Tuszyński z Lechii przed meczem z Zawiszą: jesteśmy na fali
Z zamiarem wywalczenia trzech punktów w niedzielnym meczu 35. kolejki ekstraklasy pojechali do Bydgoszczy piłkarze Lechii. „Jesteśmy na fali. Gramy ofensywnie i widać, że nasza forma rośnie” – powiedział PAP napastnik gdańskiego zespołu Patryk Tuszyński.
Lechiści nieźle spisują się w drugiej fazie rozgrywek – w czterech spotkaniach grupy mistrzowskiej ekstraklasy biało-zieloni odnieśli dwa zwycięstwa, zanotowali jeden remis oraz porażkę.
„Przegraliśmy na własnym stadionie z Legią 0:1, ale w tej konfrontacji warszawianie nie mieli wiele do powiedzenia i strzelili gola z niczego. Także w pozostałych meczach byliśmy lepsi od rywali. Jesteśmy na fali i widać, że nasza forma rośnie. Postaramy się to potwierdzić w niedzielę w Bydgoszczy” - dodał Tuszyński.
Gdańszczanie zajmują w tabeli piąte miejsce, ale ich ambicje są większe. Zawisza jest natomiast ósmy, ale 25-letni napastnik uważa, że gospodarze nie muszą być specjalnie zmobilizowani przed tym spotkaniem.
„Rywale grają praktycznie o nic, bo zagwarantowali już sobie miejsce w europejskich pucharach. My natomiast mamy swoje cele, bo do trzeciego w tabeli Ruchu Chorzów tracimy tylko trzy punkty i jest realna szansa zajęcia na zakończenie sezonu miejsca na podium. Chcemy ją wykorzystać” - zapewnił.
Tuszyński podkreśla, że po przyjściu trenera Ricardo Moniza Lechia gra inaczej niż za kadencji Michała Probierza.
„Holenderski szkoleniowiec, który preferuje futbol bardziej ofensywny, mówi, że nie mamy nic do stracenia i każe nam grać do przodu. Boczni obrońcy spełniają właściwie rolę bocznych pomocników i poza jednym defensywnym zawodnikiem drugiej linii reszta ma atakować. Utarło się, że gramy lepiej niż za trenera Probierza. Z drugiej strony zastanawiamy się w szatni, jak wyglądałaby nasza taktyka, gdybyśmy musieli rywalizować w dolnej ósemce” - zauważył.
Rozegrany 24 lutego ligowy mecz w Bydgoszczy pomiędzy tymi zespołami był popisałem właśnie Tuszyńskiego, który zdobył trzy bramki. Lechia wygrała wówczas z Zawiszą 3:0.
„To nie było jednostronne spotkanie jak sugeruje końcowy wynik. Kibice oglądali wyrównany mecz, w którym mieliśmy więcej szczęścia. Nie zaryzykuję też stwierdzenia, że to był mój najlepszy występ. Wydaje mi się, że grałem lepiej w innych potyczkach, jednak wtedy dopisał mi fart, bo wszystkie moje strzały wpadły do bramki. Mam nadzieję, że coś z niego zostało na niedzielę” - stwierdził.
Gdański napastnik zdobył na początku rundy wiosennej sześć bramek, ale później zatracił skuteczność, a w ostatnich dwóch ligowych spotkaniach zasiadł nawet na ławce rezerwowych. W Bydgoszczy powinien jednak pojawić się na boisku w wyjściowym składzie, bo za żółte kartki musi pauzować Zaur Sadajew.
„Trener może wymyśli coś innego, ale mam nadzieję, że zagram. Jestem ambitnym człowiekiem i sporo od siebie wymagam. Miałem do siebie pretensje, że nie strzelam goli. Mogłem co prawda wcześniej tłumaczyć się zmęczeniem, bo treningi u trenera Probierza były bardziej intensywne niż obecnie, a meczów nie brakowało. Ponadto zostałem przesunięty na pozycję ofensywnego pomocnika i częściej musiałem się wracać po piłkę. Nie zmienia to faktu, że nie mogłem być zadowolony ze swoich ostatnich występów” - podsumował Patryk Tuszyński. (PAP)