie tylko publicyści, politycy, ale także wszyscy Polacy doskonale pamiętają, jaka była rola Jarosława Gowina, który był w stanie podać się do dymisji z funkcji wicepremiera, z funkcji ministra nauki i szkolnictwa wyższego – dlatego, że fundamentalnie nie zgadzał się z możliwością organizacji wyborów w maju 2020 roku. Okazało się, że miał rację. Patrząc w retrospektywie jestem bardzo dumny i to nie tylko z postawy swojego szefa - lidera Porozumienia, ale także z postawy toruńskiej posłanki - pani minister Iwony Michałek, która również wtedy od początku mówiła, że wybory w maju 2020 roku nie mają prawa się odbyć. Nasze zarzuty okazały się trafne.
Nie wiem, czy trafne, bo liczba zachorowań dziennie była wtedy znacznie mniejsza niż na przykład w tej chwili.
- (…) Półtora roku temu absolutnie nikt z nas nie ośmieliłby się postawić tezy, że będziemy się zmagali - nie tylko w Polsce, nie tylko w Europie, ale na całym świecie - z groźnym wirusem. Po tym, jak koronawirus pojawił się w Polsce - chcę przypomnieć, jaki wtedy był nastrój – wszyscy absolutnie baliśmy się, nie wychodziliśmy z domu. Nie było możliwości kupna maseczek, płyny dezynfekcyjne kończyły się w momencie dostawy do sklepu. Nikt nie wiedział, jak z koronawirusem walczyć. Pamiętamy dzień, kiedy stwierdzono pierwszy przypadek koronawirusa w Polsce - wtedy dla nas była to absolutna nowość. (...)