Fajerwerki i alkohol to fatalne połączenie! Ratownicy apelują, by bawić się z głową
Przed ratownikami medycznymi jedna z najbardziej pracowitych nocy w roku. Główne przyczyny wezwań to: upojenie alkoholowe, ludzie po dopalaczach i urazy po fajerwerkach. Krzysztof Wiśniewski, ratownik medyczny i rzecznik pogotowia w Bydgoszczy, apeluje więc o rozsądek podczas sylwestrowych imprez.
– Bawmy się, ale z głową – radzi. I dodaje, że najgorsze połączenie to alkohol i wyroby pirotechniczne. – To zawsze jest tragedia, przynosi dużo obrażeń. Wyjeżdżamy do obrażeń dłoni, rąk, urwane palce, poparzone twarze, poparzone oczy – więc tych obrażeń jest bardzo dużo, są bardzo drastyczne, dlatego że siła tych ładunków pirotechnicznych jest bardzo duża. Czasami dana petarda nie wystrzela – podchodzimy, łapiemy ją i wtedy wybucha – niestety, wtedy jest kalectwo – podkreśla.
Sylwestrowa noc to także awantury rodzinne, pobicia na imprezach i używki, oprócz alkoholu również dopalacze. Te ostatnie są szczególnie niebezpieczne, bo po pierwsze, na środki psychotropowe nie ma odtrutek, a po drugie, osoba, która je zażyła, często zachowuje się irracjonalnie. Stanowi zagrożenie dla siebie oraz innych, bo bywa agresywna.
– Atak i przemoc w stosunku do ratowników medycznych – z tym także musimy się liczyć podczas wyjazdów – przyznaje Krzysztof Wiśniewski. – W ciągu roku mamy około 20 takich aktów agresji, które zgłaszamy do organów ścigania – to jest szarpanie, popychanie, bicie ratowników medycznych, uderzanie, w tym okresie sylwestrowym jest sporo takich zdarzeń, dlatego apelujemy o szacunek do tych ludzi, którzy niosą pomoc. To dla nas dosyć trudny czas dla nas, ta agresja spowodowana tą zabawą sylwestrową, alkoholem, środkami psychoaktywnymi – mówi.
Krzysztof Wiśniewski przypomina, że ratownicy medyczni podczas swojej pracy podlegają ochronie prawnej takiej samej, jak funkcjonariusze publiczni. Za znieważenie i atak na nich grozi kara do trzech lat pozbawienia wolności.