Vital Heynen: Ten medal będzie mnie cieszył za jakieś dwa miesiące
Vital Heynen na razie wciąż jeszcze czuje rozczarowanie brakiem awansu do finału mistrzostw Europy i dlatego nie potrafi w pełni docenić wywalczonego w sobotę brązu. "Będzie mnie on cieszył za jakieś dwa miesiące" - zaznaczył trener polskich siatkarzy.
"Na pewno nie powiem, że ten brąz smakuje jak złoto. Absolutnie tak nie jest. Przy dzisiejszym meczu zwróciłbym uwagę na dwa elementy. Liczyłem, że zespół zareaguje po porażce w półfinale. Walczyliśmy, to było dobre. Zaczęliśmy źle pierwszego seta - przegrywaliśmy 4:9, ale odrobiliśmy to. Jestem zadowolony z tego jak graliśmy. Gdybyśmy grali tak jak w sobotę dwa dni temu, to myślę, że bylibyśmy w finale" - przyznał nieco smutny Heynen.
Jak dodał, chodziło mu o reakcję całej drużyny i dotyczyło to zachowania zarówno na boisku, jak i poza.
Belg podkreślił, że wspomniana porażka w półfinale była bolesną, ale cenną lekcją. "Nauczyliśmy się, że jeśli nie gramy na 100 procent, to możemy przegrać" - wskazał.
Szkoleniowiec zapewnił, że nie szuka usprawiedliwienia dla postawy swojej drużyny w meczu ze Słoweńcami. Wskazał jednak na dwa zagadnienia, które według niego pokazują, skąd mogły się wziąć problemy mistrzów świata.
"W finale nie ma zespołu, który wywalczył w sierpniu awans na igrzyska w turnieju kwalifikacyjnym. Drużyny, które to zrobiły, nieco słabiej wypadły teraz w ME. Druga kwestia - który zespół z czołowej czwórki zaliczył podczas turnieju więcej niż jedną zmianę kraju? Tylko my. Ktoś powie, że to mało istotne, pakowanie itp., ale częste przemieszczanie się i zmienianie hoteli jest męczące" - podkreślił.
Heynen, który prowadzi polską reprezentację od ubiegłego roku, w pierwszym sezonie wywalczył z nim mistrzostwo świata. W tym jego podopieczni zajęli trzecie miejsce w Lidze Narodów, a teraz dołożyli do tego brąz ME.
"W tym roku jeszcze wywalczyliśmy awans na igrzyska. Plan jest taki, by znaleźć się jeszcze na podium w Pucharze Świata. Nie wiem, czy chłopaki będą w stanie, bo to będzie bardzo trudny turniej. Ale to może być najbardziej imponujące lato w historii. Trzy razy w czołowej trójce dużych imprez i dobrze wykonana robota w kontekście igrzysk w Tokio" - zaznaczył.
Jak przyznał, na razie nie czuje jednak radości.
"Szczęśliwy będę jak wrócę z Japonii, wreszcie będę spał we własnym domu. Można mówić, że teraz wywalczyliśmy tylko brąz, ale trzeba jednak pamiętać, że Polacy poprzednio krążek ME zdobyli w 2011 roku. Myślę więc, że nasz obecny wynik nie jest taki zły. Za dwa miesiące ten medal będzie mnie cieszył. Dziś - myślę, że to normalne - jeszcze nie do końca" - podsumował trener mistrzów globu.
Podczas ubiegłorocznego medalu w drużynie miał on Bartosza Kurka. Najbardziej wartościowego gracza (MVP) tamtego turnieju zabrakło teraz w ME w związku z kwietniową operacją kręgosłupa i późniejszą rekonwalescencją. W ekipie biało-czerwonych był za to Wilfredo Leon. Kubańczyk z polskim paszportem, który od 24 lipca może występować w kadrze, jest uznawany przez niektórych za najlepszego siatkarza świata.
"Interesujące, że mamy potencjał na poziomie indywidualnym oraz w sposobie, jaki gramy" - zaznaczył Heynen.