Kosma Złotowski
Magdalena Ogórek: Chciałabym Pana prosić o skomentowanie i rozszerzenie słów wiceprzewodniczącej Parlamentu Europejskiego Katariny Barley o zagłodzeniu finansowym Polski i Węgier. Wczoraj Ryszard Czarnecki dorzucił do tego, że przydałaby się pani Katarinie Barley wycieczka do Auschwitz Birkenau. Może to jest ten problem? Może Niemcy – oczywiście nie wszyscy - nie odrobili do końca lekcji historii?
Kosma Złotowski: Nie chodzi tu nawet o lekcję historii, choć te słowa oczywiście w kontekście niemieckim, historycznym są przerażające, ale o koncepcję przyznawania środków unijnych w zamian za tzw. „praworządność”. Mówię celowo „tak zwaną”, bo nikt tak naprawdę nie wie, co to słowo miałoby oznaczać. Wymyślił je - już prawie pięć lat temu - obecny prezydent Warszawy - pan Trzaskowski. Powoływanie się na pomysły, które pochodzą od polskiej opozycji jest dla takich polityków bardzo wygodne.
Czy była jakaś reakcja Parlamentu Europejskiego na słowa Katariny Barley?
- Na razie nie było. Na razie jest reakcja naszej grupy - europejskich konserwatystów i reformatorów. Wczoraj pan przewodniczący Ryszard Legutko poruszył tę sprawę na konferencji przewodniczących, złożył wniosek o odwołanie pani Barley z zajmowanego stanowiska wiceprzewodniczącej. Przewodniczący powiedział, że z nią porozmawia, zapozna się z tą sprawą i że konferencja przewodniczących wróci do tego w najbliższym czasie.
Ja się zastanawiam, dlaczego w ten sposób? Jak była np. wymiana myśli między Ryszardem Czarneckim a Różą Thun, żyły tym wszystkie media, było to komentowane. W efekcie Ryszard Czarnecki stracił stanowisko w Parlamencie Europejskim. Teraz mamy do czynienia ze słowami, które naprawdę poruszyły i obraziły wiele osób.
- No tak, ale tamta sytuacja też trwała przez jakiś czas. Ryszard Czarnecki również został wezwany, by przeprosić panią Różę, ale tego nie zrobił. Ostatecznie odbyło się głosowanie w Parlamencie Europejskim i zastosowanie procedury, która zwykle nie jest stosowana – takiej, w której nie liczyły się głosy wstrzymujące, bo gdyby się liczyły, to Ryszard Czarnecki nie zostałby odwołany (…).