Miały być zniszczone w kotłowni, a urzędnicy palili je na stercie, na dworze
Rozmaite pisma - częściowo już zniszczone przez ogień - leżały prawdopodobnie przy nieczynnym dworcu PKP - tak powiedział nam Słuchacz z Sośna. Papiery pochodzą z tamtejszego Urzędu Gminy.
Wójt gminy Sośno o sprawie dowiedział się z mediów. Przyznaje, że to jego pracownik popełnił błąd. - To nie powinno mieć miejsca - mówi o paleniu starych dokumentów poza gminną kotłownią - Leszek Stroiński.
- Po raz pierwszy się to zdarzyło. Mieliśmy wymianę pieców w gminnej kotłowni. Pracownik myślał, że w tym piecu już nie będzie mógł tego spalić, więc wybrał taką formę zniszczenia dokumentów. Zrobili kupkę z papieru na powietrzu, nie wiem dokładnie czy to był jeden worek, czy dwa, podpalili to. Pracownik stał przy tej stercie, być może na chwilę się oddalił, ktoś to wykorzystał. Gdy się dowiedziałem, natychmiast to przerwałem. Został popełniony błąd - mówi wójt Stroiński.
Leszek Stroiński wyjaśnia, że znalezione dokumenty mogły być spalone, bo nie podlegały archiwizacji, jednak odbyło się to w nieodpowiedni sposób. Zapowiada, że wobec pracownika, który to zrobił zostaną wyciągnięte konsekwencje. Prawdopodobnie skończy się to naganą. A nasz słuchacz o sprawie dokumentów chce powiadomić policję, jednak na razie oficjalne zgłoszenie nie wpłynęło - informuje rzeczniczka sępoleńskich funkcjonariuszy.