Gościem Rozmowy Dnia był marszałek województwa, Piotr Całbecki. Rozmawialiśmy na temat obchodów setnej rocznicy powrotu Pomorza i Zachodnich Kujaw do Macierzy, o randze tych wydarzeń. O tym, co już się wydarzyło, a co jeszcze się wydarzy?
Marcin Kupczyk: Już od 10 stycznia trwają w naszym regionie obchody setnej rocznicy powrotu Pomorza i Kujaw Zachodnich do Macierzy. To symboliczna data, rocznica ratyfikacji Traktatu Wersalskiego, głównego traktatu pokojowego, który kończył pierwszą wojnę światową i określił granice II Rzeczpospolitej. U nas było już w tym czasie mnóstwo, i będzie jeszcze sporo, wydarzeń rocznicowych, które relacjonujemy na naszej antenie. Niekiedy te obchody mają, trzeba przyznać, duży rozmach.
Bardzo długo przygotowywaliśmy się do tej rocznicy, właściwie już od 2018 roku, kiedy cała Polska świętowała 100. rocznicę odzyskania niepodległości, a w naszym regionie mieliśmy świadomość, że jeszcze 14 miesięcy musimy poczekać, aby ta okrągła jubileuszowa data mogła się ziścić na naszych ziemiach. Rzeczywiście, obchody są imponujące. Najbardziej cieszę się z ich powszechności, bo oprócz wydarzeń organizowanych przez województwo, włączyły się w obchody praktycznie wszystkie gminy, wszystkie miejscowości, których dotyczy ta piękna data.
„Pamięć o narodowej historii buduje wspólnotę. Ważne, abyśmy w takich chwilach byli razem" - to są pana słowa, i mówił pan także o tym, że wspominamy osoby znane z kart książek, ale ważni są także ci, czasami bezimienni bohaterowie tamtych czasów, mieszkańcy małych miejscowości naszego regionu...
Każdy ma swoją historię: każda miejscowość, rodzina. Znam osobiście rodziny zasłużone dla niepodległości, które przez lata były anonimowe. Bardzo się cieszę, że właśnie w małych miejscowościach, tam gdzie żywioł polski przetrwał lata zaborów w sposób najbardziej efektywny - to obszary wiejskie, rolnicze - właśnie tam odkrywamy na nowo piękne postacie. Na przykład w Łążynie, między Bydgoszczą, a Toruniem mieszka rodzina państwa Ziółkowskich, których dziadek angażował się w organizowanie Towarzystw Ludowych, zanim jeszcze odzyskaliśmy niepodległość, na początku XX wieku. Już wówczas ważne były tego typu działania po to, aby przygotować się na powitanie niepodległej w 1920 roku.
W swoim zaproszeniu do wspólnego świętowania, napisał pan między nimi tak: „Na powrót Kujaw i Pomorza do wolnej Polski złożyła się praca organizacji patriotycznych jeszcze pod zaborami: sukces Powstańców Wielkopolskich, bohaterska postawa żołnierzy broniących Kujaw i Pomorza przed bolszewicką nawałą oraz mądrość polityków, którzy stawiali dobro Rzeczypospolitej ponad prywatne interesy". Jeśli chodzi właśnie o ten ostatni wątek, to takie cechy przydałyby się pewnie dzisiaj?
Rzeczywiście, chciałoby się, abyśmy wyciągali wnioski z historii i nie tylko od święto stali razem w szeregu podczas uroczystości, apeli, ale abyśmy świadomi przeszłości również w tej organicznej, podstawowej pracy. Myślę, że każdy może, np. polityk, osoba wybierana przez społeczeństwo, dla właśnie wspólnego interesu, dla wspólnego dobra, jakim jest ojczyzna, wspólnie pracować. Ja jestem o tym przekonany.
A mamy takich ludzi, na przykład u nas? Czy w samorządzie i Kujaw i Pomorza są ludzie gotowi do tych wyzwań, o których Pan mówił?
Proszę mi wierzyć, że nie mam z tym najmniejszego problemu, aby na co dzień, kiedy podejmiemy decyzję jako samorząd wojewódzki, zarząd województwa czy sejmik porozumieć się właśnie z samorządami. Przecież nie patrzymy ani w metryki, ani nie sprawdzamy, kto i skąd pochodzi, i jakie barwy polityczne reprezentuje. Myślę, że u nas ta kotara podziałów politycznych nie obowiązuje. Jestem o tym przekonany. Zresztą współpracujemy także z wojewodą, z organami państwowymi. Uważam, że jesteśmy w jakim sensie przykładem dla innych miast w Polsce. (...)