Kosma Złotowski
Michał Jędryka: Ma Pan w tej chwili miesięczną przerwę w obradach Parlamentu Europejskiego. Rozumiem, że obrady przerwano ze względu na szalejącą zarazę?
Kosma Złotowski: Z powodu zarazy, ale nie ma przerwy, tylko wszystko będzie funkcjonować zdalnie.
Cały świat zmaga się w tej chwili z drugą falą epidemii. Jeśli mówi się, że w Polsce mamy bardzo poważny problem, to we Francji, Włoszech czy Szwajcarii wcale nie jest lepiej. Polska jest obecnie w pierwszej dziesiątce na świecie, jeśli chodzi o liczbę dziennych zachorowań. Jak ta epidemia i związane z nią uciążliwości są przyjmowane w Strasburgu czy Brukseli?
- Z jeden strony z cierpliwością, bo nikt nie chciałby ani sam zachorować, ani by zachorowali jego bliscy. Choroba ma bardzo różny przebieg – może być groźna, może być bezobjawowa. Jest bardzo wielu ludzi, którzy na nią umierają i to jest sprawa naprawdę poważna. Wszędzie poważnie traktuje się restrykcje, ale – jak wiadomo – nie są one przyjemne, więc niektórzy nie wytrzymują. Stąd demonstracje antycovidowców itd.
Zastanawiam się w związku z tym, czy nasz wyrok Trybunału Konstytucyjnego w jakimś sensie dolał oliwy do tlącego się już niepokoju społecznego ze względu na sytuację epidemiczną. We Francji na przykład przedsiębiorcy protestują przeciwko zamykaniu sklepów - zresztą tam demonstracje masowe mają miejsce od kilku miesięcy. Czy uważa Pan, że było to niezależne i w jakimkolwiek momencie Trybunał wydałby takie orzeczenie, to protesty by się pojawiły?
- Jeśli mamy w pamięci 2016 rok i ówczesne manifestacje przeciwko projektowi społecznemu „Stop aborcji”, to rzeczywiście tego rodzaju protestów należało się spodziewać, niezależnie czy zostałby wydany w trakcie pandemii, czy też w jakimkolwiek innym czasie. Nie ma na taki wyrok dobrego czasu.
W tych protestach zwraca uwagę szczególna wulgarność. Pana konkurent sprzed kilku lat, z poprzedniej kadencji – prof. Zybertowicz twierdzi, że konsekwencje pozwoleń na wulgarność publiczną i komunikowanie się przez agresywne hasła, pozostaną z nami na długo i wszyscy będziemy tego ofiarami. Czy Pan by się z tym zgodził?
- (…) Z całą pewnością skutki tego – wprowadzenie wulgaryzmów do dyskursu publicznego, bo już przecież dziś mało kto nawet wykropkowuje, skoro pada to codziennie – dotkną nas, a kultura polega na tym, że pewne słowa się zna i w pewnych momentach ich się nie używa. (…)