Mija 40 lat od debiutu płytowego grupy Queen
W sobotę, 13 lipca mija 40 lat od premiery pierwszego albumu grupy Queen. "Album 'Queen' nie prezentuje w pełni możliwości zespołu i brak mu charakterystycznych cech następnych albumów np. dopracowania" – podkreśla Aleksandra Kazana z Polskiego Fanklubu Queen.
W roku 1968 Brian May, gitarzysta i student Imperial College w Londynie, wraz z wokalistą i basistą Timem Staffellem oraz perkusistą Rogerem Taylorem, założyli zespół Smile. Mimo wydania singla, grupa nie odniosła sukcesu komercyjnego i rozczarowany Tim Staffell odszedł z zespołu.
Fanem zespołu był kolega Staffella, Farrokh "Freddie" Bulsara, który miał dla muzyków Smile dobre rady. "Zapytałem Briana i Rogera: +Dlaczego marnujecie na to czas? Powinniście nagrywać bardziej oryginalny materiał. Powinniście tworzyć muzykę z większym rozmachem. Gdybym był waszym wokalistą, właśnie to bym robił!+" – wspominał po latach wokalista, przywołany na kartach książki "Freddie Mercury: biografia definitywna" Lesley-Ann Jones. May i Taylor postanowili w końcu dać Bulsarze szansę i zaangażowali go jako wokalistę.
Nowy członek zespołu zaproponował zmianę nazwy grupy na Queen. May i Taylor z początku pomysł zlekceważyli, ale z czasem zgodzili się. "To, oczywiście, tylko nazwa, ale bardzo dostojna i brzmi wspaniale. Otwiera możliwości wielorakiej interpretacji. Jasne, że byłem świadom, że może się trochę kojarzyć z homoseksualizmem, ale to tylko jedna z możliwości" – tłumaczył po latach wokalista Queen, przywołany na łamach miesięcznika "Tylko Rock".
Bulsara postanowił także zmienić nazwisko na Mercury. "Zmiana nazwiska stanowiła cześć nowej skóry, którą założył. Młody Bulsara wciąż tam był, ale w oczach publiczności zamierzał stać się bogiem" – podkreślał May. Skład zespołu ostatecznie ustabilizował się w lutym 1971 roku wraz z zaangażowaniem basisty Johna Deacona. "Wiedzieliśmy, że to właściwy człowiek, chociaż był bardzo skryty. Prawie się do nas nie odzywał" – wspominał Brian May.
We wrześniu 1971 roku zespół otrzymał możliwość nagrania taśm demo w De Lane Lea Studios, ale nagraniami nie udało się zainteresować żadnej znaczącej firmy. Na początku 1972 roku kontrakt zaoponowała Charisma Records, ale według muzyków Queen – była to zbyt mała wytwórnia, aby dała możliwość przebicia się grupie. "Mierzyliśmy w najwyższa półkę. Nie mieliśmy zamiaru zadowalać się niczym poniżej" - wyjaśniał Mercury.
1 listopada 1972 muzycy Queen podpisali umowę z przedstawicielami studia Trident. Kontrakt dawał grupie możliwość nagrywania w czasie, w którym nikt ze studia nie korzystał. Trident zobowiązywał się do wyszukania kontraktu z dużą wytwórnią. Muzycy, wraz z producentem Roy’em Thomasem Bakerem, zabrali się do pracy nad albumem.
"Dzwonili do nas i mówili, że David Bowie skończył parę godzin wcześniej, więc możemy nagrywać między trzecią a siódmą rano, kiedy przychodzą sprzątaczki. Sporo materiału nagraliśmy właśnie w ten sposób. Rzadko dostawaliśmy całe dni, zazwyczaj pracowaliśmy z doskoku" – opisywał tamte sesje May.
Zespół nie miał pełnego wpływu na to jak brzmiały zarejestrowane utwory. "Byliśmy postrzegani jako nowicjusze, którzy jeszcze nie bardzo się orientują, o co chodzi, więc nikt tak naprawdę nie chciał słuchać naszych sugestii, co do tego jak chcielibyśmy brzmieć i jak chcemy nagrywać" – podkreślał gitarzysta Queen.
"Muzycy zapewne mieli mieszane uczucia – szczęścia, że coś mogą nagrać, przy tym niedosytu – bo zawsze mieli ambicję na więcej – ale co przede wszystkim, to niewystarczająca ilość czasu w studiu nie pozwoliła im dopracować piosenek tak, jak by sobie tego życzyli" – podkreśla Aleksandra Kazana.
W styczniu 1973 roku grupa miała gotowe utwory na całą płytę. Dwa miesiące później udało się podpisać kontrakt z wytwórnią EMI. Na debiutancki singiel, który ukazał się 6 lipca 1973 roku, wybrano piosenki: "Keep Yourself Alive" i "Son And Daughter", ale płytkę zignorowały stacje radiowe. 13 lipca 1973 roku ukazał się debiutancki album zespołu zatytułowany po prostu "Queen".
"Album częściowo wpisywał się w trend wczesnych lat 70. Ale w natłoku wydawnictw wielu innych zespołów rockowych jak Black Sabbath, Led Zeppelin czy Deep Purple płyta +Queen+ po prostu zginęła. Możliwe że spowodował to nie do końca wykształcony styl zespołu, a po części również warunki nagrywania oraz fakt, że płyta była skończona wcześniej i przez jakiś czas leżała na półce zanim została wydana" – ocenia Aleksandra Kazana.
Płyta nie wzbudziła zachwytu dziennikarzy muzycznych - większość z nich ją zlekceważyła. Ale mimo braku wsparcia ze strony mediów, album przez siedemnaście tygodni utrzymywał się na brytyjskiej liście przebojów, osiągając 24 pozycję i w efekcie zyskał status złotej płyty. Dobra – jak na debiut - sprzedaż płyty oraz udana trasa z zespołem Mott The Hople spowodowała, że EMI namawiała Queen do nagrania kolejnego albumu.
Na prawdziwy sukces grupa musiała poczekać jeszcze dwa lata, kiedy to na rynku ukazał się czwarty album zespołu: "A Night At The Opera" z przebojem "Bohemian Rhapsody". Od tego czasu Queen stał się międzynarodową gwiazdą. W 1991 roku na powikłania związane z AIDS zmarł Freddie Mercury. Wokalista przed śmiercią podkreślał: "Żyłem pełnią życia i jeśli jutro umrę, nic mnie to nie obchodzi. Miałem wszystko".
Brian May i Roger Taylor kontynuują z różnymi wokalistami działalność pod szyldem Queen. W Polsce zespół zyskał dużą popularność pod koniec lat 80. i mimo iż od śmierci Mercury’ego upłynęło ponad dwadzieścia lat, nadal ma wielu fanów.
"Polski Fanklub Queen działa od 2004 r. Staramy się towarzyszyć wszystkim wydarzeniom związanym z muzyką Queen, które mają miejsce w naszym kraju: przedstawieniom, koncertom, wydaniom książek. Organizujemy konkursy, współorganizujemy zloty fanów Queen. Dla członków Fanklubu przygotowujemy kwartalnik, który nosi tytuł jednego z utworów z albumu +Queen+: +Keep Yourself Alive+" – mówi Aleksandra Kazana, redaktor naczelna magazynu "Keep Yourself Alive". (PAP)