Suzuki Puchar Polski - Fenomenalny pościg Kinga Szczecin. Anwil za burtą
Anwil Włocławek odpadł z Suzuki Pucharu Polski Koszykarzy po niesamowitym spotkaniu, w którym King Szczecin przegrywał już 26 punktami. Szczecinianie zagrali jednak niesamowitą drugą połowę i po dogrywce awansowali do półfinału
Od początku spotkania było widać, że przegrana Anwilu z Kingiem w lidze sprawiła, że Rottweilery są mocno podrażnione i żądne rewanżu. Włocławianie bronili bardzo agresywnie, nie pozwalając przeciwnikom na rzuty z otwartych pozycji. Od stanu 7:5 Anwil powiększał swoją przewagę. Świetnie spisywali się podkoszowi, którzy zdominowali tablice. Taktyka Anwilu polegająca na atakowaniu kosza przynosiła wymierne efekty – King szybko zaczął łapać faule, a zespół z Włocławka zdobył aż 14 punktów z pomalowanego w pierwszej kwarcie, wygranej 25:15.
W drugiej kwarcie twarda obrona Anwilu sprawiła, że zawodnicy Kinga nadal mieli problemy w ataku. Trener Frasunkiewicz korzystał z całego składu, wprowadzając kolejnych zawodników na parkiet. Każdy z koszykarzy dokładał małą cegiełkę do powiększającej się przewagi Anwilu. Pod koszem szalał Ziga Dimec, który w pierwszej połowie trafił wszystkie rzuty i zdobył 13 punktów. Włocławianie grali niezwykle skutecznie (84% za 2 punkty) i po pierwszej połowie prowadzili aż 58:35.
Początek trzeciej kwarty to wyrównana gra, którą Anwil zdawał się mieć pod kontrolą, ale z czasem szczecinianie zaczęli łapać swój rytm gry. Coraz lepiej grał Filip Matczak, który w cztery minuty zdobył 9 punktów i zanotował asystę. Anwil zaczął mieć problemy w ataku i zdobył zaledwie 2 punkty w czasie ostatnich 4 minut trzeciej kwarty. Pozwoliło to zmniejszyć straty Kinga do 13 oczek.
Wilki Morskie poczuły krew i z początkiem czwartej kwarty rzuciły się na przeciwników. Szczecinianie zaliczyli serię 8:0 i na tablicy było już tylko 76:69 dla Anwilu. Emocje zaczęły brać górę i sędziowie kilkukrotnie karali zawodników przewinieniami technicznymi. King jednak konsekwentnie zmniejszał straty i na nieco ponad minutę przed końcową syreną do remisu 86:86 doprowadził Cyril Langevine. Oba zespoły mogły jeszcze zdobyć punkty, ale ani Petraskowi, ani Davisowi się tu nie udało i mieliśmy dogrywkę.
King Szczecin - Anwil Włocławek 98:94 (15:25, 20:33, 26:18, 25:10 dogrywka 12:8)
King Szczecin: Jakub Schenk 21, Filip Matczak 17, Stacy Davis 15, Mateusz Bartosz 13, Sherron Dorsey-Walker 10, Paweł Kikowski 9, Cyril Langevine 6, Malachi Richardson 4, Kacper Borowski 3, Jay Threatt 0.
Anwil Włocławek: Jonah Mathews 25, James Bell 15, Kyndall Dykes 15, Ziga Dimec 13, Luke Petrasek 11, Łukasz Frąckiewicz 4, Kamil Łączyński 3, Michał Nowakowski 3, Szymon Szewczyk 3, Sebastian Kowalczyk 2, Maciej Bojanowski 0, Marcin Woroniecki 0.
W drugiej kwarcie twarda obrona Anwilu sprawiła, że zawodnicy Kinga nadal mieli problemy w ataku. Trener Frasunkiewicz korzystał z całego składu, wprowadzając kolejnych zawodników na parkiet. Każdy z koszykarzy dokładał małą cegiełkę do powiększającej się przewagi Anwilu. Pod koszem szalał Ziga Dimec, który w pierwszej połowie trafił wszystkie rzuty i zdobył 13 punktów. Włocławianie grali niezwykle skutecznie (84% za 2 punkty) i po pierwszej połowie prowadzili aż 58:35.
Początek trzeciej kwarty to wyrównana gra, którą Anwil zdawał się mieć pod kontrolą, ale z czasem szczecinianie zaczęli łapać swój rytm gry. Coraz lepiej grał Filip Matczak, który w cztery minuty zdobył 9 punktów i zanotował asystę. Anwil zaczął mieć problemy w ataku i zdobył zaledwie 2 punkty w czasie ostatnich 4 minut trzeciej kwarty. Pozwoliło to zmniejszyć straty Kinga do 13 oczek.
Wilki Morskie poczuły krew i z początkiem czwartej kwarty rzuciły się na przeciwników. Szczecinianie zaliczyli serię 8:0 i na tablicy było już tylko 76:69 dla Anwilu. Emocje zaczęły brać górę i sędziowie kilkukrotnie karali zawodników przewinieniami technicznymi. King jednak konsekwentnie zmniejszał straty i na nieco ponad minutę przed końcową syreną do remisu 86:86 doprowadził Cyril Langevine. Oba zespoły mogły jeszcze zdobyć punkty, ale ani Petraskowi, ani Davisowi się tu nie udało i mieliśmy dogrywkę.
Dodatkowe pięć minut było bardzo wyrównane, a mecz rozstrzygnął się w ostatniej minucie. W końcówce kluczowe okazały się akcje Schenka oraz Langevine’a, które dały Kingowi 4 punkty przewagi. Anwil zmniejszył dystans, ale w ostatnich sekundach włocławianie byli zmuszeni faulować Kikowskiego. Ten był skuteczny z linii rzutów osobistych i zapewnił swojej drużynie wygraną 98:94.
Dla Anwilu była to trzecia porażka z Kingiem w tym sezonie. Wcześniej szczecinianie wygrywali dwukrotnie w Energa Basket Lidze.
Jutro, w innym ćwierćfinale Twarde Pierniki Toruń zmierzą się z Arged BM Stalą Ostrów Wielkopolski. Półfinały zostaną rozegrane w sobotę, a finał w niedzielę.
King Szczecin - Anwil Włocławek 98:94 (15:25, 20:33, 26:18, 25:10 dogrywka 12:8)
King Szczecin: Jakub Schenk 21, Filip Matczak 17, Stacy Davis 15, Mateusz Bartosz 13, Sherron Dorsey-Walker 10, Paweł Kikowski 9, Cyril Langevine 6, Malachi Richardson 4, Kacper Borowski 3, Jay Threatt 0.